Będąc na obcej
ziemi tzn. w Turyngii naszło mnie spostrzeżenie dot. naszych
polskich zachowań.
Jak to zwykle bywa z
daleka łatwiej dostrzec rzeczy na które nie zwrócilibyśmy uwagi
będąc w środku wydarzeń. Takie zobiektywizowane, przez odległość,
postrzeganie rzeczywistości w środowisku nam niedawno bliskim.
Rzucam tu tezę,
która jawić się może dla niektórych jako obrazoburcza, bądź
obraźliwa ale wg mnie taką nie jest, a jedynie opisująca nasze
czyli polaków zachowania i podejście do świata.
Otóż, wg mnie
Polacy jako naród dokonują cofnięcia cywilizacyjnego. To co kiedyś
nas charakteryzowało i stawiało za wzór do naśladowania przestało
mieć znaczenie lub też stało się tylko naszym przyzwyczajeniem
lub tradycją nie mająca nic wspólnego z naszymi postawami.
Polska jako kraj
wielonarodowy przez stulecia wypracował sobie takie relacje wśród
obywateli, że nie ważne były narodowość, czy też religia.
Królestwo Polskie później zwane Koroną czy też Rzeczpospolitą
to był twór wielonarodowy, zamieszkiwali go Polacy, Litwini, Żydzi,
Tatarzy czy też grupy etniczne z czasem i biegiem wydarzeń
przekształcające się w naród Ukraiński ( choć to nie takie
proste ustalić czy i kiedy naród ten w ogóle powstał, gdyż
budzenie się świadomości narodowej nie wynikało bezpośrednio z
samych tychże grup co z zewnątrz, ale to już inny temat).
Wszystkie te narody
żyły obok siebie, wspólnie wypracowywały jakąś wartość
wspólną. Co niemniej ważne, różne grupy narodowe to nie jedyna
przesłanka do nazywania Polski krajem tolerancji. Gdy w całej
Europie szalały wojny religijne, gdzie prześladowano protestantów
czy żydów u nas szukali oni schronienia i takie było im dane. Nie
tylko obywało się bez stosów, czy prześladowań ale też
innowiercy czyli wyznawcy innej religii niż katolicka pełnili
zaszczytne funkcje państwowe, byli hetmanami czy dostojnikami
państwowymi. Nikt tak naprawdę nie zwracał na to większej uwagi (
bywało że zmieniano wyznanie kilkakrotnie) a wręcz doszło do
ustalenia pewnych zwyczajów dotyczących małżeństw mieszanych i
dzieci pochodzących z tychże związków.
To w dawnej Polsce
każdego gościa witano i przyjmowano z honorami mu należnymi wg.
stanu
i ta polska
gościnność była opisywana jako przykład dla innych w całej
Europie.
A dziś? Cóż
pozostało z naszej gościnności? Niewiele- tradycyjne jedno miejsce
przy stole wigilijnym ale gdyby ktoś nieznany zapukał do naszych
drzw w noc wigilijną czy posadzilibyśmy go przy stole na miejscu
dla „niezapowiedzianego wędrowca”? Śmiem wątpić.
Czy teraz gdy
jesteśmy państwem jednonarodowym czy jesteśmy w stanie pogodzić
się z sąsiedztwem przedstawicieli innych narodów? Ogólnie
deklarujemy tolerancję i przychylność dla obcokrajowców ale gdy
mają zamieszkać w sąsiednim mieszkaniu to już nie za bardzo ta
otwartość jest widoczna.
A teraz pytam-
Polaku-Katoliku (ponoć mamy 95% ochrzczonych i 47% wierzących
katolików) a jakbyś się zachował gdyby to Jezus Chrystus stanął
u twych drzwi o godz. np. 20-tej w postaci uchodźcy z Syrii? Czy
przyjąłbyś Go? Ugościł, dał miejsce do spania, nakarmił i
odział? Śmiem
twierdzić , że 95%
czytelników Frondy i innych prawicowo-katolickich mediów
odprawiłoby Jezusa – naszego Boga z kwitkiem a nieraz i z
przekleństwami.
Polacy już
zapomnieli o tym jak wielkim byli narodem bo wielkość to nie
poniżanie innych lecz pomoc im. To pod hasłem „Za wasza i nasza
wolność” ginęli nasi przodkowie. To naszych uchodźców
przyjmowano w całej Europie po klęskach powstań i porażce
Napoleona.
Skąd się wzięła
ta nasza ksenofobia? Przecież w obronie naszych granic stawali
Białorusini, Tatarzy, Włosi, Francuzi wyznawcy grekokatolicyzmu,
protestanci, wyznawcy Allacha ramię w ramię z Polakami i katolikami.
Nie wracając do
tak dalekich czasów jak I i II Rzeczpospolita, wspomnieć należy,
że przyjęliśmy w XX wieku do siebie uchodźców z Grecji, którzy
żyją do dziś w Krościenku koło Ustrzyk Dolnych i w Zgorzelcu.
Potrafimy z nimi żyć, razem pracować mimo iż są obcy etnicznie,
kulturowo i wyznaniem.
Skąd zaś,
powtarzam to pytanie, jest nam tak obca myśl o przyjęciu uchodźców
z terenów zagrożonych wojną? Skąd ten strach przed muzułmanami
skoro z nimi żyjemy już od paru stuleci? Przecież to muzułmanin
był autorem pierwszych opisów naszego królestwa i o jego zapiskach
uczymy nasze dzieci.
Jako człowiek który
przez lata stał na straży naszych granic nie jestem za tym aby
wpuszczać do Polski każdego, ale nie mogę zrozumieć
zatwardziałości i hardości w niektórych wypowiedziach.
Problem uchodźców
to sprawa nie taka prosta jakby się wydawało. Trzeba odróżnić
tych, którzy uciekają przed śmiercią, przed wojną od tych którzy
szerzą terroryzm, chcą łatwego życia na socjalu.
Jednak trudność ta
nie powinna nam przysłaniać chrześcijańskiego i humanistycznego
poczucia solidarności i współczucia. Poza tym to tak naprawdę nie
nasz Polski problem bo nawet gdy przyjmiemy te kilka tysięcy ludzi
to po roku okaże się, że większość i tak wyemigrowała do
Niemiec a pozostaną Ci którzy faktycznie uciekli z piekła wojny.
A, jeszcze jeden
argument do obalenia. Dla tych którzy za PiS-owskimi działaczami
powtarzają, że najpierw powinno dbać się o Polaków a potem o
innych to zapytam a co wasz premier J.K i prezydent L.K zrobił
takiego by Polakom się lepiej żyło? Nic oprócz wzrostu poczucia
niepewności i zagrożenia, oprócz podziału na lepszych i gorszych
oraz wprowadzenia permanentnego podziału społeczeństwa na różne
frakcje i napuszczania jednych na drugich – ot, taka polityka
„dziel i rządź”.
Cywilizacja to
wspólne działanie dla postępu i rozwoju ludzkości- całej nie
tylko dla wybranych. Ci którzy w tym dziele uczestniczą rozwijają
się i stają się silniejsi a ci którzy się cofają stanowią tło
dla odróżnienia. Nie bądźmy tłem ale zaangażujmy się a owoce
na pewno do nas trafią.
Postaram się
następnym razem zastanowić się ( w piśmie) nad upadkiem
cywilizacji arabskiej i tym samym może odpowiem na pytania dot.
zagrożenia islamizacją Europy (wg. mnie nie po raz pierwszy Europa
sobie z tym poradzi).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz