poniedziałek, 29 września 2014

Czy Niemcy to jeszcze Niemcy?

Do czego to doszło.

POLSKA ZANIEPOKOJONA SŁABOŚCIĄ MILITARNĄ NIEMIEC!

 Czyż to nie chichot historii?
Po prawie 70 latach od zakończenia II Wojny Światowej Polacy zaniepokojeni są tym, że Niemiecka Armia nie jest w stanie bronić Polski w ramach NATO a może nawet siebie.
Nie do pomyślenia!
 
 Problem jest o tyle głębszy, że społeczeństwo niemieckie nie odczuwa potrzeby zbrojenia się, zamienili bezpieczeństwo militarne na bezpieczeństwo socjalne.
Dopiero teraz okazało się jak faktycznie wyglądają siły zbrojne Niemiec. No, może warto jeszcze poczekać na oficjalny raport, ale już dziś widać jakie gwarancje daje nam NATO. Pisałem już o tym wcześniej podejrzewając raczej obojętność niż faktyczną słabość sojuszników.

   Politycy nasi od razu zakrzyczeli, że trzeba lecieć po pomoc do amerykanów.
No i tu widzę problem.
- Bo po pierwsze,  jak już wspominał R. Sikorski na taśmach, amerykanie mają nas daleko w nosie.
Dla przeciętnego podatnika amerykańskiego konflikt na Ukrainie a nawet gdyby to było w Polsce jest tak abstrakcyjną sprawą, że nie widzi potrzeby wyrzucać tysiące dolarów na utrzymywanie baz w Polsce.
- Po drugie USA to chyba kolos na glinianych nogach. Po 1945 roku , poza I wojną z Irakiem nie odniósł żadnego zwycięstwa. Wszelkie interwencje zbrojne kończyły się wycofaniem zostawiając bałagan oraz stan o wiele gorszy niż przed wkroczeniem US Army. Specjalnością polityki USA stało się rozpętywanie wojen, wspieraniem lub obalaniem rządów innych państw kierując się jedynie własnym interesem.

 Pytanie czy przypadkiem po wtrąceniu się w sprawy Polski nie wyszlibyśmy „jak Zabłocki na mydle”. Osobiście nie mam zaufania do USA i do amerykanów (oni są bardzo podobni do Rosjan w swym samouwielbieniu).

   Wolałbym by nasza polityka oparła się na sojuszu z Niemcami i Francją. Oparcie to jest o tyle realne, że Niemcy stać na nowoczesną broń, Francuzi są w stanie ją wyprodukować – tylko, że trzeba przekonać to towarzystwo do tego działania.

Churchill mówił „ Polacy to dziwny naród, sojuszników szukają daleko a wrogów po sąsiedzku”.

Może czas by to zmienić?

niedziela, 28 września 2014

Remont

   Jak pisałem już wczoraj, do Zgorzelca zacząłem przyjeżdżać w 2009 roku a od marca 2010 zamieszkałem.

   Fajnie. Tyle, że ile można wynajmować mieszkanie? Więc w grudniu zakupiłem dom. Hmmm
Tak dom. Dom duży -180 m. kwadratowych powierzchni.

   Dobrze jest mieć własny dom ale ten akurat jest trochę duży, zbudowany z iście gierkowskim rozmachem, bo i budowę zakończono w 1981 roku. To był dobry rok dla Polski - Solidarność, odrobina wolności, nadzieja na zmiany. Jak to się skończyło? Tak jak i radość z mojego nabytku.
W grudniu 1981 – stan wojenny, a z domem okazało się , że czego by nie ruszyć wymaga remontu.

   Pozornie wszystko wyglądało dobrze, jednak gdy poprzedni właściciele wynieśli część mebli okazało się, że ściany wymagają malowania ale aby to zrobić to trzeba położyć gips. Potem doszła potrzeba wymiany okien, drzwi, podłóg itd.

   Tajemnica tego domu polegała na tym, że ukończony w 1981 roku a więc w roku niedoboru materiałów budowlanych, więc budowlańcy robili z tego co mieli.
Tak więc od 4 lat mieszkam i remontuję. Permanentny remont robiony etapami z przerwami na odpoczynek i zebranie gotówki na następne roboty.

