środa, 16 grudnia 2015

Krajobraz po burzy czy tez w czasie burzy.

   Będąc w czasie ostatniego weekendu w Polsce obejrzałem marsze w Warszawie , jeden pod hasłem obrony demokracji a drugi poparcia dla rządu.
   W ogóle pod kątem obecnej sytuacji w Polsce jakoś mi się ciężej wraca do Polski jako do skansenu etniczno-religijnego. Do tego wypowiedzi J. Kaczyńskiego o „polakach najgorszego sortu” oraz „ludzi z problemami psychicznymi” powodują, że czuję się jakby wykluczony. To, że myślę inaczej niż obecnie sprawujący władzę, wg. ich kryteriów, powoduje , że nie jestem patriotą mimo że przez swoje „najlepsze lata” traciłem zdrowie, narażałem życie, poświęcałem czas by stać na strazy granicy mojego państwa (za niewielkie pieniądze), mimo że z okazji każdych świąt państwowych wywieszam flagę państwa, mimo że znam słowa hymnu , że znam w miarę dobrym poziomie historię swego kraju.

   „ Kto nie z nami, ten przeciwko nam” - to hasło dziś króluje. To nic, że głoszący je żyją w jakimś dziwnym irracjonalnym świecie oderwanym od rzeczywistości, od realiów politycznych europy. Jeśli fakty przemawiają przeciw nim to tym gorzej dla faktów. Arogancja i buta obecnej władzy nie ma w naszej historii odpowiednika.

   „Zamach stanu” pisałem parę tygodni temu, dziś to potwierdzam, to rzeczywiście jest zamach stanu , zamach pełzający jak piszą w Niemczech, powoli ale systematycznie obalane są podstawy fundamentalne otwartego demokratycznego społeczeństwa i państwa prawa.
Oglądając wystąpienia Jarosława Polskęzbaw podczas marszu poparcia dla rządzących, bo przecież nie w rocznicę stanu wojennego ( J. Polskezbaw nawet nie był internowany?! Więc co ma świętować?) zastanawiałem się jak do władzy mógł dojść taki „ktoś” , jak ludzie mogli mu zaufać, jakie mechanizmy sprawiły, że hasła populistyczno-nacjonalistyczne zdobyły taka popularność.
   Rację przyznawałem zarówno T. Lisowi i J. Żakowskiemu w ich analizach o przyczynach i podstawach zwycięstwa PiS. Były to jednak analizy z czysto politycznego punktu widzenia- marazm i zmeczenie PO, słaba kampania wyborcza itp. ale to nie wszystko. Tu musiał zadziałać jeszcze inny czynnik, coś co skłoniło ludzi o w miarę otwartych umysłach do zagłosowania na PiS.
Przecież nie mogła porwać ich nowomowa i ciągłe „odwracanie kota ogonem”.

Tym hasłem wytrychem stała się „ZMIANA”

   Zmiana stała się nadzieją na lepsze. Nadzieja to coś co porwało ludzi, co przeważyło by niezdecydowani zabrali głos i opowiedzieli się za czymś „nowym”. Nie było w sumie na kogo głosować, wciąż walczyły dwie opcje PO i PiS. Lewica z Millerem w tle nie mogła porwać zaś Nowoczesna zbyt nowy twór i do tego kojarzony z PO też nie porywał ludzi ( i tak dzięki p. Petru na szczęście odniósł sukces).
    Pisałem już po wyborach prezydenckich, że chwalenie się sukcesami Polski przez PO nie odniesie rezultatu bo ludzie nie czuja się beneficjentami tych sukcesów. Cóż z tego, że mamy autostrady, że stadiony, że kraj się rozwija, że PKB jest jedne z najwyższych w Europie, gdy zwykły obywatel nie czuje tego w swojej kieszeni. Demagogia i populizm?
Nie!
   W „Polityce” nr48 natknąłem nie na artykuł  Ryszarda Sochy pod tytułem „Drapacze z biur” opisujący polską rzeczywistość ludzi pracujących popartą zarówno badaniami statystycznymi GUS z 2008 r. jak i Raportem Komisji Europejskiej. Z 2011r. Szkoda, że rząd PO nie zapoznał się nie przeanalizował tych danych. Co z nich wynika?
A to bardzo ciekawe i zarazem smutne, choć przecież większość społeczeństwa to odczuwała ale bardziej intuicyjnie lub na własnej skórze.
W 2008 r. GUS przeprowadził badania statystyczne wśród biednych pracujących i okazało się, że Takich pracujących a jednocześnie popadających w biedę ludzi jest 6,6 proc. wśród ogółu pracujących to oznaczało ok. 2 mln. ludzi(!). Raport KE z 2011 roku mówi już o 12 proc. Pracujących w Polsce zagrożonych ubóstwem. Polska w tym raporcie wyprzedzała tylko Rumunie i Grecję. Tak. To jest chyba jedna z głównych przyczyn frustracji społecznej i  tym samych skłonności do szukania zmian, zmian swojej sytuacji.
Jak człowiek pracujący w pełnym wymiarze godzin a jednocześnie nie będący w stanie utrzymać swojej rodziny ma cieszyć się z nowych autostrad, czy stadionów? Jak ludzie pracujący by zapewnić swoim bliskim jako taki status  materialny po 10-14 godzin dziennie ma głosować za utrzymaniem tego stanu rzeczy. Jak rodziny których bliscy wyemigrowali by zarabiać godziwe pieniądze mają czuć satysfakcję? Z czego? Z tęsknoty, z zerwaniem więzi rodzinnych?

   Hasło „ZMIANA” podawana była w otoczce zmian socjalnych i to trafiło do ludzi. Że tak naprawdę chodziło o zmianę systemu demokratycznego na autorytarny to wyszło i wychodzi dopiero dziś.
Ludzie łykają gorzką pigułkę arogancji, buty i bufonady polityków PiS ciągle mając nadzieję na poprawę swojej sytuacji materialnej- jednak powoli i ta nadzieja opada. Gdy cała prawda o obłudzie i fałszu wyjdzie na jaw i dotrze do wyborców może być już za późno. Tempo zmian ustrojowych, kadrowych jest tak szybkie by wykorzystać ten jedyny moment gdy jeszcze tli się w społeczeństwie nadzieja.

   Działania KOD- u popieram jak większość „normalnych” ludzi, popieram też działania Nowoczesnej bo tylko w taki sposób mogę wyrazić swój sprzeciw wobec zawłaszczania państwa przez PiS. Jednak nie widzę realnej szansy na zmianę w chwili obecnej kursu rządzącej koalicji PiS- Kukiz15 dlatego, że oni nie przyjmują do siebie żadnych argumentów. Nic nie jest w stanie ich wytrącić z toru ich myślenia. Przykład? Niedzielny program „Kawa na ławę” i wypowiedzi p. Kempy. To szczyt szczytów arogancji. Pouczała wszystkich obecnych, ba nawet obrażała współrozmówczynię- czy z takimi ludźmi można uprawiać dialog społeczny? Chyba nie bo oni nie chcą rozmawiać, Oni mają rację jedyną i słuszną. Jak bolszewicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz