sobota, 26 grudnia 2015

Czy da się życ w tym "grajdole"?


   Przygotowując się do przyjazdu na święta do domu naszło mnie rozmyślanie nad dość prostym pytaniem – po co wracamy?

   Niby oczywista oczywistość- wracamy do domu, do bliskich. Ale równie dobrze bliscy mogliby przyjechać do nas, na obczyznę w moim przypadku do Niemiec. Co jest w tym naszym, jak to nazwał Górski w skeczu KMN „grajdole”, że ciągnie nas do niego i wracamy choćby na chwilę, na parę godzin lub dni. O ile w przypadku osób bedących typowymi gastarbajterami to proste – nasze domy, rodzina, bliscy są w Polsce ale gdy już zaczynamy zastanawiać się nad motywami ludzi którzy na obczyźnie zaczęli tworzyć swe siedlisko, swe miejsce na ziemi to już nie wszystko jest takie oczywiste. Sam zapytałem się siebie czy mógłbym żyć na stałe w Niemczech. Jest przecież taniej, łatwiej i spokojniej. Jeśli chodzi o warunki życiowe to Niemcy oferują życie na wyższym poziomie niż nasz „grajdoł”.

Czy mógłbym jednak tam mieszkać na stałe?
 Nie, nie dałbym rady.

   Coś w nas tkwi takiego, że tęsknimy do ojczyzny, utożsamiamy się z NASZYM krajem. Jest biednie, smutno, szaro, nerwowo ale to jest ta NASZA szarość, smutek, bieda i problemy.
Mieszkam w Zgorzelcu ale dalej na zachód już się nie przeprowadzę. Chyba, że będę musiał zmuszony przez sytuację polityczną w tym naszym „grajdole”.
Coraz tu duszniej się robi.

   Gdy wróciłem w środę o 1-wszej w nocy do domu włączyłem TVN24 by zobaczyć co w kraju się dzieje, patrzę a tu sejm obraduje. Obraduje to za dużo powiedziane trwała parodia głosowania nad ustawą, padały pytania do wnioskodawców ale nikt nie odpowiada kabaret. Przez godzinę oglądałem i nie mogłem wyjść z podziwu. Owszem czytałem w internecie o nocnych działaniach PiS, ale gdy sam na własne oczy to zobaczyłem, że to szczęka opadła. Na drugi dzień a raczej w nocy oglądałem debatę w senacie i monologi p. Ziobry- Miller trafnie ocenił tego Pana. Żeby przez godziny mówić w kółko to samo lekceważąc wszystkich ekspertów, prawić swe górnolotne a pozbawione sensu opinię zaprzeczając sam sobie.
    O ile sejm pokazał swą arogancję, pychę to senat obnażył , że jedynym celem jest przejęcie i ubezwłasnowolnienie instytucji państwowych stojących na straży konstytucji. Na mądre pytania były bezsensowne odpowiedzi.
No , cóż jestem tym przerażony i jednocześnie mam poczucie bezsilności. Bo tu nie ma rozmowy, dialogu i argumentacji. Tu jest tylko jedno stwierdzenie- tak bo tak.

   Czy da się w tym kraju żyć ceniąc sobie tolerancję, demokrację, otwartość gdy wszędzie na około ksenofobia, fundamentalizm religijny i początki autorytaryzmu?
Czy jest miejsce dla mnie w tym kraju?

   Odpowiedź na te pytania jest dla mnie jednoznaczna- nie mogę opuścić swego kraju gdy przechodzi on tak ciężką chorobę. Muszę tu trwać by być jak ten wyrzut sumienia, jako głos na „nie” dla deprawacji państwa.
W tym „grajdole” trzeba trwać gdy zależy nam na losie naszej ojczyzny by dawać świadectwo niezgody na szalone pomysły.
Poza tym siedzi we mnie coś co ciągnie mnie do domu, do Polski, coś co sprawia,że wśród Niemców czuję się dumny będąc Polakiem.

Może to patriotyzm, może głupota ale tak mam.

niedziela, 20 grudnia 2015

Popieram KOD

    Całe zamieszanie wokół TK to nic innego jak chęć podporządkowania sobie tego konstytucyjnego organu.
 Fakt, że Platforma pierwsza zaczęła psuć.

    Dziś bój toczy się jednak nie tyle o skład ile o jego niezależność.

   Przywrócenie wieku emerytalnego do stanu sprzed reformy to jeden ze sztandarowych haseł PiS-u ale wiadomo przecież, że nie utrzyma się bo jest niezgodny z konstytucją w zakresie choćby różnicy wieku 65 lat dla mężczyzn i 60 dla kobiet. W konstytucji jest mowa o jednakowym traktowaniu obywateli bez względu na wiek, wyznanie, poglądy i płeć. Tak więc wszyscy musimy przechodzić na emerytury w bez podziału na kobiety i mężczyzn.

   W ogóle to PiS stracił dużą szansę na naprawę ustawy emerytalnej. Bo po pierwsze już dziś wiadomo, że powrotem do starych założeń dot. wieku obniżył poziom emerytur o ok. 30% a po drugie nie powiązał faktu przejścia na emeryturę z okresem zatrudnienia czyli okresem składkowym.
Sprawiedliwie byłoby gdyby o fakcie przejścia na emeryturę decydował staż pracy a tym samym ilość odprowadzonych składek a sam wiek był drugoplanowym kryterium. Logiczne jest, że gdy ktoś pracując 30 lat i odprowadzając składki po pierwsze szybciej zasługuje na emeryturę a po drugie więcej przez ten czas odprowadził do ZUS-u pieniędzy niż osoba pracująca i odprowadzająca składki przez jedynie 10-12 lat a osiągająca wiek emerytalny. Żeby jednak nie było tak prosto to propozycja Prezydenta Komorowskiego a potem Dudy o 40 latach składkowych to zwykła zmyłka, bo wyobraźmy sobie , że osoba zaraz po szkole lub studiach czyli w wieku 20- 22 lat rozpoczyna pracę to po nieprzerwanym okresie zatrudnienia nabywa prawo do emerytury w wieku 60-62 lat czyli niby o 7 do 5 lat szybciej- tylko pokażcie mi na dzisiejszym rynku pracy szanse by nieprzerwanie pracować przez te 40 lat. Czyli samo założenie jest fikcyjne. Gdyby przyjąć okres składkowy 30-35 lat, pozostawiając próg wiekowy dla tych którzy z przyczyn losowych, rodzinnych lub zdrowotnych nie mieli szans na tak długi staż pracy- to miałoby ręce i nogi oraz sens. Tym sposobem może by i zmalała ilość umów pracowniczych nieuzusowionych tzw. śmieciówek i pracy na czarno bo szkoda byłoby każdego roku zatrudnienia.
Drugą rzeczą jaką należałoby uwzględnić to fakt, że kobiety które oddają się macierzyństwu nie mogą być z tego powodu poszkodowane i należałoby to uwzględnić w ustawie emerytalnej. Ciąża, poród oraz wychowanie dziecka do lat 3 to naprawdę ciężka praca i to nie tylko dla dobra rodziny ale dla dobra całego społeczeństwa. Jakoś nam unika ten fakt. Łatwiej dać 500 zł, niż uznać ten okres za pracę. Przy dzisiejszym gardłowaniu o rodzinie, o dzietności i kryzysie demograficznym czas by dać kobietom w miarę równe prawa w pracy i emerytalne. Takie rozstrzygnięcia systemowe mogą więcej zdziałać niż te 5 stówek, których nota bene wbrew oczekiwaniom nie dostaną wszyscy i nie w pełnej kwocie- już teraz się o tym mówi odwlekając czas pierwszych wypłat do II kwartału przyszłego roku.

   Ustawa emerytalna to jeden tylko z przykładów dlaczego PiS musi zawłaszczyć TK.
By utrzymać wadzę musi podporządkować sobie wpływ na instytucje dotąd niezależne a tego może dokonać naginając lub łamiąc prawo. Przykłady takich działań to podporządkowanie sobie mediów publicznych, zamiany dot. mediów elektronicznych ( internet), kodeks cywilny czy też choćby ustawę o zgromadzeniach. Wisienką na torcie okaże się zmiana ordynacji wyborczej do samorządu oraz manipulacja przy ordynacji wyborczej do przyszłego parlamentu.

   Parlament jest PiS-u, prezydent marionetką więc jedynym organem stojącym na straży wolności obywatelskich i konstytucji jest Trybunał Konstytucyjny.  Gdy PiS zawłaszczy ta instytucję wtedy będzie miał pełnię władzy nic go nie powstrzyma, może wprowadzić cenzurę, może ograniczyć prawo wypowiedzi, w końcu może ograniczyć prawo wyznania no bo któż go powstrzyma?
Jęcząca Beata twierdzi, że to zmanipulowani obywatele przez polityków i tzw. stary układ wychodzi na ulice w marszach organizowanych przez KOD, ale to nie prawda. To ludzie świadomi tego czym zamach na TK może się skończyć.

    Porównuje się Kaczyńskiego do Orbana ale jest zasadnicza różnica (choć jest ich wiele więcej) Orban jest dla Europy przewidywalny. To polityk, który nie stawia się wszystkim dookoła forsując tyko swe racje. Węgry mają bardzo dobre układy z Rosją i na zasadzie balansu Orban może być inny w Unii Europejskiej. Kaczyński zaś to … no właśnie jak to określić… „ mały intrygant” to określenie najbardziej pasuje, potrafi zadrzeć z każdym, żądając ale nie dając nic w zamian. To człowiek nie skory do kompromisów.
Inna drogą , wystarczy popatrzeć jak reformy Orbana wyglądają na Węgrzech, drożyzna, ucieczka kapitału i rosnąca fala emigracji zarobkowej i politycznej- czy o taki kraj nam chodziło wybierając PiS?

   Teraz zarzut afer oraz o oderwaniu od koryt postkomuny. No jakby nie patrzeć to w szeregach PiS są komunistyczni prokuratorzy, tajni współpracownicy SB itp. - to jak to się ma do walki z „lewakami”.  Hasło walki z Układem tak często powtarzane przez zwolenników PiS to po prostu czystki w aparacie państwowym by obsadzić stanowiska swoimi ludźmi , przecież tyle czekali na ten moment. Prezes musi ich jakoś wynagrodzić za lojalność.  Afer z udziałem polityków i działaczy PiS można by tak samo wyliczać jak afery PO czy SLD- tu nie ma złudzeń. To są tak samo ludzie łakomi na pieniądze jak w innych partiach a nawet i bardziej bo:  po pierwsze – tyle czekali, po drugie muszą dzielić się z partią. Przykład afera SKOK-ów- parę milionów wyprowadzonych a panowie którzy w tym maczali ręce są dziś na wysokich stanowiskach i co im kto zrobi? A nawet jeśli prokuratura się do nich zabierze , sąd skarze to i tak Duda uniewinni.

   Mam jednak nadzieję, że by zamknąć usta ludziom i uspokoić nastroje władza będzie musiała rzucić jakiś „ochłap” dla gawiedzi. Może w tym uda im się trafić w sedno i coś zrobią dobrego dla kraju i społeczeństwa.
   Może ale na razie zajęci są innymi sprawami. Tylko Szydło coś tam pichci by  dopiąć budżet. Reszta ma ważniejsze sprawy i pracuje na nocną zmianę. 

czwartek, 17 grudnia 2015

Jarosław czy Wiesław a może jeszcze inaczej


   Jaro-sław, Jaro-sław… sław, Wies-sław- skandował tłum przerywając przemówienie.

   Takie wrażenie miałem słuchając i oglądając przemówienie Jarosława Polskęzbawa w czasie niedzielnego marszu poparcia dla rządzących. No cóż nie wszyscy może pamiętają, nie wszyscy mogą pamiętać przemówienia na wiecach wygłaszane przez Wiesława towarzysza Gomółkę.

    Jakież uderzające podobieństwo. Podobne retoryka, podobne dzielenie społeczeństwa na swoich czyli obecnych i tych nieobecnych lub wrogo nastawionych. Podobnie też wypowiadał się Wiesław o ludziach wierzących jak Jarek o obrońcach demokracji (ale nie w jego pojęciu)-czyli ludziach z brakami intelektualnymi. Bo przecież Jarek podobnie jak Wiesław wie najlepiej co dla narodu jest najlepsze i jacy powinni być obywatele JEGO państwa. Nie jakieś tam żydy , czy muzułmanie lub inni uchodźcy- to przecież element niepewny, zagrażający prawdziwym Polakom albo spekulują albo roznoszą choroby i zarazki.

Jakież to irracjonalne , śmieszne i zarazem straszne.
Straszny jest ten tłum skandujący- oni w to chyba wierzą.

   Tak rodził się nacjonalizm niemiecki. Tak porywał tłumy swymi przemówieniami Hitler.
To on wpajał ludziom wierzącym mu , że są lepsi niż reszta. To on wskazywał wrogów jako sprawców nieszczęść prawomyślnych (czyli jego zwolenników). To on usuwał wszelkie przeszkody prawne konstytucyjne na drodze do pełni władzy odwołując się do woli społeczeństwa.
Czytałem niedawno, że porównanie PiS z NSDAP nobilituje pisiorów. Może.
Postawmy się jednak w okresie początków lat trzydziestych na miejscu Niemców. Borykający się z kryzysem finansowym i politycznym naród oczekiwał ZMIANY, chciał by ktoś poprowadził go z jakąś wizją celu. Hitler taki cel wyznaczył, populistycznymi hasłami zdobył w demokratycznych wyborach władzę i już jej nie oddał.

   No tak, ale nasz Jarosław Polskezbaw nie dorasta mu do pięt. Nie ma tej charyzmy, nie ma też tej sprawności politycznej ale ambicje niestety ma. Gdyby Polska nie była członkiem Unii Europejskiej to kto wie co by mu przyszło do głowy. Przecież i teraz ta przynależność mu uwiera i przeszkadza w rozwinięciu swej wizji.
Przyjrzyjmy się i przysłuchajmy się wypowiedziom czołowych polityków PiS-u. Przecież prawie co dzień pojawia się jakiś kwiatek – nawiązujący do tamtej upadłej ideologii.

   W Niemczech po dojściu do władzy NSDAP elity polityczne też bagatelizowały całą sprawę, „no cóż ten krzykacz może właściwie zrobić”, intelektualiści chociaż widzieli zagrożenie podobnie nie traktowali go jako możliwego do zrealizowania ale …. mijał czas a demokracja i praworządność stawały się tylko fasadą.
To , że nie pali się u nas książek? A czym , że jest wysyłanie krucjat różańcowych pod teatry, protesty przed wystawami, rugowanie nieprawomyślnych dziennikarzy z mediów publicznych. Polacy książek nie czytają ale oglądają telewizję. Tam muszą być „swoi” dlatego reorganizuje się media publiczne by mieć wpływ na informacje. Nie ma u nas bojówek SA? Namiastką ich są grupy kiboli i narodowców spod znaku MW, którzy gdy tylko wskaże się im wroga gotowi są znaczyć domy , wybijać szyby utrudniać przemarsz demonstracji pod „niesłusznymi” hasłami.
Nie wiele trzeba.

   Gdy uczyłem się historii to na początku wydawało mi się, że zamiany o jakich czytałem były wyraziste i dostrzegalne dla współczesnych, dziś kiedy moje pokolenie samo kształtowało historię wiem, że nie zawsze jest łatwo rozpoznać zagrożenia gdy jest się uczestnikiem choćby biernym przemian. Będąc w środku wydarzeń łatwo stracić z oczu ogląd całej sytuacji.
Dlatego to co się dzieje u nas w Polsce napawa mnie pewnym lękiem. Idziemy ale jakby wracając do czasów minionych.

   Mój jeden z ulubionych dziennikarzy Tomasz Lis napisał dziś w „Na temat” fajny artykuł.
Mnie jednak bardziej odpowiada porównanie z Niemieckim doświadczeniem, bolszewicy siłą zdobyli władzę a w Niemczech to społeczeństwo w wolnych wyborach dało zielone światło dla zmian- i tu jest większe podobieństwo do naszej rzeczywistości. Bolszewicy narzucali swe przekonania większości a hitlerowcy tą większość niejako pozyskali hasłami.

   Tak czy siak „źle się dzieje w państwie duńskim” .

   Mam jednak nadzieję graniczącą z pewnością, że Jarek i jego świta w swym pospiechu do pełni władzy w końcu się potkną i wyjdzie jedna wielka klapa. Oni są tak głodni władzy, że szybko połykają kęs za kęsem bez zastanowienia się, może się w końcu udławią większym kawałkiem który nie przejdzie im przez gardło. Podejrzewam, że może to być kawałek pod tytułem „konstytucja”.
  Tu nogi zmęczone przebieraniem mogą się rozjechać, bo ludzie jacy by nie byli ale w większości jednak swój rozum mają i wyczują , że zmiana ich ograniczy. 

    Polacy nie lubią być ograniczani, nie lubią być pouczani na każdym kroku!

To co jest naszą wadą w czasie pokoju a więc krnąbrność jest zaletą w czasie zniewolenia i to jest to o czym „przewodnia siła narodu” chyba zapomina. A mamy przecież niepokojowy czas.

środa, 16 grudnia 2015

Linuks- nie wszystko złoto co się ...


   Prawie rok temu pisałem o tym jak to przeszedłem z win. XP na Linuksa.
No tak to pięknie wyglądało. Przez rok cały byłem zadowolonym użytkownikiem tego systemu.
   Moja żona, gdy zainstalowałem jej Windows 10 twierdzi , że przedtem było lepiej a jako, że jest w zasadzie tylko zwykłym użytkownikiem i jej wierzę to stawia linuksowy Ubuntu wyżej niż Windows nawet w najnowszej odsłonie. Coś z tą niby intuicyjnością im nie wyszło.
Żona jest jednak tylko użytkownikiem a ja zaś tym, który ma to wszystko „ogarnąć” i sprawić by działało- cóż taki los faceta.
   Tu niedawno pojawił się problem. Na moim laptopie miałem obok zainstalowanego Win XP Linuksa Minta 16 Petra i chodziło znakomicie ale po użytkowaniu rocznym okazało się, że coraz częściej pojawiał się komunikat o braku miejsca na dysku. Problem ten sam sprowadziłem sobie na głowę w trakcie instalacji Minta. Ustaliłem minimalną dla tego systemu partycję – do spowodowało, że zapisywane dokumenty zapełniły ta partycję i de facto nie dało się już normalnie dalej użytkować laptopa.
   Postanowiłem podjąć radykalne kroki i sformatować cały twardy dysk pozbywając się systemu z Microsoftu instalując najnowsze wydanie Linuksa Minta 17.2 Rachela.

   Rachela – piękne imię ale przy całej tej operacji i późniejszych perypetiach trochę mi to imię zbrzydło.
Samo formatowanie ( „poszły się paść” wszystkie zdjęcia, dokumenty, muzyka KSU itp.) przebiegło szybko i sprawnie podobnie jak instalacja Racheli. Problemy pojawiły się potem.
To co wytrąca mnie z równowagi przy korzystaniu z Linuksów to brak wsparcia dla urządzeń peryferyjnych.
Instalacja karty sieciowej wi-fi to małe piwo gdy doszło do instalacji modemu USB.
Będąc w Niemczech chciałem skorzystać z mobilnego internetu, w tym celu pozyskałem czyli pożyczyłem modem Huawei 3372 i myślałem, że sprawa jest prosta- podłączam i jest. Nic bardziej mylnego.
Przez dwa tygodnie pobytu w Niemczech walczyłem by w końcu modem mógł pracować. Ściągałem programy niby instalujące modem ale nic to nie dawało. Podobne problemy miało wielu internautów, którzy na forach linuksowych szukali pomocy.

   Ja w końcu się poddałem. Przeinstalowałem system na Ubuntu 15.10, zainstalowałem odpowiednio kartę sieciową do wi-fi i zakupiłem router na kary GSM.

    Przygoda ta dała mi nauczę, że nie do końca coś co wspaniale działa jest tak do końca dobrym produktem.
 Nie, nie wrócę do Windowsów ale też nie do końca jestem zadowolony z działań programistów zajmujących się rozwojem dystrybucji linuksowych. Cóż to za system gdy nie można do niego normalnie podłączyć urządzenia zewnętrznego by działało od razu.
System operacyjny powinien to sam "załatwiać" i nie wymagać od użytkownika dodatkowych działań. 
Jeśli jak twierdza programiści to wina firm, że nie załączają do sprzętu programów startowych pod Linuksa to znaczy, że systemy te są przez producentów albo lekceważone lub niedostrzegane. Czas by w końcu ten stan rzeczy się zmienił i tu jest pole do popisu dla fanów tych wspaniałych dystrybucji. Gdy nie usunie się tych problemów nie ma co liczyć na zwiększenie liczby użytkowników. Bo niby kto chce sprowadzać na siebie problemów z instalacjami czegoś co w Windowsie samo się podłącza i instaluje.

   Przez te właśnie przeboje musiałem się uciszyć na parę dobrych dni a i teraz nie za wiele mogę publikować za względu na możliwości Niemieckich sieci internetu pre-paid, ale o tym innym razem.

Krajobraz po burzy czy tez w czasie burzy.

   Będąc w czasie ostatniego weekendu w Polsce obejrzałem marsze w Warszawie , jeden pod hasłem obrony demokracji a drugi poparcia dla rządu.
   W ogóle pod kątem obecnej sytuacji w Polsce jakoś mi się ciężej wraca do Polski jako do skansenu etniczno-religijnego. Do tego wypowiedzi J. Kaczyńskiego o „polakach najgorszego sortu” oraz „ludzi z problemami psychicznymi” powodują, że czuję się jakby wykluczony. To, że myślę inaczej niż obecnie sprawujący władzę, wg. ich kryteriów, powoduje , że nie jestem patriotą mimo że przez swoje „najlepsze lata” traciłem zdrowie, narażałem życie, poświęcałem czas by stać na strazy granicy mojego państwa (za niewielkie pieniądze), mimo że z okazji każdych świąt państwowych wywieszam flagę państwa, mimo że znam słowa hymnu , że znam w miarę dobrym poziomie historię swego kraju.

   „ Kto nie z nami, ten przeciwko nam” - to hasło dziś króluje. To nic, że głoszący je żyją w jakimś dziwnym irracjonalnym świecie oderwanym od rzeczywistości, od realiów politycznych europy. Jeśli fakty przemawiają przeciw nim to tym gorzej dla faktów. Arogancja i buta obecnej władzy nie ma w naszej historii odpowiednika.

   „Zamach stanu” pisałem parę tygodni temu, dziś to potwierdzam, to rzeczywiście jest zamach stanu , zamach pełzający jak piszą w Niemczech, powoli ale systematycznie obalane są podstawy fundamentalne otwartego demokratycznego społeczeństwa i państwa prawa.
Oglądając wystąpienia Jarosława Polskęzbaw podczas marszu poparcia dla rządzących, bo przecież nie w rocznicę stanu wojennego ( J. Polskezbaw nawet nie był internowany?! Więc co ma świętować?) zastanawiałem się jak do władzy mógł dojść taki „ktoś” , jak ludzie mogli mu zaufać, jakie mechanizmy sprawiły, że hasła populistyczno-nacjonalistyczne zdobyły taka popularność.
   Rację przyznawałem zarówno T. Lisowi i J. Żakowskiemu w ich analizach o przyczynach i podstawach zwycięstwa PiS. Były to jednak analizy z czysto politycznego punktu widzenia- marazm i zmeczenie PO, słaba kampania wyborcza itp. ale to nie wszystko. Tu musiał zadziałać jeszcze inny czynnik, coś co skłoniło ludzi o w miarę otwartych umysłach do zagłosowania na PiS.
Przecież nie mogła porwać ich nowomowa i ciągłe „odwracanie kota ogonem”.

Tym hasłem wytrychem stała się „ZMIANA”

   Zmiana stała się nadzieją na lepsze. Nadzieja to coś co porwało ludzi, co przeważyło by niezdecydowani zabrali głos i opowiedzieli się za czymś „nowym”. Nie było w sumie na kogo głosować, wciąż walczyły dwie opcje PO i PiS. Lewica z Millerem w tle nie mogła porwać zaś Nowoczesna zbyt nowy twór i do tego kojarzony z PO też nie porywał ludzi ( i tak dzięki p. Petru na szczęście odniósł sukces).
    Pisałem już po wyborach prezydenckich, że chwalenie się sukcesami Polski przez PO nie odniesie rezultatu bo ludzie nie czuja się beneficjentami tych sukcesów. Cóż z tego, że mamy autostrady, że stadiony, że kraj się rozwija, że PKB jest jedne z najwyższych w Europie, gdy zwykły obywatel nie czuje tego w swojej kieszeni. Demagogia i populizm?
Nie!
   W „Polityce” nr48 natknąłem nie na artykuł  Ryszarda Sochy pod tytułem „Drapacze z biur” opisujący polską rzeczywistość ludzi pracujących popartą zarówno badaniami statystycznymi GUS z 2008 r. jak i Raportem Komisji Europejskiej. Z 2011r. Szkoda, że rząd PO nie zapoznał się nie przeanalizował tych danych. Co z nich wynika?
A to bardzo ciekawe i zarazem smutne, choć przecież większość społeczeństwa to odczuwała ale bardziej intuicyjnie lub na własnej skórze.
W 2008 r. GUS przeprowadził badania statystyczne wśród biednych pracujących i okazało się, że Takich pracujących a jednocześnie popadających w biedę ludzi jest 6,6 proc. wśród ogółu pracujących to oznaczało ok. 2 mln. ludzi(!). Raport KE z 2011 roku mówi już o 12 proc. Pracujących w Polsce zagrożonych ubóstwem. Polska w tym raporcie wyprzedzała tylko Rumunie i Grecję. Tak. To jest chyba jedna z głównych przyczyn frustracji społecznej i  tym samych skłonności do szukania zmian, zmian swojej sytuacji.
Jak człowiek pracujący w pełnym wymiarze godzin a jednocześnie nie będący w stanie utrzymać swojej rodziny ma cieszyć się z nowych autostrad, czy stadionów? Jak ludzie pracujący by zapewnić swoim bliskim jako taki status  materialny po 10-14 godzin dziennie ma głosować za utrzymaniem tego stanu rzeczy. Jak rodziny których bliscy wyemigrowali by zarabiać godziwe pieniądze mają czuć satysfakcję? Z czego? Z tęsknoty, z zerwaniem więzi rodzinnych?

   Hasło „ZMIANA” podawana była w otoczce zmian socjalnych i to trafiło do ludzi. Że tak naprawdę chodziło o zmianę systemu demokratycznego na autorytarny to wyszło i wychodzi dopiero dziś.
Ludzie łykają gorzką pigułkę arogancji, buty i bufonady polityków PiS ciągle mając nadzieję na poprawę swojej sytuacji materialnej- jednak powoli i ta nadzieja opada. Gdy cała prawda o obłudzie i fałszu wyjdzie na jaw i dotrze do wyborców może być już za późno. Tempo zmian ustrojowych, kadrowych jest tak szybkie by wykorzystać ten jedyny moment gdy jeszcze tli się w społeczeństwie nadzieja.

   Działania KOD- u popieram jak większość „normalnych” ludzi, popieram też działania Nowoczesnej bo tylko w taki sposób mogę wyrazić swój sprzeciw wobec zawłaszczania państwa przez PiS. Jednak nie widzę realnej szansy na zmianę w chwili obecnej kursu rządzącej koalicji PiS- Kukiz15 dlatego, że oni nie przyjmują do siebie żadnych argumentów. Nic nie jest w stanie ich wytrącić z toru ich myślenia. Przykład? Niedzielny program „Kawa na ławę” i wypowiedzi p. Kempy. To szczyt szczytów arogancji. Pouczała wszystkich obecnych, ba nawet obrażała współrozmówczynię- czy z takimi ludźmi można uprawiać dialog społeczny? Chyba nie bo oni nie chcą rozmawiać, Oni mają rację jedyną i słuszną. Jak bolszewicy.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Facet co z RYNKI je....

   Ciekawy tytuł? A jeśli chodzi o „rynkę” to nie ma nic wspólnego (chyba) z ręką. Choć powiedzenie „Jadł z ręki” czyli był posłuszny, uległy jest bliskie fonetycznie ale nie ma nic wspólnego z uległością a raczej z okazem niezależności, ekstrawagancji czy też buntu wobec obyczajów i dobrego wychowania. Może trochę nie do końca bo przecież są restrauracje gdzie podaje się dania w garnkach czy też na patelniach klientowi do spożycia.
Mam czasem taki zwyczaj , że końcówkę przygotowanego posiłku, gdy jest w garnku lub na patelni, lubię sobie podgrzać i bez przekładania na talerz zjadam prosto z naczynia.

Feee, nie ładnie! Nie kulturalnie! No ,jakże tak można!

Przyznaję się bez bicia- czasem to zwykła lenistwo- nie trzeba myć tyle naczyń.
Bzdura! Przecież mam zmywarkę.
No to już nie wiem, ale chyba lepiej mi tak smakują odrzewane dania.- Niech tak będzie.

   Sęk w tym, że po zamieszkaniu z moją Małgorzatą, kiedyś bardziej lub mniej świadomie podgrzałem obiad dla niej, wracającej po całodziennym dyżurze. Gdy ona sobie nałożyła na talerz swoją porcję ja wziąłem pozostałą część gulaszu wraz z patelnią i zajadam smacznie- zadowolony z siebie.
Małgorzata przyjrzała się mi raz, drugi i rzecze:
- Chłopie, ty z rynki jesz?
- Tttaaak. - wydukałem.
- To nie możesz sobie nałożyć na talerz?
- Powtórz Kochanie jeszcze raz … z czego ja jem?
- No .. z rynki to znaczy z patelni!- nie rozumiejąc o co mi chodzi odpowiedziała moja ukochana.
- No, właśnie z RYNKI.
- A co to jakieś złe określenie? No wiem, że może nie tak powinnam powiedzieć, ale u nas mamusia tak zawsze mawiała -RYNKA, więc mi się wymsknęło.
- To bardzo dobrze. Super! Takiego określenia nie słyszałem prawie od kilkunastu lat.

   Moja babcia zawsze mawiała „rynka” na określenie małej głębokiej patelni z długa rączką, lub na mały garnek do mleka- ot , takie trochę uniwersalne określenie pasujące do małych naczyń kuchennych, które jak sądzę po skojarzeniach z „ręką” maja być poręczne, podręczne czyli niewielkich rozmiarów. U nas w domu rodzinnym nie pamiętam by takie słowo padało, może ale widać było ono sporadycznie używane. Tym samym w moim domu i mojej rodzinie ten wyraz był nieobecny.
Aż tu naraz pojawia RYNKA. A niech to!

   Zaraz zaczęliśmy porównywać niektóre znane nam nazwy rzeczy czy czynności, które są już dziś mało spotykane ale gdzieś tam w domach z długoletnimi tradycjami się uchowały.
Co tak naprawdę oznacza słowo RYNKA to nie wiem i tak na prawdę niewiele mnie to interesuje. Ważne, że w życiu spotkałem kogoś Kto ma te same korzenie, kto ma podobne słownictwo. Choć nie znałem określenia „ pies znowu wytarpał dziurę pod piwonią” to jednak większość ciekawych „słówek” znamy i rozumiemy się. Wiemy co to znaczy „przynieś cebrzyk”, „już śniadałem” lub na przykład „wyplewiłam” czy też „ jest w nakastliku”.

   Ciekawe są takie regionalizmy a jednocześnie archeologizmy, bo świadczą o naszej przeszłości jak na przykład nazwy hebel czyli strug to pochodząca z j. niemieckiego nazwa świadczy, że pochodzimy z zaboru niemieckiego lub austryjackiego. To spuścizna naszych przodków a zarazem i bagaż z jakim żyjemy bo w tych słowach zawiera się często też jakość i sposób postrzegania świata.
Inną sprawą jest to, że gdy spotkamy na swej drodze życiowej kogoś o bliskiej nam przeszłości to jakoś łatwej nam nawiązać kontakt a i kontekst spraw postrzegany przez nas jest podobny.
Tak było ze mną i Małgorzatą.

   Szkoda, że takie pojęcia językowe odchodzą w przeszłość, nasze dzieci już ich nie znają lub udają,że ich nie rozumieją. Zatracamy tym samym swą indywidualną przeszłość i tym samym budować przyszłość jest trudniej ale oni (dzieci)jeszcze o tym nie wiedzą. Kiedyś może przy jakiejś okazji wspomną o tych dziwacznych nazwach jakimi posługiwali się ojciec, matka,babcia czy dziadek…. Może kiedyś.
   Na historię składają się różne rzeczy: wielkie wydarzenia, polityka, nurty społeczne ale też i życie każdego człowieka, jego obyczaje, mowa i doświadczenie życiowe. Z ilości pojedynczych historii życiowych tworzy się historia narodów i świata.

Od małej RYNKI doszedłem do historii globalnej ale tak to chyba wygląda.

   Puki co, nadal jestem facetem, który czasem wyjada z rynki bo tak mi smakuje. Trudno.
Jakoś dobre wychowanie i obycie kulturalne mi w tym nie przeszkadzają a wręcz odwrotnie. Twierdzę, że ważne jest to kim jest się tak naprawdę, a nie tym za kogo nas inni uważają i nie pomaga tu całowanie po rękach kobiet pod gołym niebem jak słoma z butów wystaje bo nie rozumie się prostych zasad.


niedziela, 22 listopada 2015

Jarosław "polskęzbaw" czyli zamach stanu po polsku?

   Kończąc poprzedni post zażartowałem sobie ( nieświadomie), że w Polsce mamy też zamachy tyle, że polityczne. Po zaledwie paru dniach okazuje się, iż faktycznie dokonuje się zamach stanu.
Prof. Stępień i prof. Zoll delikatnie to nazywają i okreslają ale fakt jest faktem – Jarek i jego grupa dokonuje w Polsce przewrotu politycznego zaledwie w parę tygodni po wyborach parlamentarnych. Chociaż gdyby robili to później nie robiłoby to różnicy, jednak maska spadła szybko, szybciej niż wszyscy się tego spodziewali.

   Pani „jęcząca” Beata zgodnie z zapowiedziami przedwyborczymi miała powołać autorski gabinet fachowców ale jak było to do przewidzenia – była tylko figurantem mającym wygrać wybory i nic więcej. Rząd tak faktycznie, wysyłając przyszłą a obecną Premier na urlop powołał Jarek z grupą swoich zaufanych ludzi. Resortu siłowe czyli te służące utrzymaniu władzy Jarek obsadził swoimi najbardziej oddanymi ludźmi a ministerstwa związane z gospodarką pozostawił do obsadzenia przez Beatę (choć oczywiście za aprobatą wodza). Słusznie- naobiecywała ludziom to niech teraz martwi się jak to ma zrealizować. Jarek takimi „drobiazgami” głowy sobie nie będzie zaprzątał a w zasadzie taki układ daje mu tą swobodę, że w przypadku niemożności zrealizowania wszystkich obietnić wyborczych ( a to przecież jest pewne na 100%) będzie mógł spokojnie i z aprobatą społeczną- wiecową usunąć dziś trochę zbyt jak na standardy PiS Beatę Szydło usunąć.
PiS wygrał wybory ale to nie PiS sprawować będzie władzą tylko najbliszsi współpracownicy Jarosława.
   Zarzucano PO jakoby zawłaszczała Państwo ale to co dzieje się obecnie to już nie zawłaszczanie lecz „przejęcie w posiadanie”.
Zamach na Trybunał bo jak to inaczej nazwać gdy ustawę głosuje się w sejmie w nocy przy wyłączonych kamerach, w ekspresowym tempie podpisuje ją „plastikowy” przezydent i zaraz zostaje opublikowana. Plastys ułaskawił Kamińskiego mimo że wyrok nie był jeszcze prawomocny- ewenement prawniczy.ale cóż tam, Duda jest specjalistą od ułaskawień.
To nie wszystko- trwa czystka w służbach specjalnych a w mediach usuwa się „nieprawomyślne” audycje i dziennikarzy.

   Jarek nie popełnia błędów. Ten scenariusz był już przygotowany wcześniej i rację ma moim zdaniem red. Tomasz Lis, że to dopiero początek. Jak do tej pory miałem czasem odmienne zdanie i inaczej postrzegałem fakty to teraz przyznaję rację panu Tomaszowi- „czapki z głów”.
Tempo zmian jakie dokonują się w Polsce ślwiadczy o tym, że Jarosław „polskęzbaw” wyciągną lekcję z poprzednich swoich rządów- nie daje społeczeństwu szansy na „przejrzenie na oczy” na refleksję co wyborcy zrobili temu krajowi w czasie wyborów. Realizuje swe pomysły szybko by gdy opadnie kurz, było już za późno na jakie kolwiek zmiany, gdyż to On będzie miał wszystkie prerogatywy do sprawowania pełni władzy na wzór dyktatorski. Innymi słowy buduje swoje własne państwo według własnych zasad korzystając i jednoczesnie podsycając wzburzenie i zaniepokojenie opinii publicznej sprawą terroryzmu i uchodźcami z Syrii.
Tak naprawdę to nie PiS wygrało wybory, wybory wygrał wódz z jego przyboczną świtą ( Duda, Szydło i Mastalerek są jedynie pionkami w grze).

 Kiedy dojdzie to w końcu do świadomości wyborców!

   Jak do tego mogło w ogóle dojść? Jak mogło społeczeństwo w gruncie rzeczy demokratyczne i wydawać by się mogło wykształcone powierzyć losy kraju takiej grupie ludzi?
Pisałem już wcześniej o retoryce jaką posługiwał się Jarek na wiecach, że jako żywo przypominają mi tą z jaką NSDAP doszło do władzy w 1933 roku. Po tamtych wyborach też nikt nie uważał w Niemczech , że to coś co poprzedza katastrofę. Nikt też nie traktował poważnie tzw. krzykaczy. Większość uważała, że po upadku republiki waimarskiej to jedynie chwilowe zamieszanie a potem nastąpią normalizacja i rozwój- tak się jednak nie stało. NSDAP szybko obsadziło kluczowe uwcześnie urzędy i już nie oddały władzy. Analogii jest więcej- cenzura i niszczenie kultury innej niż zalecana bo czymże jest organizowanie pikiet różańcowych i wywieranie wpływów na dyrektorów teatrów i kin jak nie cenzurą. Czym się różni palenie książek „nieprawomyślnych” od usuwania dziennikarzy ( ksiązki teraz mało kto czyta a telewizję ogląda większość)?
Czym się różni nagonka na Żydów a obecna na Syryjczyków i wyznawców islamu oraz wszelkich wyznań imigrantów, którzy roznoszą bakterie i powodują choroby?

   Żal mam w tym wszystkim do Platformy Obywatelskiej , bo to oni podczas kampanii prezydenckiej byli zachowawczy, bez ikry i bez inwencji. Przypominali grube obżarte ryby, niemrawe i niezdolne do walki o przetrwanie. To, że po przegranej kampanii prezydenckiej z w sumie „nikim” nie włączył się działaczom PO instynkt polityczny i działali jakby w szoku, bez woli walki to świadczyć może jedynie o tym, że nie dorosli do swych ról. Sama pani Ewa Kopacz nie była w stanie wygrać wyborów zwłaszcza „podgryzana” przez opozycję wewnątrzpartyjną. Zabawa Schetyny w gry podjazdowe o przywództwo w partii może się skończyć tym, że będzie przewodniczącym tylko nie wiadomo czego.

   Współczuję panu Petru, jako jedyny z opozycji parlamentarnej może i chce sprawować względną kontrolę nad poczynaniami większości ale bez wsparcia PO taka kontrola jest niemożliwa. Z kolei PO chętnie wchłonęła by Nowoczesną ale to byłoby tylko pożegnaniem się pana Pertru z tymi wyborcami, którzy tak jak ja, widzą w nim coś nowego i coś co daje szanse na przyszłość.

Teraz trochę optymizmu w tym całym zamieszaniu.

   Jeśli Jarek będzie tak nadal działał to nie wróżę mu drugiej kadencji. Przecież każdy kto ma, jak to mawiał mój nauczyciel z liceum, iloraz inteligencji choć o 1 stopień większy od szympansa zobaczy o co tak naprawdę chodzi i pogoni to „towarzystwo” przy urnach. Wtedy najwyższy czas na delegalizację tej partii, gdyż moim zdaniem już dawno powinno to się odbyć. Jedną z największych zbrodni w sensie kodeksu karnego są przestępstwa przeciw Państwu a PiS nie tylko podrzegał do takich uczynków jak i teraz je samodzielnie dokonuje. Czas by temu położyć kres.
Swoją drogą - jeśli mają takie parcie na trybunał to kogo chcą tak szybko przed nim postawić?jeśli polują na wolnych i niezależnych dziennikarzy jak Tomasz Lis to jak ma wyglądać wolna prasa?
Odpowiedzi na to pytanie padną już chyba w nadchodzących dniach, bo tempo zmian jest stachanowskie jak za dobrych bolszewickich czasów.
Kto nie z nami ten przeciw nam! Hurra!
Bo i PiS-owi do faszyzmu i bolszewizmu bardzo ale to bardzo blisko- mimo, iż te ideologie są w tej części Europy zakazane prawnie.

   I tym huuuura optymistyczno – pesymistycznym akcentem na dziś kończę. Nie jestem z PiS-u więc potrzebuję trochę czasu na przemyślenia.

   Aaaaa , jeszcze jedno, może już niedługo za taki tekst grafomański ale nie „jedynie słuszny: trzeba będzie odpowiedzieć w sądzie, więc dobrze chyba, iż jestem w Niemczech- to tka pociecha i lek na tęsknotę i nostalgię.


  Pisarze do piór, nauczyciele do nauczania, robotnicy do pracy, rolnicy do dopłat, dzieci do 500 zł, platformersi do paki a Jarek do rządzenia! Huuraaa! Słowem- ciekawe czasy na czekają, śmieszne i straszne zarazem.

czwartek, 19 listopada 2015

Uchodźcy to nie terroryśc.i

   Po ostatnich wydarzniach w Paryżu długo zastanawiałem się czy w ogóle zabrac głos. Moje ukochane miasto zostało zaatakowane przez terrorystów, misato do którego chetnie bym wrócił chocby jutro. Tragedia ludzi, miasta i całej Francji, a może tez i całej Europy. I tu pojawia się cos co skłoniło mnie do zabrania jednak głosu.
    Przeczytałem posuniety przez jedna ze znajomych tekst „Zdychaj Francjo” opublikowany na internecie i nie wytrzymałem zabrałem głos okreslając ten tekst jako co najmniej głupi i szkodliwy. Tak – szkodliwy bo powiela kalkę jaka funkcjonuje w śwaiadomości nie tylko Polaków ale i mniejszosci społeczeństw w Europie.

   Pisałem tu już o zjawisku jakie wystepuje i jest dość powszechne tzw. analfabetyzm funkcjonalny, czyli coś co oznacza, że choć ludzie umieja czytać i pisać, są w stanie niejako zrelacjonować jakieś zdarzenie ale go nie rozumieja. Nie rozumieją bo nie maja wiedzy. A niby skad mają ją wziąć? Przecież czylenictwo w Polsce „leży na łopatkach” (ludzie z wyższym wykształceniem przyznają się że nie przeczytali jednej ksiązki w roku a gazety czytają sporadycznie czyli raz na kilka miesięcy), media zamiast edukować powielają sereotypy, nakręcają tylko spiralę napiecia goniąc za newsem, za tragedią, za wzburzeniem ( to robi oglądalność a tym samym kasę). Ileż bzdur pojawia się na necie o tym jakoby uchodźcy atakowali autokary, w Szwecji niby są rejony autonomiczne żądzone wg prawa szariatu- nikt tych informacji nie weryfikuje ba nawet Jarosław palnął w przemówieniach parę takich głupot i choc potem były zdementowane ale cóż tam – one żyją już własnym życiem jako prawda objawiona.
   Skąd ludzie mają wiedzieć cokolwiek o islamie jak w szkołach uczy się tylko religii a nie tak jak powinno być religioznawstwa.
Nie rozumieją , że ich obawy to coś co tylko potęguje zagrożenie. To nie polityka multi-kulti ponosi porazkę ale społeczeństwa. Bo jak zintegrować przybyszy jak zamiast pracy, dobrego nastawienia serwuje się im jedynie socjal a potem wytyka palcami, że  nie pracują, nie wnosza nic do społeczeństwa. Dajcie im szanse. Wśród nich są lekarze, inżynierowie informatycy i inni specjaliści. Jak nie ma się wiedzy łatwo jest wzbudzić obawę i strach przed nieznanym mimo że w Polsce żyjemy obok muzułmanów od 600 lat!

   Sporo czytałem o zjawisku uchodźców zarówno uciekinierów porzucających swe kraje w obawie przed śmiercią jak i emigrantów ekonomicznych. Artykuły w prasie polskojęzycznej ale napisane na podstawie wypowiedzi i badań socjologicznych przeprowadzanych właśnie we Francji. Problem jaki tam występuje wypisz wymaluj pasuje do Polski. Polska do tej pory jawiła się jako państwo otwarte i przyjazne ze swoją chrześcijańską miłością bliźniego i tolerancją. Jednak gdy przyszło co do czego, to jedno z dwóch najważniejszych wg. Chrystusa przykazań miłości zostało wykreślone ze świadomości „polaków-katolików” bo jakże miłować bliźniego swego tak jak Chrystus nas umiłował gdy to jest Arab? Typowa polska obłuda i zakłamanie. Tak też i jest w Europie zachodniej – oficjalnie państwa przyjmują emigrantów dają socjal i wsparcie ale … przeważnie na tym się kończy.
Małe społecznosci lokalne witają uchodźców, ba nawet zapraszają ich do swych miaseczek i wiosek bo bez nich grozi im wyludnienie i pogorszenie jakosci życia. Proste – gdy wyjeżdża miejscowy piekarz to grozi ludziom brak chleba lub wyższe ceny na sprowadzany z innego regiony itp.
I nie w tym rzecz, że jest ich coraz więcej, ale w tym z czym się spotykają. Przeważnie pierwsze pokolenie emigrantów żyje spokojnie, bez problemów próbuje przebijac się i pnie się coraz wyżej na drabinie społecznej, walczy o poprawę jakosci życie ale drugie pokolenie już inaczej patrzy na zastany świat. Zaczyna porównywać jakość swego życie do jakości życia równieśników- miejscowych, szanse na rozwój i peryspektywy na przyszłość. Część z tego pokolenia próbóje śladami swych rodziców walczyć o swoje a część popada w agresję, buntuje się, readykalizuje swe poglądy ( większość sprawców Eurpejskich zamachów terrorystycznych dokonali ludzie urodzeni w tych krajch ).
Jak dowodzą badania socjologiczne przeprowadzone w Paryżu „niefrancuz” ma 30% szans na znalezienie pracy a gdy tylko doda się w CV wyznanie islamskie to procent ten maleje do 14. Jak się dziwić temu oburzeniu młodych, gdy widzą tą nierówność? Stąd brały się „plonace przedmieścia”, stąd wywodzi się tez radykalizm. Ekstremiści islamscy potrafili i potrafią nadal wykorzystać tą falę niezadowolenia i frustracji podsuwając w pewnym sensie atrakcyjną ofertę religijną- śmierć w zamian za życie wieczne. Inna drogą- to trzeba mieć nieżle wyprany mózg by stać się terrorysta samobójcą, ale tym akurat zajmują się chyba specjaliści religijni ( u nas też to robią na większa skalę ale w innym celu- dla władzy i pieniedzy).

   Teraz przejdę do faktu samych zamachów. Najwiekszą poszkodowana grupą ( nie wyłączając ofiar i ich rodzin bo im współczuję z całego serca) jest w tym wszystkim grupa uchodźców- Syryjczyków- bo to przeciw nim zwróciła się teraz opinia społeczna (przynajmniej w Polsce)  a przecież oni tylko uciekali właśnie od takich zadrzeń jakie miało miejsce w Paryżu, tyle że oni mieli to co dziennie. Bo zwróćmy uwagę, że zamach na rosyjski samolot a ofiar było więcej niż w Paryżu nie wzbudziły takiego zainteresowania i nie zwróciły takiej uwagi świata. Dlaczego? Bo samolotem nie każdy lata a na ulice wychodzi każdy, wielu też chodzi do klubów, czy na stadiony, na mecze. Tu pojawiło się coś co wytrąca nas z poczucia bezpieczeństwa- nie jesteśmy nigdzie bezpieczni. To coś co nas porusza bo dawno w naszej Europie nie znaliśmy takiego zagrożenia na co dzień.

   Sam terroryzm to przecież powinien być dla Europy chleb powszedni. Zamachy na Cara Rosji (maczali w tym palce i Polacy), zamachy bombowe na królów, czy nawet udany na Księcia Ferdynanda w Sarajewie. Potem, już po II wojnie światowej zamachy ETA, IRA, Czerwone Brygady, grupa Bader- Mainchoff . Francja miała swoją Akcje Bespośrednią z którą w końcu sobie poradziła skutecznie- majstersztyk. Tak też będzie i teraz tyle, że wymaga to spokoju i wzmożonej pracy służb bez nacisków politycznych.
Ważne by terroryści nie mieli poczucia sukcesu bo to tylko posunie ich do dalszych działań. Niestety głosy jakie do mnie docierały w niedzielę, a także w czasie rozmów z ludźmi odnoszę wrażenie, że oddaliśmy pola trrorowi. Ludzie zupełnie nie rozumieją , że to nie uchodźcy podkładaja bomby i strzelaja do ludzi, że to nie islam jest wrogiem, bo to religia z gruntu rzeczy tak samo pokojowa jak chrześciajaństwo- przykazania są takie same. Nigdzie w Koranie nie jest napisane – idź i zabijaj niewiernych. Tak samo jak w Ewangeliach a mimo to chrześcijanie wymordowali w swej historii miliony ludzi w imię swego Boga.

   Obecna sytuacja jest wynikiem zabawy mocarstw w urządzanie świata po swojemu. Rosjanie wspierają reżim w Syrii po to ich ostatni przyczółek do kontroli tego regionu świata a Amerykanie dofinansowali i uzbroili bojowników mających go obalić tyle, że mając broń  i pieniądze postanowili iść na „świątą wojnę”. Turcja znów otworzyła granice by załatwiać swoje sprawy z Kurdami rękami bojowników ISIS. Obalanie dyktatorów Husajna czy Kadafiego uzbrajając i finansując opozycję bez rozpoznania do czego ta opozycja dąży to kroki prowadzace do obecnej sytuacji. Teraz można by szybko, w przeciągu paru miesięcy doprowadzić do upadku ISIS – wystarczy odciąć finansowanie i dostawy broni. Kubę amerykanie skutecznie potrafili izolować więc i tu można… nie, nie można. Nikt nie jest tak naprawdę tym zainteresowany. Ktoś kupuje ropę od terrorytów, ktoś zarabia na handlu z nimi. Ktoś sprzedaje im broń.
Nawet Polacy , niby z kregów chrześciańskich uczestniczą w dostarczaniu broni terrorystom w Wielkiej Brytanii a nawet walczą w Syrii po stronie islamistów- coż jak widać z fanatyzmu do fanatyzmu jeden krok.


   Po tym wszystkim mam tylko nadzieję, że nie damy się jako Eropejczycy zastraszyć, przyjmiemy uchodźców, emigrantów zarobkowych ( przecież miliony Polaków jako emigranci pracuje i żyje w Wielkiej Brytanii , Niemczech, Francji itd. ) może i też terrorystów ale służy specjalne wyłowią ich i trafią oni tam gdzie ich miejsce- do więzienia.
Mam nadzieję, że Francja nadal pozostanie krajem świeckim bo tylko takie kraje gdzie wyznanie jest prywatną sprawą obywatela mają szanse oprzeć się tzw. islamizacji i wszelkim fanatyzmom religijnym czego i Polsce życzę.

Może za jakiś czas znowu usiądę na Polach Marsowych by podziwiać wiosnę i piękną wieże Eifela.

P.S. Na świecie zamachy na ludzi a w Polsce zamach na Trybunał Konstytucyjny, na system ułaskawień (jak można ułaskawić kogoś kto ma wyrok nieuprawomocniony?- geniusz Duda), zamach na Szydło- miała tworzyć rząd ale Jarek ją w tym wyręczył,po co ma się kobieta męczyć (?!),  zamach na rozsądek i logikę – PiS u władzy. No i oczywiści odgrzewamy stary kotlet czyli „nasz zamach smoleński”.

niedziela, 8 listopada 2015

Wydudania ciąg dalszy.

   Chciałbym się cieszyć swa oceną kandydata na prezydenta RP wystawioną jeszcze w maju i mieć dziką satysfakcję, że prawidłowo oceniłem tego imć pana ale to przecież żadna satysfakcja i żadne odkrycie. Tego człowieka oceniało podobnie jak ja większość świadomych dziennikarzy i obserwatorów sceny politycznej.

   Wyborcy dali się uwieść jego hasłom o aktywnej polityce i oczekiwali faktycznej aktywności w działaniach na rzecz społeczeństwa i kraju. Dziś widać, że lepiej by tej aktywności nie było bo co nie zrobi lub gdzie nie pojedzie ten pan to popełnia gafy, błędy lub wygłasza delikatnie mówiąc dość kontrowersyjne by nie powiedzieć kompromitujące nas w oczach świata mowy.
Na wewnętrznym, naszym podwórku jego działania wpisywały się w kampanie wyborczą PiS-u i to mogę ostatecznie zrozumieć, że spłacał dług zaciągnięty u Beaty Szydło za swą zwycięską kampanię. Jednak kampania wyborcza się skończyła a pan PAD dalej brnie w jakieś gry polityczne wyznaczając pierwsze posiedzenie sejmu w dniu szczytu UE na Malcie, gdzie zapadną znaczące dla nas czyli Polski decyzje o kierunkach polityki Europejskiej w zakresie polityki emigracyjnej. Wychodzi na to, że nie będzie nas nikt tam reprezentować przez ….no właśnie, błąd czy też celowe zagranie Kancelarii Prezydenta.

   Jeśli to błąd to z jednej strony to śmieszne a z drugiej straszne by nikt w kancelarii nie wyłączając PAD nie sprawdzał co ważnego dla Polski dzieje się w najbliższych dniach i gdzie obecność przedstawicieli naszego kraju ma kluczowe znaczenie by nie dać się zmarginalizować jako średniej wielkości kraj UE.

   Jeśli to celowe działanie to też nie wróży nam nic dobrego bo świadczyć to może o dwóch rzeczach, albo nikt PAD nie wytłumaczył że kampania wyborcza już się skończyła lub też, i to jest jeszcze gorsze, że PAD jest nie tyle prezydentem co zwykłym aparatczykiem partyjnym przedkładającym interes partii nad interesem narodu by tylko postawić na swoim i dokopać opozycji.
Innych logicznych wytłumaczeń jego postępowania nie widzę.


   Pan PAD jest w swym działaniu jednak konsekwentny, mimo wszystko. Zapowiadał zaraz po zaprzysiężeniu, że będzie kontynuatorem polityki Prezydenta L. Kaczyńskiego i tego akurat słowa dotrzymuje. Sądziłem, że gorszej prezydentury nie będzie ale PAD jest człowiekiem bardzo ambitnym i stara się jak może by prześcignąć swego mentora o zejść jeszcze niżej. Już po półrocznym sprawowaniu urzędu widać, że ma szanse osiągnąć dno. On po prostu nie wie na czym ten urząd polega, nie widać u niego żadnych predyspozycji do sprawowania tego urzędu.
Wetowanie ustaw hurtowo i bez namysłu tylko dlatego, że przyjęte przez poprzedni parlament, bez sensownego uzasadnienia, świadczy o małostkowości – to nie przystoi Prezydentowi.

   Przez chwilę, po wyborach, sadziłem że Duda jako jedyny którego Jarosław nie może odwołać z urzędu będzie starał się choć trochę usamodzielnić, widząc co dzieje się wokół montowania przez Beatę Szydło jej gabinetu, że ją wesprze, da jakiś sygnał aprobaty ale jak widać po jego poczynaniach, wpisuje się główny nurt PiS-u i nie wykorzysta swojej szansy na niezależność. Tak więc PAD wbrew swoim zapowiedziom nie tylko nie chce być Prezydentem wszystkich Polaków ale nawet nie wszystkich członków swojej opcji politycznej- jest Prezydentem Jarosława i narzędziem w jego rękach.


    Może lepiej by było gdyby pilnował li tylko żyrandoli w pałacu byłoby chyba nam wszystkim lepiej.

czwartek, 29 października 2015

Po wyborach- krajobraz po burzy cz.II

Tak. Ponownie powraca ten tytuł.

   Jesteśmy po wyborach parlamentarnych i obudziliśmy się w poniedziałek znów w krajobrazie po burzy.

Burza ma to do siebie, że po niej na wierzchu pojawiają się śmieci do tej pory gdzieś tam schowane, ukryte i zapomniane.
   Podobnie stało się 25 października. Na wierzch wyszły" śmieci". Zatryumfowali ludzie z wyrokami, bez żadnych kompetencji, bez wyobraźni bez... przygotowania.
Pojawiają się liczne komentarze i oceny takiego stanu. Zgadzam się z wnioskami red. Tomasza Lisa, który dość trafnie opisał mechanizmy dojścia do pełni władzy PiS.
Zgadzam się również z opinią umieszczoną na FB , nie pamiętam już kogo a mówiący o tym, że zaniedbaliśmy edukację obywatelską, prodemokratyczną, no ale kto ma kształtować tą edukację, jeśli sam osobiście jednego z nauczycieli historii w liceum, członka PiS, który nie dostrzega analogii w retoryce i działaniach Jarosława K. z tym co stało się w Niemczech w 1933 roku.

   Będąc na wakacjach w tym roku w moim rodzinnym mieście Ustrzyki Dolne, podziwiałem rozwój tego miasta. Odnowiony rynek, uzupełniona zabudowa pierzei południowej, ul. Bełzka w końcu przypominająca ulice w mieście a nie na wsi, nowa hala sportowa itd., itd. - dlaczego mieszkańcy odrzucili w wyborach burmistrza, który do tego doprowadził? Zapomnieli, że rynek to był zarośnięty krzakami i drzewami skwer, otoczony parkingami, miasto było bez charakteru i bez jakiejś wizji miasteczka, ot .. takie kilka domów i trzy u lice na krzyż.
Podobną amnezję mają mieszkańcy kraju, zapomnieli, że wybudowano autostrady, odnowiono nasze miasta, kraj przeszedł bez recesji przez kryzys ekonomiczny, który wstrząsnął całą Europą i pognębił bogatsze kraje. Tak to już chyba jest, że łatwo przyzwyczajamy się do dobrego i szybko zapominamy jak żyło nam się bez tych udogodnień, przed poprawą. Chcemy więcej i więcej.

   Czy można było zarówno w Ustrzykach jak i w Polsce zrobić więcej i lepiej? Na pewno tak. Pamiętać jednak zawsze należy, że nie popełnia błędów ten co nic nie robi.

Jeszcze jeden aspekt porażki sił demokratycznych chciałbym poruszyć a mianowicie to o czym wspomniała p. Ewa Wilk w artykule „Nie myślę, a jestem” w przedwyborczym jeszcze wydaniu „Polityki” opisuje ona tam zjawisko z jakim zmagamy się w Polsce a mianowicie analfabetyzm funkcjonalny. Ciekawy artykuł. Analfabetyzm ten to nie tylko domena Polski ale całej Europy i świata z tym, że na zachodzie z tym się walczy a u nas temu się hołubi bo łatwiej jest rządzić i pozyskiwać głosy wśród ludzi zagubionych. Sukces „plastika” i teraz demagogicznej, jęczącej Beaty polega na wykorzystaniu właśnie tego zjawiska. Hasła sprzeczne ze sobą, obietnice nieracjonalne i niemożliwe do wprowadzenia w życie to nic, do ludzi to nie trafia, jak i opieranie się na odpowiedzialnym i racjonalnym tłumaczeniu , że coś jest nie do przeprowadzenia bo brak jest zabezpieczenia finansowego projektu. Jak jednak wytłumaczyć w kampanii wyborczej zasady budowy budżetu państwa ludziom nie potrafiącym wyliczyć oprocentowania i zysków z lokat. Polecam jeszcze raz ten artykuł.

   Stało się. Jaki wybór zapadł taki zapadł i musimy z tym żyć. Za te przyszłe rządy niestety zapłacimy WSZYSCY. I to jest smutne w tej całej sytuacji.

   Może jednak tak miało być, by wszystkie śmieci wyszły na światło dzienne, bo gdy przyjdzie czas sprzątania to łatwiej będzie je usunąć, zebrać i wyrzucić tam gdzie ich miejsce- w polityczny nie byt.
Na dziś nam pozostaje jedno patrzeć na ręce tym ludziom by jak najmniej zniszczyli i jak najmniej nam zaszkodzili- trudno będzie, ale nie mamy innego wyjścia. Czekamy na ile jęcząca będzie samodzielna, bo sam Jarek rządzić Polską nie potrafi co już raz udowodnił. Rządzenie krajem to nie rządzeniem w partii, kierowanie lizusami- tu są ludzie o nie zawsze takich samych poglądach i nie da się ich zwolnić, wydalić czy też zastraszyć.
Tylko, czy Beata jest w stanie rządzić Polską skoro nie potrafiła miastem?


   Zobaczymy. Szkoda tylko zmarnowanych lat. Nie, nie sądzę by przetrwali pełną kadencję. Nie potrafią i nie dadzą rady a winą obarczą media i opozycję- jak zwykle.  

niedziela, 25 października 2015

Jesień, jesień....

    Nigdy nie lubiłem pogrzebów a i teraz nie jest to dla mnie przyjemność uczestniczenie w takich uroczystościach ale dziś żałuję, że nie mogłem być na dwóch niedawno odbywających się.
Cóż, chyba to już z nami tak jest, że im więcej życia za nami a mniej przed, to zmieniamy swe obyczaje- nie, nie tak do końca- ja nadal nie lubię i chyba nigdy nie będę w stanie zaakceptować pożegnań na cmentarzach. Są ludzie, znam ich, którzy „biegają” po pogrzebach, nawet ludzi których dobrze nie znali. Może to takie czerpanie sił i otucha, że tym rzem to jeszcze nie ja, może to swoiste zaczarowywanie przyszłości i śmierci-oswajanie się z nią.
Nie, dla mnie odejście to „odejście”. Było się i nie jest. Ot i wszystko. Co po człowieku pozostaje? Nagrobek nad który może kiedyś ktoś przyjdzie i zatrzyma się chwilę? Nagrobki, ceremonie pogrzebowe nie są chyba tyle ważne co to co człowiek pozostawił po sobie w sercach i umysłach innych ludzi. Ważne są myśli i emocje jakie wywołuje się w ludziach. To są wspomnienia czasem radosne, czasem śmieszne, a czasem smutne ale zawsze jakieś- to ślad jaki pozostawiamy po sobie.
Można jeszcze wspomnieć o biologicznym sensie naszego trwania i odejścia a więc o przekazaniu życia następnym pokoleniom, powieleniu własnego DNA.

   Popijając dziś rano kawę patrzyłem jak za oknem , powoli porywane lekkim wiatrem opadają liście z drzewa. Prozaiczny widok i w sumie trochę kiczowaty w swym pięknie. Taka sobie metafora życia. Rodzimy się , rośniemy, piękniejemy, zachwycamy będąc w stanie pełnego rozkwitu a potem najpierw z wolna tracimy swe kolory, kształty by w końcu porwanym być przez wiatr opadamy na ...ziemię bezwolnie i bez życia.

    Opisywałem już moje zafascynowanie filmem „American Beauty” , jest tam przepiękna scena tańczącej na wietrze plastikowej torebki, reklamówki. Przepiękna scena bo przekłada się bezpośrednio na życie bohaterów filmu. Wzloty i upadki, uniesienia i poddanie się sile przeznaczeniu, chwilowe zatrzymanie jakby w zastanowieniu i ponowny wzlot by spać z impetem na beton- bo takie jest to nasze trwanie. „Marność nad marnościami” rzekłby mnich ze średniowiecznego klasztory ale go na szczęście tu nie ma. Ta scena i w ogóle ten film bardzo do mnie przemawia (akcja też jest umiejscowiona na początku jesieni a kończy się widokiem ogołoconych drzew i liści zalegających na ulicy).

    Dlaczego mimo takich obrazów tyle we mnie optymizmu i planów na przyszłość? Bo to nasze życie dlatego, że takie kruche należy maksymalnie wykorzystywać, czerpać z niego ile się da, nie tyle otaczać się rzeczami ile emocjami i przeżyciami- bo to w nas pozostanie do końca naszych dni i to pozostawimy po sobie innym. Dlatego między innymi pisze te słowa. To nic, że dziś zesłany jestem do „Kubryka Davy'ego Jons'a”- wrócę i wezmę swoją Małgorzatę w lot.... jak Mistrz. I jak u Bułhakowa ruszy moja Małgorzata na bal, na Bal Życia. Miałczyński w „Nic śmiesznego” całe swoje życie czekał na swą Małgorzatę a ja już z Nią jestem, może on nigdy nie był Mistrzem. Ponownie zaśmiejemy się pełnią uśmiechu i rozradujemy swe serca otaczającym nas pięknem świata. To nic, że kraj cofa się o kilkanaście lat, to nic, że lekceważą naszą pracę, to nic,że jesień, to nic, to nic – bo świat niesie w sobie tyle dobra, że mimo tych przeciwności warto się starać i trwać razem.
Czy może być coś piękniejszego i bardziej odmładzającego niż szczery uśmiech osoby ukochanej, niż wspólne dreptanie po ulicach zwiedzanych miast z głowami uniesionymi wysoko by jak najwięcej chłonąć piękna tych miejsc, niż wylegiwanie się na plaży, kombinowanie jak zamówić kawę nie znając języka francuskiego? Co może zastąpić radości z odkrycia jak w obcym kraju obsługiwać krany lub kupić bilet tramwajowy w automacie? Te wszystkie emocje są naszym życiem. „To” po nas zostaje w opowieściach, na zdjęciach, w pamięci bliskich i w końcu w mojej pisaninie. Bo w tym jest sedno naszego istnienia by odcisnąć swój obraz w przemijającej rzeczywistości i poprzez ten obraz trwać w nieskończoność.
    Bo My, ja- Mistrz i Małgorzata- żyjemy młodzieńczą naiwnością i życzliwym podejściem do świata, bo My wierzymy w ludzi i ich uczciwość. Może dlatego, że żyjemy wśród młodych i jeszcze nie doświadczonych ludzi. Uczymy ich jak unikać problemów i jednocześnie obcując z nimi popełniamy też podobne jak oni błędy naiwności- bo młodość jest w nas. To, że bagaż życia już dość upchany i trochę ciąży ale jeszcze drzemie w nas chęć by pójść z życiem w zapasy i wygrać. Bo oprócz młodzieńczej naiwności jest też w nas siła młodzieńczego entuzjazmu i przebojowości.
Skąd bierzecie na to siłę? Jak to skąd? Z tego że jesteśmy razem.
   Samotny człowiek jest może jest wolny, może jest mu taniej i swobodniej ale i narażony jest na większe niebezpieczeństwa- łatwiej go złamać. Wspólnie, gdy ma się wsparcie choćby słowem to jakoś udaje się przetrzymać nie jedną burzę.

   Miało być o liściach, o jesieni a wyszło... jak wyszło.
Tęsknię.

    Tak to jest w Kubryku Jons'a- nic nie jest tym czym jest chyba, że nim jest- a więc nie zawsze liść jest ważny w jesieni.


niedziela, 11 października 2015

Wybory coraz bliżej...

Już niedługo wybory parlamentarne więc ośmielę się w tej sprawie zabrać głos.

   W pierwszej kolejności wymienię na kogo na pewno nie zagłosuję i dlaczego.

   PiS- nie mam choćby jednego powodu by oddać na nich głos. Po prostu nie ma takich powodów. Obłuda, fałsz i zakłamanie. Powodów dla których nie warto oddać na tą partię głosu jest co najmniej tyle ile kandydatów.

Jarek K. -to człowiek wyrwany z kontekstu, żyjący jakby w innej rzeczywistości opowiadający dyrdymały ale w sumie szczery gdy twierdzi, że interesuje go jedynie jedno- pełnia władzy i nie ważne jakimi sposobami ma to uzyskać. Dla niego nie ważne czy uczciwie, czy zgodnie z prawem ważne by dostać to o czym marzy- władzę. Mówi to otwarcie na spotkaniach przedwyborczych i o dziwo nikt tego nie dostrzega oprócz takich jak ja, T. Lis D. Passent i inni- dociekliwych obserwatorów.

Antek tzw. Policmajster – nawiedzony człowiek, twierdzi różne rzeczy a gdy brak mu na to dowodów tym gorzej dla dowodów. Człowiek z natury swej zły. Jeśli zło może przybrać kształt człowieka to moim zdaniem przybrało postać jego. Do czego się nie weźmie to zrobi to źle i byłoby to może i śmieszne gdyby nie fakt, że po likwidacji WSI przez niego i w jego sposób polała krew polskich żołnierzy- tu już żartów nie ma. Ten człowiek powinien za to odpowiedzieć karnie a nie brylować w światłach jupiterów robiąc głupie miny i opowiadając bzdury na temat zamachu.

P. Sobecka i p. prof. Pawłowicz- obraz nędzy i rozpaczy umysłowej. Wypowiedzi i zachowanie na sali sejmowej tych pań dyskwalifikują je automatycznie.
Szydło Beata- no cóż, autor sukcesu plastikowego PAD ciągnie dalej swą grę w obiecywanki i nic to , że z góry wiadomo iż nie da się ich zrealizować ale jak raz głupi naród to kupił to może jeszcze raz się uda a po wyborach coś im się tam powie „głupiej gawiedzi”, że chciała ale poprzednicy tak popsuli Państwo, że mimo chęci ale nie może dać tego co obiecała- ot, taka polityka.
Miałem na pani Szydło zakończyć ten etap ale nie mogę pominąć jednej Pani, którą uwielbiałem oglądać w podczas dyskusji telewizyjnych p. Wróbel. Ta kobieta ma zadziwiającą zdolność utrzymywania jednolitego poziomu. Jest jak walec drogowy – nie do zatrzymania. Wszystkie jej występy telewizyjne są takie same a mianowicie po 2 min. programu oskarżając wszystkich obecnych o brak kultury i niedopuszczanie jej do głosu, przejmuje narracje i nie dopuszczając oponentów a i samych prowadzących do głosu wygłasza swoje zdanie ,choćby nie na temat ale zagaduje całą audycję – normalny człowiek po wygłoszeniu takich zdań ze wstydu by się pod ziemię zapadł ale ona nie- jest zadowolona, uśmiechnięta pełna samouwielbienia. Niesamowity egzemplarz.

   Nie zagłosuję na PSL – jak już dawno pisałem to partia rodzinna i dbająca tylko o swoich i swoje rodziny. Ostatnie afery wyciągnięte na światło dzienne to tylko szczyt góry lodowej. A gdyby przyjrzeć się bliżej.., to strach. Witos chyba się w grobie przewraca.

Na kogo chciałbym oddać głos ale....

   Na PO... ale niestety pani Kopacz to nie Tusk. Dała sobie narzucić styl walki jaki stosuje PiS tyle, że na tym polu nie ma szansy wygrać.
Obiecywanki PiS to tylko obiecywanie ale p. Kopacz ma za plecami 8 lat rządów PO- więc komu wyborca prędzej uwierzy? Platformie która rządziła przez 8 lat i nie zrealizowała swoich poprzednich obietnic? Gdyby pani Kopacz objęła tekę premiera zaraz po wyborach na drugą kadencję PO to bylibyśmy zupełnie w innych realiach ale niestety tak się nie stało a dziś jest za późno.
 Będę głosować za senatorem J. Michalskim bo mam tą przyjemność znać Go osobiście i wiem, że to dobry wybór.


    Na Zjednoczoną Lewicę byłbym głosował gdyby z mojego regionu kandydowała pani Barbara Nowacka lub prof. Kołodko. Pani Nowacka robi wrażenie nie tylko urodą ale i inteligencją. W jej wystąpieniach widzę nie tylko lewicowość poglądów ale i realizm w możliwościach budżetowych państwa. Jest w jej poglądach również to co mnie jako katolika pociąga a więc oddzieleniu państwa od kościoła. Uznaniu wyznawania wiary za tą sferę osobistą każdego obywatela w którą państwo nie powinno ingerować. Likwidacja Funduszu Kościelnego, usunięcie nauczania religii ze szkół oraz likwidacja ordynariatów w wojsku, policji, służbie więziennej, służbie celnej i innych instytucjach to zaoszczędzone miliony złotych w budżecie bez żadnych strat dla funkcjonowania państwa i obywateli.

Na Nowoczesną.pl p. Petru gdyby nie jego powiązania z sektorem bankowym (być może to tylko taki „ogon” przeszłości).
Nowa Twarz w polityce, nowe spojrzenie na ekonomię w kraju. Może faktycznie czas na przebudowę budżetu i na nowe pomysły aby tenże budżet zreformować. Być może nowe podejście do gospodarki pozwoli na uczynienie jej bardziej konkurencyjnej i atrakcyjnej dla kapitału zagranicznego. Nie można dłużej konkurować w Europie oferując jedynie tanią siłę roboczą bez nowych technologii, bez progospodarczych założeń podatkowych i nowym podejściu do budowy tzw. klasy średniej. Podoba mi się osobiście również stosunek do KRUS-u i do branży górniczej.
Może tu jest szansa na rozwój.

   Na Kukiza.... no nie. Jego wolę jednak słuchać jak śpiewa, bo teraz to co czasem wygaduje to … szkoda słów. A miało być tak pięknie, tak inaczej a jest tylko śmieszniej.

   Tak więc o mój głos do sejmu ( do Senatu już wybrałem) walczy tylko PO, Zjednoczona Lewica i Nowoczesna.pl – kto zwycięży? Powiem przed 24 października.

   To tylko taka pobieżna ocena i nie wszystkie argumenty jakie mam na temat powyższych ale w sumie oddaje sedno sprawy.

Islamizacja Europy?

Islamizacja Europy.

   Czy faktycznie jest czego się bać? Moim zdaniem i tak i nie, zależy jak na to spojrzeć.
Europa w swoich dziejach już nie jeden raz przeżywała najazdy wyznawców islamu i jak do tej pory potrafiła się obronić przed tym obcym jej kulturowo żywiołem.

   Należy się zastanowić jak dziś wygląda świat arabski bo to on jest głównym nośnikiem islamu.
Cywilizacja arabska rozkwitała do ok. XIV wieku. Do dziś pozostały wspaniałe dzieła świadczące o wielkości tejże cywilizacji zarówno w postaci wspaniałych zabytków architektonicznych jak i utworów literackich. To dzięki arabom przetrwały dzieła starożytnych greków czy rzymian bo w przeciwieństwie do średniowiecznej Europy arabscy myśliciele potrafili dzieła starożytnych czytać i ich myśl rozwijać stąd też wspaniały rozwój medycyny arabskiej, filozofii, matematyki i astrologii. Arabom zawdzięczamy choćby liczby arabskie (rzymskie były niepraktyczne w stosowaniu). Arabowie to byli wspaniali żeglarze, kupcy i podróżnicy opisujący swe wędrówki. Templariusze wzorowali się na arabskich kupcach tworząc sieć swoich zamków-faktorii i wprowadzając obrót bezgotówkowy w Europie dochodząc tą działalnością do potęgi finansowej (co akurat stało się przyczyną upadku).

   Półwysep Apeniński zajmowany był w średniowieczu przez arabów, a Kordoba czy Alhambra do dziś jest podziwiana jako wzór sztuki architektonicznej i budowlanej. Swoją drogą ciekawie wygląda zestawienie tychże miast z ówczesnymi miastami Europy chrześcijańskiej. Z jednej strony wodociągi, kanalizacja, fontanny, przestrzeń i lekkość budowli a z drugiej strony brud, smród rynsztoków i ciężki styl romański czy gotycki.
Wyprawy rycerstwa przeciw Maurom doprowadziły do wyparcia arabów z półwyspu Apenińskiego i trudno powiedzieć czy dzięki zdolnościom rycerskim czy też smrodem i chorobami.
Wielokrotnie potem również starcia pomiędzy światem arabskim i chrześcijańskim miały miejsce czy to podczas niefortunnych wypraw krzyżowych, czy też w obronie Bałkanów a nawet Wiednia.

    Czas świetności cywilizacji arabskiej minął jednak bezpowrotnie. Co legło u podstaw przyczyn upadku tej wspaniałej kultury? Moim zdaniem wszędzie tam gdzie religia staje się nadrzędna w stosunku do kultury i państwa następuje marazm lub upadek. Tak działo się w starożytnym Egipcie gdzie po latach świetności gdy do władzy doszli kapłani rozpoczął się upadek i schyłek państwa faraonów. Rzym też był potęgą dopóki chrześcijaństwo nie zaczęło odgrywać znaczącej roli a po ustanowieniu go religią państwową przez Konstantyna Wielkiego rozpoczął się upadek i rozpad. Średniowieczna Europa z religią panującą to marazm kulturowy i cywilizacyjny a potem kontrreformacja i cofnięcie rozwoju cywilizacji o dziesiątki lat. Nie trzeba szukać daleko to co w Polsce dziś się odbywa ma podobne mechanizmy, gdy kościół wtrąca się w każdą dziedzinę życia powoli umiera sztuka a kultura poddana cenzurze nie jest w stanie się wybić.

    Wracając do cywilizacji arabskiej to Europa wielokrotnie przeżywała również swoistą fascynację tą kulturą. Prawie w każdym większym zamku Europy można zwiedzać komnaty w stylu arabskim, mauretańskim czy też orientalnym. Polska jako niby „przedmurze chrześcijaństwa” też była pod wrażeniem tejże fascynacji światem islamskim. To szlachta polska przyjęła za swój strój kontusz wzorowany na orientalnych przesłankach, to polska szabla jest wzorowana na wschodniej broni białej a samo doszukiwanie się swoich korzeni w mitycznym ludzie sarmackim to nawet więcej niż fascynacja wschodem. Zresztą w Polsce od prawie 600 lat żyją potomkowie Tatarów wyznający islam i nic z tego nie wynika.
Islamska Turcja z którą przez setki lat walczyliśmy na pograniczu nigdy nie uznała rozbioru Polski a Watykan -TAK, Turcja dawała schronienie polskim powstańcom a Watykan potępiał każdy zryw niepodległościowy Polaków.
Przez setki lat w Europie żyli wyznawcy Islamu dzieląc z narodami w których przyszło im żyć dolę i niedolę , czasy świetności i czasy wojen wnosząc swój wkład w rozwój i kulturę.

   Skoro jak piszę, tak wiele zawdzięczamy światu islamskiemu to dlaczego twierdzę , że jednak jest czego się obawiać?
A to dlatego, że dzisiejszy świat islamu to świat wojny religijnej. Islam jako religia w swej podstawie to religia pokoju i wolności ale dzisiejsze odłamy islamu z jakimi mamy do czynienia to barbarzyński ruch pochwały śmierci w imię Boga. To co Europa przerabiała w Średniowieczu Arabowie przerabiają dziś tyle, że zmienił się oręż i jest zupełnie bardziej niebezpiecznie.
Jest czego się obawiać też i dlatego, że to co dla Europy jest szczytem osiągnięcia cywilizacyjnego w więc tolerancja, wolność jednostki, poszanowanie życia to dla islamistów jest oznaką słabości i tu widzą swoją szansę zdobycie przewagi.
Niestety już Kopernik stwierdził, że gorsze wypiera lepsze ( jemu chodziło co prawda o pieniądz) ale w tym przypadku może i tu mieć rację.


    Czy chrześcijaństwo ma szanse przeciwstawić się zjawisku islamizacji? W obecnej postaci nie. Struktura kościelna jest zbyt mocno przywiązana do przywilejów i do władzy by sięgnąć do tego co w tej religii jest jej potęgą. Sam Franciszek nie da rady.

sobota, 10 października 2015

Ach Ci Amerykanie.

   Często zastanawiałem się skąd u Polaków taka fascynacja Ameryką czyli USA. Gdzie ma swoje korzenie? Czy to podłoże historyczne bo w końcu Kościuszko i Pułaski walczyli o wolność i niepodległość ameryki? Czy też wpływ na to mają filmy lub literatura?

   USA to kraj wielki i kraj o dużych możliwościach, kraj w którym niby wszystko jest możliwe. Kraj gdzie niby każdy ma szanse zrealizować swe marzenia. Jak jest w rzeczywistości to mogą opowiedzieć ci którzy wrócili lub chcieliby wrócić ale nie jest to takie proste bo powroty z ameryki są droższe, dużo droższe niż Anglii czy Irlandii.
Może to też być pokłosie wielkiej emigracji z lat przedwojennych gdzie emigranci wspierali później finansowo rodzinę pozostawioną w kraju choć ciekawe, że nie ma tego sentymentu do np. Brazylii gdzie dotarła fala naszych emigrantów i zajmowali dość wysoko postawioną rangę.
Nie to jednak jest głównym tematem dzisiejszego artykułu lecz zwrócenie uwagi na fakt, że nasza fascynacja USA jest raczej irracjonalna.
   Amerykanie dość boleśnie przeżyli I wojnę światową, podobnie jak większość narodów w nią zaangażowanych. Po tej hekatombie nastał czas izolacjonizmu – nie angażowania się w żadne konflikty zbrojne za granicą. Do tego stopnia było to zinstytucjonalizowane że Roosevelt nie mógł bez gody parlamentu podjąć decyzję o wysłaniu do objętej II wojną światową Europy a jedynie po cichu wspomagać Wielką Brytanię w oporze gospodarczo. Dopiero przedwczesna i dość kuriozalna decyzja Hitlera o wypowiedzeniu wojny USA otworzyło pełnię możliwości udziału w II wojnie światowej na terytorium Europy.
   Od tego czasu amerykanie stali się otwarci na świat a wręcz odrywali rolę światowego żandarma.
Moim zdaniem do tego faktu przyczyniły się dwa fakty a mianowicie kryzys światowy w 1926 r. i właśnie druga wojna światowa. Wielki Kryzys pokazał jak niebezpieczna jest ekonomia i gwałtowne załamanie na rynkach finansowych dla gospodarki a wojna pokazała, że przemysł zbrojeniowy potrafi ochronić przed spadkiem koniunktury w gospodarce. Wszak zbrojeniówka to najbardziej dochodowa gałąź gospodarki (udowodnił to Hitler wyciągając Niemcy z upadku gospodarczego).
Od tego czasu wojsko i przemysł zbrojeniowy USA to oczko w głowie kolejnych prezydentów.
„Zimna Wojna” ten stan utrzymywała a środki na zbrojenia nakręcały naukę, postęp technologiczny i … angażowanie się we wszystkich rejonach świata.
Podział na strefy wpływów pomiędzy dwoma mocarstwami dawał jednak pewną równowagę i tym samym w miarę stabilny stan na świecie. Była owszem cicha wojna podjazdowa jak np. rakiety na Kubie czy wspieranie dostawami broni talibów w Afganistanie ale wszystko to było pod jakąś kontrolą. ZSRR i USA rozgrywały swa partię szachów na mapie świata wspierając reżimy lub wspierając rewolty – ZSRR na Kubie, Iraku czy też Libii a USA Chile, Pakistan, Talibowie itp.
Gdy upadł ZSRR świat stanął przed wyzwaniem a tym samym i USA. Zaczął się walić dotychczasowy układ sił. Pozbawione „nadzoru” kraje jak np. Jugosławia pogrążył się w wojnie domowej, Europa wschodnia wybiła się na niepodległość, w krajach afrykańskich i w Azji doszło do obalenia dyktatur i zastąpienia ich innymi.

    Ameryka jako jedyny kraj zdolny do interwencji w zapalnych rejonach świata  nie zdał jednak egzaminu. Gdzie nie pojawiali się amerykańscy żołnierze tam dochodziło do totalnej wojny domowej, gdzie amerykanie chcąc przejąć nadzór nad krajem tam powstawał chaos i tragedia tysięcy ludzi.
Przykład? Irak i obalenie Husajna doprowadziło w konsekwencji do powstania ISIS, wspieranie obalenia Kadafiego w Libii – fala uchodźców w Europie, obalenie Talibów w Afganistanie pogrążyło ten kraj w chaosie i oddanie go w ręce terrorystów.
Sami amerykanie choć może w sposób nie zamierzony podkręcili skale terroryzmu islamskiego szkoląc bojowników w Afganistanie, Libii czy Syrii i dostarczając im sprzęt wojskowy.
To co dziś mamy na granicach Europy zawdzięczamy Stanom i ich krótkowzrocznej polityce. Nie są ani odrobinę lepsi od Rosji i uprawiają własną politykę nie bacząc na nieszczęścia, które swymi działaniami sprowadzają. Liczy się dla nich interes, pieniądze, władza, rynki zbytu i pozyskanie surowców. Potrafią rozpętać wojnę by zdobyć ropę a gdy sobie nie radzą wycofują się pozostawiając zgliszcza i skazując miliony ludzi na cierpienia. Robią to pod szczytnymi hasłami niesienia demokracji i humanitaryzmu ale nikt tak naprawdę chyba już w to nie wierzy.

   Demokracja na terenach arabskich afrykańskich siłą rzeczy jest nie możliwa do wprowadzenie- nie ta kultura i nie ta świadomość społeczna.

   Gdyby prześledzić historię to dziwnym trafem czas angażowania wojsk amerykańskich w świecie pokrywałby się ze cyklem spowolnienia gospodarki światowej. Czyli USA wspierają swą gospodarkę wywołując konflikty. To może zbyt śmiała teza ale coś w tym jest .

   USA to symbol demokracji i wolności obywatelskich- to brzmi trochę dychotomicznie.
To nie gdzie indziej tylko w USA narodziła się Eugenika doskonalona przez nazistów w obozach śmierci, nie wspomnę tu o eksperymentach na ludziach przeprowadzanych na bezdomnych (włóczęgach) i upośledzonych umysłowo przeprowadzanych na terytorium Stanów Zjednoczonych, to w USA rasizm osiągnął swoje apogeum i dopiero determinacja prezydenta Kennedy'ego położyła jej kres, to CIA prowadziła swoje eksperymenty na dzieciach z domów dziecka w celu stworzenia idealnego mordercy na tyłach wroga.
Lansowany przez dziesięciolecia w filmie, sztuce i telewizji obraz ameryki jako kraju sielanki i możliwości ni jak nie współgra z rzeczywistością.
Owszem, jest to kraj WIELKI i o wielkich możliwościach ale nie jest on tym wybrańcem narodów za którego się uważa. Gospodarka USA jest w stanie udźwignąć wielkie ciężary jednak nie czyni z niej hegemona świata.
Ostatni kryzys Europy związany z uchodźcami to właśnie wynik działań USA nie liczącego się z innymi partnerami a nawet sojusznikami.
Trafnie stosunki USA a resztą świata określił Radek Sikorski – jasno , precyzyjnie i trafnie. Można się obrażać za styl wypowiedzi ale sedno sprawy jest jakie jest.

  

czwartek, 24 września 2015

Uchodźcy

   Byłem w ostatni weekend w kraju no i głównym tematem poruszanym w mediach jak też i w rozmowach ze znajomymi pojawiał się wątek uchodźców.
Już nawet jadąc do Polski na postoju przy A4 w przygodnej rozmowie z napotkanymi Polakami pogawędka zeszła na temat problemu całej europy czyli najazdu migrantów.
Zdania są podzielone.

Dla mnie jak już wspomniałem wcześniej temat nie jest jednoznaczny i parę uwag jakie mi się nasuwają podrzucę do przemyślenia.

   Jak wspomniała Pani Premier Ewa Kopacz 12 tys. to tyle co ilość kibiców na meczach Legii i tu podpisuję się pod tym stwierdzeniem, Nawet uważam, że przyjęcie 40 tyś uchodźców w 37 mln. Kraju to nie powinien być żaden problem. Odpowiednia weryfikacja aby oddzielić faktycznych uchodźców od emigrantów żądnych „socjalu” od terrorystów i dyslokacja na terenie kraju powoduje, że ilość ta nie stanowi żadnego problemu.
Jak twierdzi K. Kutz Polacy mają swoją sprawdzone antidotum na „obcych”. Polska ksenofobia jest tak obecnie wielka jak nigdy dotąd więc żadnych obaw mieć nie można, że żywioł obcy się u nas „rozpanoszy”.
   Problem uchodźców jednak pokazał nam prawdziwe oblicze naszego społeczeństwa. Niby jesteśmy narodem na wskroś chrześcijańskim ale tak naprawdę tylko na pokaz. Na niedzielne nabożeństwa- nic poza tym. Staropolskie porzekadło się tu kłania- „ Modlisz się pod figura a diabła masz za skórą”. Płytkość naszej wiary, zerwanie z tradycyjną „polską gościnnością” i zobojętnienie na los innych – to coś co narosło niedawno. Przyjmowaliśmy greckich uchodźców parę dekad temu bez protestów i bez jakieś obawy a dziś po 25 latach transformacji i niby wolnej demokracji dorobiliśmy się społeczeństwa ksenofobicznego i preferującego izolacjonizm.
Kłania się tutaj też amnezja- zapomnieliśmy jak w czasie stanu wojennego Polacy uciekali na zachód i byli przyjmowani w Niemczech, Francji, Szwecji itd. Wtedy pomoc dla naszych obywateli była mile widziana, dziś gdy my możemy pomóc, no cóż... Nasi uciekali prze ewentualnym więzieniem a Syryjczycy przed śmiercią- to jednak jest różnica. Kali kraść krowę to dobrze ale gdy Kalemu... to już nie dobrze.

   Dziękować za ten stan rzeczy musimy USA czyli temu krajowi w którego niektórzy są wpatrzeni jak w obrazek a ja twierdzę, że niewiele się różni od Rosji putinowskiej. Gdzie USA nie wyśle swoich żołnierzy tam powstaje bałagan, tragedia narodów i śmierć tysięcy niewinnych ludzi – to będzie temat następnego artykułu.

   Teraz poruszę to co przemawia przeciw przyjęciu dużej liczby uchodźców a mianowicie finanse.
Jak wytłumaczy ludziom, że nie ma pieniędzy na podwyżki dla najbardziej pokrzywdzonej grupy zawodowej- pielęgniarkom, jak przekonać że nie ma środków dla matek wychowujących niepełnosprawne dzieci, jak powiedzieć ludziom, że brak finansów na leczenie gdy lekką ręką przekazuje się pieniądze podatników na uchodźców?
Tu jest chyba „pies pogrzebany”. Gdy się coś mówi to trzeba uzasadniać również podając koszty, bo powstają legendy i poczucie niesprawiedliwości a to wzmaga tylko opór. To zadanie dla PR-owców rządowych i dla mediów- rzetelne informowanie o wszystkich aspektach sprawy nie tylko pozytywnych ale i negatywnych.


   Prośba też do opozycji- nie róbcie zamieszania wokół sprawy, nie wywołujcie demonów a starajcie się pomóc bo to przecież chrześcijański obowiązek.  

niedziela, 13 września 2015

Polacy wielki naród.

   Będąc na obcej ziemi tzn. w Turyngii naszło mnie spostrzeżenie dot. naszych polskich zachowań.
Jak to zwykle bywa z daleka łatwiej dostrzec rzeczy na które nie zwrócilibyśmy uwagi będąc w środku wydarzeń. Takie zobiektywizowane, przez odległość, postrzeganie rzeczywistości w środowisku nam niedawno bliskim.

   Rzucam tu tezę, która jawić się może dla niektórych jako obrazoburcza, bądź obraźliwa ale wg mnie taką nie jest, a jedynie opisująca nasze czyli polaków zachowania i podejście do świata.
Otóż, wg mnie Polacy jako naród dokonują cofnięcia cywilizacyjnego. To co kiedyś nas charakteryzowało i stawiało za wzór do naśladowania przestało mieć znaczenie lub też stało się tylko naszym przyzwyczajeniem lub tradycją nie mająca nic wspólnego z naszymi postawami.

    Polska jako kraj wielonarodowy przez stulecia wypracował sobie takie relacje wśród obywateli, że nie ważne były narodowość, czy też religia. Królestwo Polskie później zwane Koroną czy też Rzeczpospolitą to był twór wielonarodowy, zamieszkiwali go Polacy, Litwini, Żydzi, Tatarzy czy też grupy etniczne z czasem i biegiem wydarzeń przekształcające się w naród Ukraiński ( choć to nie takie proste ustalić czy i kiedy naród ten w ogóle powstał, gdyż budzenie się świadomości narodowej nie wynikało bezpośrednio z samych tychże grup co z zewnątrz, ale to już inny temat).
Wszystkie te narody żyły obok siebie, wspólnie wypracowywały jakąś wartość wspólną. Co niemniej ważne, różne grupy narodowe to nie jedyna przesłanka do nazywania Polski krajem tolerancji. Gdy w całej Europie szalały wojny religijne, gdzie prześladowano protestantów czy żydów u nas szukali oni schronienia i takie było im dane. Nie tylko obywało się bez stosów, czy prześladowań ale też innowiercy czyli wyznawcy innej religii niż katolicka pełnili zaszczytne funkcje państwowe, byli hetmanami czy dostojnikami państwowymi. Nikt tak naprawdę nie zwracał na to większej uwagi ( bywało że zmieniano wyznanie kilkakrotnie) a wręcz doszło do ustalenia pewnych zwyczajów dotyczących małżeństw mieszanych i dzieci pochodzących z tychże związków.
To w dawnej Polsce każdego gościa witano i przyjmowano z honorami mu należnymi wg. stanu
i ta polska gościnność była opisywana jako przykład dla innych w całej Europie.

   A dziś? Cóż pozostało z naszej gościnności? Niewiele- tradycyjne jedno miejsce przy stole wigilijnym ale gdyby ktoś nieznany zapukał do naszych drzw w noc wigilijną czy posadzilibyśmy go przy stole na miejscu dla „niezapowiedzianego wędrowca”? Śmiem wątpić.
Czy teraz gdy jesteśmy państwem jednonarodowym czy jesteśmy w stanie pogodzić się z sąsiedztwem przedstawicieli innych narodów? Ogólnie deklarujemy tolerancję i przychylność dla obcokrajowców ale gdy mają zamieszkać w sąsiednim mieszkaniu to już nie za bardzo ta otwartość jest widoczna.

   A teraz pytam- Polaku-Katoliku (ponoć mamy 95% ochrzczonych i 47% wierzących katolików) a jakbyś się zachował gdyby to Jezus Chrystus stanął u twych drzwi o godz. np. 20-tej w postaci uchodźcy z Syrii? Czy przyjąłbyś Go? Ugościł, dał miejsce do spania, nakarmił i odział? Śmiem
twierdzić , że 95% czytelników Frondy i innych prawicowo-katolickich mediów odprawiłoby Jezusa – naszego Boga z kwitkiem a nieraz i z przekleństwami.
Polacy już zapomnieli o tym jak wielkim byli narodem bo wielkość to nie poniżanie innych lecz pomoc im. To pod hasłem „Za wasza i nasza wolność” ginęli nasi przodkowie. To naszych uchodźców przyjmowano w całej Europie po klęskach powstań i porażce Napoleona.

   Skąd się wzięła ta nasza ksenofobia? Przecież w obronie naszych granic stawali Białorusini, Tatarzy, Włosi, Francuzi wyznawcy grekokatolicyzmu, protestanci, wyznawcy Allacha ramię w ramię z Polakami i katolikami.
Nie wracając do tak dalekich czasów jak I i II Rzeczpospolita, wspomnieć należy, że przyjęliśmy w XX wieku do siebie uchodźców z Grecji, którzy żyją do dziś w Krościenku koło Ustrzyk Dolnych i w Zgorzelcu. Potrafimy z nimi żyć, razem pracować mimo iż są obcy etnicznie, kulturowo i wyznaniem.

   Skąd zaś, powtarzam to pytanie, jest nam tak obca myśl o przyjęciu uchodźców z terenów zagrożonych wojną? Skąd ten strach przed muzułmanami skoro z nimi żyjemy już od paru stuleci? Przecież to muzułmanin był autorem pierwszych opisów naszego królestwa i o jego zapiskach uczymy nasze dzieci.
Jako człowiek który przez lata stał na straży naszych granic nie jestem za tym aby wpuszczać do Polski każdego, ale nie mogę zrozumieć zatwardziałości i hardości w niektórych wypowiedziach.
Problem uchodźców to sprawa nie taka prosta jakby się wydawało. Trzeba odróżnić tych, którzy uciekają przed śmiercią, przed wojną od tych którzy szerzą terroryzm, chcą łatwego życia na socjalu.
Jednak trudność ta nie powinna nam przysłaniać chrześcijańskiego i humanistycznego poczucia solidarności i współczucia. Poza tym to tak naprawdę nie nasz Polski problem bo nawet gdy przyjmiemy te kilka tysięcy ludzi to po roku okaże się, że większość i tak wyemigrowała do Niemiec a pozostaną Ci którzy faktycznie uciekli z piekła wojny.

    A, jeszcze jeden argument do obalenia. Dla tych którzy za PiS-owskimi działaczami powtarzają, że najpierw powinno dbać się o Polaków a potem o innych to zapytam a co wasz premier J.K i prezydent L.K zrobił takiego by Polakom się lepiej żyło? Nic oprócz wzrostu poczucia niepewności i zagrożenia, oprócz podziału na lepszych i gorszych oraz wprowadzenia permanentnego podziału społeczeństwa na różne frakcje i napuszczania jednych na drugich – ot, taka polityka „dziel i rządź”.
Cywilizacja to wspólne działanie dla postępu i rozwoju ludzkości- całej nie tylko dla wybranych. Ci którzy w tym dziele uczestniczą rozwijają się i stają się silniejsi a ci którzy się cofają stanowią tło dla odróżnienia. Nie bądźmy tłem ale zaangażujmy się a owoce na pewno do nas trafią.

  
 Postaram się następnym razem zastanowić się ( w piśmie) nad upadkiem cywilizacji arabskiej i tym samym może odpowiem na pytania dot. zagrożenia islamizacją Europy (wg. mnie nie po raz pierwszy Europa sobie z tym poradzi).