Prawie rok temu
pisałem o tym jak to przeszedłem z win. XP na Linuksa.
No tak to pięknie
wyglądało. Przez rok cały byłem zadowolonym użytkownikiem tego
systemu.
Moja żona, gdy
zainstalowałem jej Windows 10 twierdzi , że przedtem było lepiej a
jako, że jest w zasadzie tylko zwykłym użytkownikiem i jej wierzę
to stawia linuksowy Ubuntu wyżej niż Windows nawet w najnowszej
odsłonie. Coś z tą niby intuicyjnością im nie wyszło.
Żona jest jednak
tylko użytkownikiem a ja zaś tym, który ma to wszystko „ogarnąć”
i sprawić by działało- cóż taki los faceta.
Tu niedawno pojawił
się problem. Na moim laptopie miałem obok zainstalowanego Win XP
Linuksa Minta 16 Petra i chodziło znakomicie ale po użytkowaniu
rocznym okazało się, że coraz częściej pojawiał się komunikat
o braku miejsca na dysku. Problem ten sam sprowadziłem sobie na
głowę w trakcie instalacji Minta. Ustaliłem minimalną dla tego
systemu partycję – do spowodowało, że zapisywane dokumenty
zapełniły ta partycję i de facto nie dało się już normalnie
dalej użytkować laptopa.
Postanowiłem podjąć
radykalne kroki i sformatować cały twardy dysk pozbywając się
systemu z Microsoftu instalując najnowsze wydanie Linuksa Minta 17.2
Rachela.
Rachela – piękne
imię ale przy całej tej operacji i późniejszych perypetiach
trochę mi to imię zbrzydło.
Samo formatowanie (
„poszły się paść” wszystkie zdjęcia, dokumenty, muzyka KSU
itp.) przebiegło szybko i sprawnie podobnie jak instalacja Racheli.
Problemy pojawiły się potem.
To co wytrąca mnie
z równowagi przy korzystaniu z Linuksów to brak wsparcia dla
urządzeń peryferyjnych.
Instalacja karty
sieciowej wi-fi to małe piwo gdy doszło do instalacji modemu USB.
Będąc w Niemczech
chciałem skorzystać z mobilnego internetu, w tym celu pozyskałem
czyli pożyczyłem modem Huawei 3372 i myślałem, że sprawa jest
prosta- podłączam i jest. Nic bardziej mylnego.
Przez dwa tygodnie
pobytu w Niemczech walczyłem by w końcu modem mógł pracować.
Ściągałem programy niby instalujące modem ale nic to nie dawało.
Podobne problemy miało wielu internautów, którzy na forach
linuksowych szukali pomocy.
Ja w końcu się
poddałem. Przeinstalowałem system na Ubuntu 15.10, zainstalowałem
odpowiednio kartę sieciową do wi-fi i zakupiłem router na kary
GSM.
Przygoda ta dała mi
nauczę, że nie do końca coś co wspaniale działa jest tak do
końca dobrym produktem.
Nie, nie wrócę do Windowsów ale też nie
do końca jestem zadowolony z działań programistów zajmujących
się rozwojem dystrybucji linuksowych. Cóż to za system gdy nie
można do niego normalnie podłączyć urządzenia zewnętrznego by
działało od razu.
System operacyjny powinien to sam "załatwiać" i
nie wymagać od użytkownika dodatkowych działań.
Jeśli jak
twierdza programiści to wina firm, że nie załączają do sprzętu
programów startowych pod Linuksa to znaczy, że systemy te są przez
producentów albo lekceważone lub niedostrzegane. Czas by w końcu
ten stan rzeczy się zmienił i tu jest pole do popisu dla fanów
tych wspaniałych dystrybucji. Gdy nie usunie się tych problemów
nie ma co liczyć na zwiększenie liczby użytkowników. Bo niby kto
chce sprowadzać na siebie problemów z instalacjami czegoś co w
Windowsie samo się podłącza i instaluje.
Przez te właśnie
przeboje musiałem się uciszyć na parę dobrych dni a i teraz nie
za wiele mogę publikować za względu na możliwości Niemieckich
sieci internetu pre-paid, ale o tym innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz