środa, 16 grudnia 2015

Linuks- nie wszystko złoto co się ...


   Prawie rok temu pisałem o tym jak to przeszedłem z win. XP na Linuksa.
No tak to pięknie wyglądało. Przez rok cały byłem zadowolonym użytkownikiem tego systemu.
   Moja żona, gdy zainstalowałem jej Windows 10 twierdzi , że przedtem było lepiej a jako, że jest w zasadzie tylko zwykłym użytkownikiem i jej wierzę to stawia linuksowy Ubuntu wyżej niż Windows nawet w najnowszej odsłonie. Coś z tą niby intuicyjnością im nie wyszło.
Żona jest jednak tylko użytkownikiem a ja zaś tym, który ma to wszystko „ogarnąć” i sprawić by działało- cóż taki los faceta.
   Tu niedawno pojawił się problem. Na moim laptopie miałem obok zainstalowanego Win XP Linuksa Minta 16 Petra i chodziło znakomicie ale po użytkowaniu rocznym okazało się, że coraz częściej pojawiał się komunikat o braku miejsca na dysku. Problem ten sam sprowadziłem sobie na głowę w trakcie instalacji Minta. Ustaliłem minimalną dla tego systemu partycję – do spowodowało, że zapisywane dokumenty zapełniły ta partycję i de facto nie dało się już normalnie dalej użytkować laptopa.
   Postanowiłem podjąć radykalne kroki i sformatować cały twardy dysk pozbywając się systemu z Microsoftu instalując najnowsze wydanie Linuksa Minta 17.2 Rachela.

   Rachela – piękne imię ale przy całej tej operacji i późniejszych perypetiach trochę mi to imię zbrzydło.
Samo formatowanie ( „poszły się paść” wszystkie zdjęcia, dokumenty, muzyka KSU itp.) przebiegło szybko i sprawnie podobnie jak instalacja Racheli. Problemy pojawiły się potem.
To co wytrąca mnie z równowagi przy korzystaniu z Linuksów to brak wsparcia dla urządzeń peryferyjnych.
Instalacja karty sieciowej wi-fi to małe piwo gdy doszło do instalacji modemu USB.
Będąc w Niemczech chciałem skorzystać z mobilnego internetu, w tym celu pozyskałem czyli pożyczyłem modem Huawei 3372 i myślałem, że sprawa jest prosta- podłączam i jest. Nic bardziej mylnego.
Przez dwa tygodnie pobytu w Niemczech walczyłem by w końcu modem mógł pracować. Ściągałem programy niby instalujące modem ale nic to nie dawało. Podobne problemy miało wielu internautów, którzy na forach linuksowych szukali pomocy.

   Ja w końcu się poddałem. Przeinstalowałem system na Ubuntu 15.10, zainstalowałem odpowiednio kartę sieciową do wi-fi i zakupiłem router na kary GSM.

    Przygoda ta dała mi nauczę, że nie do końca coś co wspaniale działa jest tak do końca dobrym produktem.
 Nie, nie wrócę do Windowsów ale też nie do końca jestem zadowolony z działań programistów zajmujących się rozwojem dystrybucji linuksowych. Cóż to za system gdy nie można do niego normalnie podłączyć urządzenia zewnętrznego by działało od razu.
System operacyjny powinien to sam "załatwiać" i nie wymagać od użytkownika dodatkowych działań. 
Jeśli jak twierdza programiści to wina firm, że nie załączają do sprzętu programów startowych pod Linuksa to znaczy, że systemy te są przez producentów albo lekceważone lub niedostrzegane. Czas by w końcu ten stan rzeczy się zmienił i tu jest pole do popisu dla fanów tych wspaniałych dystrybucji. Gdy nie usunie się tych problemów nie ma co liczyć na zwiększenie liczby użytkowników. Bo niby kto chce sprowadzać na siebie problemów z instalacjami czegoś co w Windowsie samo się podłącza i instaluje.

   Przez te właśnie przeboje musiałem się uciszyć na parę dobrych dni a i teraz nie za wiele mogę publikować za względu na możliwości Niemieckich sieci internetu pre-paid, ale o tym innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz