sobota, 30 sierpnia 2014

Sukces Premiera Tuska.

   Właśnie wróciłem z Jakubów – takiego festynu w Zgorzelcu. I pierwsza informacja jaka do mnie dotarła to potwierdzenie wyboru Donalda Tuska na eksponowane stanowisko w UE.

   Gratuluję Premierowi i mam nadzieję, że uda mu się równie sprawnie prowadzić politykę na arenie europejskiej jak prowadził ją w Polsce. Coby nie powiedzieć o PDT to sprawny polityk. Nie raz dał temu wyraz wychodząc cało z opałów w jakie pakowali go koledzy partyjni i ministrowie. Rząd w ostatnich latach to przecież Premier – ministrowie stanowili tylko tło i to czasem nawet niewidoczne jak np. Arłukowicz ( minister, którego nie widać ale i co gorsza nie widać również jakiś konkretnych działań, przynajmniej tych idących w kierunku poprawy służby zdrowia). 
To Tusk faktycznie podejmował wszelkie decyzje w rządzie jak i w Platformie Obywatelskiej.

   Teraz powstają pytania co z tego wyboru jaki dokonał się dzisiaj wynika dla Europy i dla Polski.
Komentatorzy życia politycznego ogłaszają, że wybór Tuska to prztyczek w nos Putina. Czy aby na pewno?
 Raczej zasygnalizowanie, że Polska nie jest już krajem w sferze wpływów Rosji i takim już nie będzie. Co do Ukrainy to byłbym ostrożny w wyciąganiu wniosków co do radykalnej zmiany dotychczasowej polityki wobec wojny ukraińsko- rosyjskiej. Na pewno zaostrzone będą sankcje ale nie będzie bezpośredniego zaangażowania w konflikt, bo nikomu w zjednoczonej Europie to się po prostu nie opłaca. Sam Donald Tusk nie będzie w stanie samodzielnie przeforsować radykalniejszych kroków, bo nie może być wyalienowany spośród przedstawicieli innych krajów a on ma reprezentować interesy wszystkich, poprzez mniejsze bądź większe kompromisy.

   W polityce wewnętrznej natomiast będzie trochę zamieszania. Moim zdaniem pomysł połączenia wyborów samorządowych z parlamentarnymi byłby błędem dla Platformy.

   Nowy premier czy też lider partii musi okrzepnąć, aparat partyjny musi przejść wewnętrzne przetasowanie o ile Donald Tusk przestanie przewodniczyć partii. Dla Platformy lepiej byłoby poczekać do normalnego terminu również ze względu na szanse wzrostu popularności dzięki działaniu Tuska na arenie międzynarodowej- zawsze istnieje szansa na mniejszy lub większy sukces, który będzie można wykorzystać w kampanii. Istnieje również szansa na sukcesy nowego premiera.
Wybory dla Platformy teraz to biorąc pod uwagę niskie notowania i zamieszanie partyjne wewnątrz po zmianie lidera to zbyt duże ryzyko.

To jednak są tylko moje dywagacje a jak się to poukłada to zobaczymy.


I to by było na tyle. Chyba, że ktoś ma inne zdanie to chętnie wysłucham.

piątek, 29 sierpnia 2014

Rzucanie palenia cd. czyli przygoda z e-papierosem.

   W 2009r. jak to facet czyli gadżeciarz wpadłem na pomysł rzucania palenia przy pomocy e-papierosa. Wynalazek był fajny choć uciążliwy. Dużo zabawy było z zakrapianiem liquidami wkładów i krótko działającą baterią. Mimo jednak tych uciążliwości udało mi się na początek zredukować palenie a potem doszło do całkowitego porzucenia palenia normalnych papierosów.

Po tygodniu odrzucenia fajek zaczął powracać smak, powonienie i całkiem fajnie się czułem. Nikotyna dostarczana w formie e-papierosów wystarczała. Doszedłem wtedy do wniosku, że może pokusić się o zredukowanie ilości nikotyny aplikowanej w formie liquidów i zszedłem do zerówki. Cała ta operacja potrwała ok. 4 miesiące. Dość krótko. Potem był krótki moment, że w ogóle nie paliłem. Niby nie potrzebowałem.

   Nastała jednak w moim życiu zmiana miejsca zamieszkania, kłopoty osobiste i trochę nerwówki. Nie miałem pod ręką swego e-papierosa więc sięgnąłem po „analoga”.
Jeden po drugim i tak powróciłem do nałogu.

   Teraz gdy przychodzi zima i niezbyt się chce wychodzić na zimne powietrze to puszczam chmury z e-papierosa ale tu jedna uwaga- ta metoda rzucania palenia działa chyba tylko jeden raz. W ogóle wydaje mi się, że każda kolejna próba rzucenia nałogu jest coraz trudniejsza.

   Jednak warto próbować. Tak jak opisywał Tomek Lis – to sprawdziłem na sobie- po tygodniu od rzucenia zaczynamy zauważać fizycznie różnicę, powraca poczucie smaku, węch powraca do normy ( nie zawsze to przyjemne :-) )-  lżej się oddycha, mija zadyszka i odczuwa się fizycznie oczyszczanie płuc. Rośnie też nasza wydolność – to się czuje, choć nie pokusiłbym się na przeliczanie to na czas biegu czy w ogóle życia. Po paru dniach miałem takie dziwne odczucia gdy wyczułem dym z papierosów- ohyda, i ten smród ubrań.

   Życzę powodzenia Tomaszowi i wszystkim rzucającym nałogi. Ja już kilka razy rzucałem i za każdym razem skutecznie – jak pisał ktoś w anegdocie- więc można (?) Można!

I to by było na tyle. Na dziś.

środa, 27 sierpnia 2014

Rzucanie palenia.

Dziś przeczytałem tekst p. T.Lisa

http://tomaszlis.natemat.pl/114751,los-mnicha

   I parę uwag jaki mi się narzuciły po przeczytaniu.

Jako, że przeszedłem zawał serca to wiadomo - palenie w kąt.
Pierwsze pytanie kardiologa - tak na powitanie- Pan pali?
No, tak- odpowiedziałem.
- To wszystko jasne. Rzucić palenie bo może był to ostatni dzwonek.

 Rzucić palenie. Jakie to proste.

   Wytrzymałem 4 dni w szpitalu- nawet nie ciągnęło mnie ale w domu, przy kawie... strasznie. Kawa nie smakuje bez dymu.
   Wytrzymałem miesiąc rehabilitacji w Karpaczu. Potem wróciłem do pracy.
Mam inne widać potrzeby niż Tomek. Ja muszę kawę wypić rano na start, bez kawy nawet jazda samochodem to dla mnie ryzyko. Po prostu muszę dostarczyć poweru organizmowi a wiadomo, że jak kawa to i papieros.
Potem w pracy dwie kawki ( no i dymek). Jak ktoś podniesie ciśnienie to też muszę sobie " dać w płuco".
Po powrocie do domu też kawka i papierosek. Przed snem... też wyjście na dymka.
   Nie mam silnej woli do rzucenia nałogu. Przy alkoholu i kawie tym bardziej. Tu się diametralnie różnimy od TL.  Sportu nie uprawiam no chyba, że spacery z psem to sport. Wydolność organizmu w normie. W marcu wyszedłem na wieżę Eiffla wyszedłem pieszo wyprzedzając młodzszych, na Tarnicę również- więc nie jest źle.

   Tylko to gęstnienie krwi pod wpływem nikotyny niepokoi trochę.

Jak mówili starożytni Gruzini - Na coś w końcu trzeba umrzeć.

I to by było na tyle (chyba).

Windows czy linux?

Dziś na razie z innej beczki.

   Wsparcie dla Widows XP zakończył Microsoft w kwietniu tego roku i jako użytkownik tego systemu stanąłem przed dylematem - jak większość użytkowników- co dalej?

  Pozostawać na XP trochę niebezpiecznie bo dziury w systemie umożliwiają różne działania hakerom, a nie za bardzo mogę sobie na to pozwolić z uwagi na bazy klientów, bankowość internetową, dane firmowe itp.
   Przejść na nowszy system np. windows 7 lub 8 odpada z uwagi na wymagania sprzętowe.

   Wybrać linux. Tak. Pracowałem na linuxie w poprzedniej firmie- spróbuję.

   Na laptopie zainstalowałem Minta 16 - system najbardziej zbliżony do windowsa, na stacjonarnym komputerze domowym Ubuntu 14.04 a w pracy postawiłem xUbuntu 14.04 bo skromniejszy w wymaganiach.

   I po używaniu tych trzech linuxów (piszę w liczbie mnogiej choć jadro systemu jest to samo ale środowiska graficzne inne ) mogę stwierdzić parę rzeczy.

1. Nie tęsknię za Windowsem.
2. Linuxy raczej nie nadają się dla graczy - przynajmniej jeśli nie są informatykami potrafiącymi dostosować system do gier.
3. Na potrzeby biurowe system linux nadaje się idealnie- szybciej pracują programy biurowe, łatwiej poruszać się pomiędzy programami.
4. Nie ma potrzeby instalowania programów antywirusowych , choć takie są dostępne.
5. Wadą w moim przeświadczeniu jest nie pełna zgodność Libre Office dostarczanego wraz z system linux z Microsoft Office- pliki zapisywane nawet w formacie Worda 2010 potrafią się "rozsypywać" po otwarciu ich na Office 2010 i trzeba od nowa je formatować.
6. Linuxy nie są stabilne na tyle aby pozwolić sobie na nierobienie kopii zapasowych co tydzień. Po upadku systemu ciężko odtworzyć zapisane wcześniej dane, reinstalacja systemu choć trwa pół godziny skutecznie usuwa efekty naszej pracy, często (tak było w moim przypadku) miesięcznej.

Mimo wszystkich wad nadal pozostaje przy linuxie.
Polecam spróbować.

I to by było na tyle.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Niespodziewany koniec lata.

   Tytuł postu wziąłem z Kabaretu Starszych Panów. Mam duży sentyment do tych programów choć przecież to nie "melodia" mojego pokolenia. Pamiętam jak oglądałem odcinki kabaretu będąc jeszcze pacholęciem. Zapadła mi w pamięci dzięki swoistemu nastrojowi, kulturze prowadzących, humorowi i PIOSENKOM. Wróciłem do tych przebojów parę lat temu i nie mogłem się nadziwić kunsztowi ich autorów i wykonawców. Co dziwnego -razem ze mną słuchały tego moje dzieci w wieku 7 i 9 lat a więc mniej więcej w tym samym co i ja za pierwszym razem. Wracam do tych kawałków co jakiś czas- może się starzeję?

   Wracając do tytułu to oddaje moje spostrzeżenia jakie mam patrząc przez okna. Zrobiło się chłodno, ponuro i tak ... jesiennie a to przecież dopiero sierpień. W dodatku przeczytałem, że wcześniej niż zwykle z Bieszczad odleciały bociany a w górach sypał już śnieg.

Jak ja nie lubię chłodów, jesiennej zgnilizny i zimy za pasem brrr. Jeszcze by się człowiek trochę powygrzewał na tarasie, pogrilował, pospacerował z psem nad Nysą ciesząc się ciepłem, słońcem i soczystą zielenią.

   W tym tygodniu Jakuby ale jak tu świętować gdy pogoda nie będzie sprzyjać. Wszystkie atrakcje odbywają się w plenerze a tu siąpiąco i kapająco.
Żal tych słonecznych dni, mało ich było tego lata. Dobrze, że z urlopem i pobytem w Międzyzdrojach trafiłem idealnie w upalny czas.

A może jeszcze wróci ciepełko i "babie lato" da nam jeszcze radość.

I to by było na tyle

piątek, 22 sierpnia 2014

Reklamacja wadliwego sprzętu.

   Kupując sprzęt w sklepie otrzymujemy gwarancję jego prawidłowego działania na okres 1 roku, w niektórych przypadkach na okresy dłuższe.

   Gdy jednak nasze wymarzone urządzenie na które wydaliśmy często nie małą kwotę odmówi posłuszeństwa i przestaje działać lub działa nie całkiem tak jak działać powinien to wydaje nam się, że zgłaszając sprzedawcy nasze zastrzeżenia zostaniemy szybko i sprawnie obsłużeni oraz szybko wady naszego nabytku usunięte. I tak powinno być. Tyle tylko, że zgłaszając usterki w ramach naszej gwarancji nie jest to już takie szybkie jak by się nam wydawało. Obecne przepisy zobowiązują producenta do usunięcia wad lub awarii ale nie określają terminu w jakim ma to być zrobione. Mowa jest o "bez zbędnej zwłoki" ale co to dokładnie oznacza lub też jak udowodnić opieszałość w rozpatrywaniu naszego zgłoszenia?
Spotkać się można z rocznym terminem "oczekiwania na części zamienne". Tak naprawdę przecież te części można by pieszo przynieść z Chin.

Co w takim przypadku musimy zrobić?

   Najprościej to zgłosić do sprzedawcy nie reklamację tylko złożyć na formularzu "zgłoszenie o niezgodności towaru z umową" i w ten sposób zobowiązujemy sprzedawcę do ustosunkowania się do naszych zastrzeżeń w terminie dwóch tygodni. Musimy dobrze opisać na czym ta niezgodność polega.
   Przerabiałem to rozwiązanie w przypadku wadliwej nawigacji. Z pierwszą zrobiłem ten sam błąd jaki czyni większość i złożyłem reklamację - czekałem na naprawę ponad 6 m-cy, z druga nawigacją - wymieniona na nowa po dwóch tygodniach- nie odesłana do producenta.
Takie mamy czasy, że musimy śledzić zmiany w prawie na bieżąco by nie dać siebie robić w balona.

I to by było na tyle.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Od kogo i o czym?

    Postanowiłem podzielić się trochę swym życiem i podjąć wyzwanie pisarskie. Na ile będzie to nadawało się do czytania - ocenę pozostawiam czytelnikom.
   Wyjaśnię na wstępie dlaczego "bieszczadnik" choć żyję na Łużycach.
Po zakończeniu kariery zawodowej, tej stabilnej postanowiłem zmienić sobie życie i tak się jakoś złożyło, że zawitałem do Zgorzelca. Ciekawe miejsce. Urocza przyroda, zabytki, położenie w środku Europy sprawiły że zakochałem się w tych okolicach. Porzuciłem Bieszczady- magiczną krainę, gdzie piękno przyrody przeplata się z trudami życia wśród gór, a bolesna historia i ludzkie dramaty stworzyły legendę.

   O czym ma być ten blog? No, cóż - jak w tytule - o życiu. Chciałbym opisywać to co spotyka mnie na co dzień ale też to co myślę na tematy aktualne na dany dzień, to co mnie nurtuję, moje przemyślenia, obawy i oczekiwania. Tematy wszelakie, jak to w życiu. Polityka ta duża i ta mała, życie społeczne i obyczajowe, prawo i finanse, media, kultura i sztuka - czyli wszystko.
Może się okazać, że moje zdanie z jednego postu może okazać się zupełnie sprzeczne z opinią za parę miesięcy- wg. mnie to chyba normalne. Człowiek zmienia zdanie na niektóre sprawy w czasie, po zapoznaniu się nowymi informacjami, po dokładnym przeanalizowaniu lub pod wpływem otoczenia.

   Trochę "zardzewiałem" i ciężko mi się pisze, ale mam nadzieję, że im więcej będzie pisania to i styl się poprawi i myśli poukładają się w sposób ułatwiających ich notowanie.

   Teksty będę  starał się umieszczać systematycznie co parę dni, ale jak to w życiu bywa może okazać się, że będę częściej pisać a może i będą okresy ciszy. Dużo zależy też od czytelników, czy będą zainteresowani tematami, czy wymianą zadań wymuszą częstsze zabieranie głosu.

   Nie chciałbym wpisywać się w nurt mody na pisanie ale chyba tak już się stało. pisanie jest popularne (i dobrze) ale to czytelnicy oceniają - kto będzie czytany a kto pozostanie niewysłuchany.

I to by było na dziś, na tyle.