   To nie lepiej sprzedać i kupić coś w bloku? Może i lepiej ale ja jakoś nie lubię bloków. Cenię sobie możliwość wyjścia latem z salonu na taras i wypić kawę na wolnym powietrzu. Mój pies też byłby niepocieszony zamknięciem w klatce mieszkania blokowego.
Jak relaksować się letnim popołudniem patrząc z okien, lub balkonu? Wyjść do parku?
   Ja otwieram drzwi i już jestem w parku. Siedzenie na zadaszonym tarasie w czasie deszczu też ma swój urok. Jako że mam widok z góry na niżej położoną część miasta a w oddali widzę góry, to lubię oglądać popołudniowe letnie burze gdy stukanie krople deszczu o dach staje się muzyką, przerywaną grzmotem piorunów.
Poza tym im więcej wysiłku, energii i pieniędzy wkładamy tym trudniej nam byłoby się rozstać z tym miejscem.
Poprzedni właściciele przez ostatnie lata nic nie robili przy budynku z racji swego wieku a więc wszystko spadło na nas.

   Przy okazji remontów mam okazję bywać "bohaterem mojego domu" a czasem tylko pomagam nie pobić jakiś cen w tutejszych marketach. Ciekawe jest to, że trzeba by być nie lada księgowym, by faktycznie oszczędnie remontować lub budować. Część materiałów trzeba by kupować w jednym sklepie a część w innym. Kalkulacja kosztów i miejsc zakupów to cała sztuka.
   Można dużo zaoszczędzić ale trzeba mieć dużo czasu i nerwów. Czasem też okazuje się, że lepiej zamówić towar z montażem bo wychodzi taniej i lepiej- tak np. było z oknami. Na szczęście mam tutaj duży wybór. Co zaś do wykonawców to tu już mamy do czynienia z pełną wolnoamerykanką. Najtańszy nie znaczy dobry, najdroższy też nie gwarantuje jakości. Pełno jest naciągaczy.
Budując swój dom w Bieszczadach od postaw było jednak łatwej pod względem wykonawców- mniejszy wybór, łatwiej było potwierdzić rzetelność wykonania usługi.

   Piszę to dziś bo akurat zakończyłem wymianę grzejników co i jutro zmagam się ze ścianami w jednym z pokoi przeznaczonych do wynajmu. Potem wymiana drzwi i będę kłaść podłogę.
Trochę czasu mi to zajmie ale … naprawdę warto.


I to by była na tyle ( na dziś) co do miejsca zamieszkania.

sobota, 27 września 2014

Zobaczyć Zgorzelec i ... żyć!

   O Zgorzelcu wiedziałem do 2009 roku tyle, że jest. Gdzieś tam, daleko miasto podzielone granicą polsko-niemiecką i Nysą. Wiedziałem też, że to miasto gdzie mafia robi swoje interesy, ciemne interesy.

   Z racji swej pracy miałem tez do czynienia z ludźmi ze Zgorzelca jako zatrzymanymi za przemyt papierosów z Ukrainy. Pełniąc służbę i widząc rejestrację DZG wiedziałem, że samochód jest do zatrzymania. Na logikę po co ktoś miałby jechać przez całą Polskę jak nie po fajki, prochy lub wódę? Cóż takie człowiek miał już odchyłki zawodowe, że jadąc samochodem to zwracało się uwagę na tablice rejestracyjne i wg. nich typowałem samochody do kontroli.

   Tak jak wspomniałem, do 2009 roku, jak by mi ktoś powiedział, że zamieszkam w Zgorzelcu to bym mu poradził chyba wizytę u lekarza i to na pewno nie u urologa.

Moja pierwsza wizyta w mieście nad Nysą to jednodniowy wypad 6 czerwca 2009 roku. Dość niesprzyjająca pogoda, deszczyk, mżawka ale to nic. W tym dniu zobaczyłem miasto i odwiedziłem od razu Niemcy jadąc nad Berzdofersee. Jezioro wtedy jeszcze było napełniane, pompy pracowały ale już wtedy zbiornik robił wrażenie. W sumie w tym dniu nie miałem głowy do oglądania miasta. Dopiero drugi przyjazd po dwóch tygodniach i to na dwa dni pozwolił mi na zobaczenie gdzie ja trafiłem. Gdy powiedziałem, że chcę odnaleźć charakter miasta, moja znajoma zgorzelczanka parsknęła śmiechem,
- Że co chcesz znaleźć?
- Charakter tego miasta. Każde miasto ma jakiś klimat, charakter.
- No to ci już powiem, żebyś nie marnował czasu- to akurat miasto nie ma charakteru, to zbieranina ludzi wsadzonych do poniemieckich domów i tyle.
Nie dałem jednak za wygraną, szukałem i po paru wizytach, po kilku dniach łażenia po ulicach i szukaniu ciekawych miejsc w okolicy doszedłem do przekonania, że to fajne miejsce do życia. A gdy jeszcze w deszczowy, listopadowy wieczór pospacerowałem po starówce Görlitz to zostałem oczarowany.

   Magia tego miejsca działa nie tylko na mnie, podziałało na moje dzieci, moją rodzinę. Pod wrażeniem są też osoby przyjeżdżające służbowo do naszego miasta i zatrzymują się u mnie w pokojach gościnnych.

Bo czy można się oprzeć takim widokom?


Tu akurat wizytówka czyli kościół Św. Piotra i Pawła. Choć widać, że deszcz to i tak architektura robi wrażenie.
 
Ratusz, najpiękniejszy w tych okolicach. Nawet Jeleniogórskiemu duuużo brakuje. Widać tu bogactwo jakie cechowało to miasto w poprzednich wiekach.

   Zgorzelec to miejsce gdzie z historią spotykamy się prawie na każdym kroku. Historia tych ziem jest bogata i dość dobrze udokumentowana a zabytków materialnych dawnych lat jest wiele.
To wszystko opiszę innym razem, ale jedno wam powiem-
To jest miasto w którym ja osobiście dobrze się czuję, to miejsce ma dobrą energię. 

Z wielu miast jakie było mi dane odwiedzić tylko kilka miało taką energię- Kraków, Kamieniec Podolski, Tarnów, rumuńska Sighisoara i oczywiście  Paryż.

I na dziś, tym kończę.                                        

czwartek, 25 września 2014

Zdrowia ... w Zgorzelcu.

   Obiecywałem, że opiszę nasze miasto- Zgorzelec i to co mnie w nim oczarowało na tyle, że porzuciłem piękne Bieszczady aby rozpoczynać życie na nowo na Łużycach.
Dziś właśnie poruszę ten temat ale trochę inaczej bo podsunięto mi temat, który warto poruszyć.

   Gdy przyjeżdżałem do Zgorzelca jednym z elementów przyciągających do tego miasta była opieka medyczna a właściwie bardzo dobra opinia o szpitalu zgorzeleckim. W Ustrzykach Dolnych jest szpital, ale by leczyć się tam to z całego serca odradzam, lepiej od razu jechać do Sanoka lub Krosna. Brak specjalistów, liczne błędy i złe zarządzanie to coś z czym zetknąłem się osobiście w tym szpitalu więc … odradzam chyba, że coś się zmieniło. Nie, jednak dalej jest kiepsko skoro mój ojciec z zawałem wylądował w Sanoku bez diagnozy po 2 dniach pobytu w Ustrzyckim szpitalu.

   Gdy zamieszkałem w Zgorzelcu byłem dumny z tego, że mamy jeden z najlepszych szpitali na Dolnym Śląsku. Gdy dopadł mnie zawał serca, szybko udzielono mi pomocy, opieka zarówno ze strony lekarzy jak i pielęgniarek była na wysokim poziomie- szczęśliwy byłem, że trafiłem na taki personel. W szpitalu w Karpaczu podczas przyjęcia na rehabilitację kardiologiczną gdy tylko powiedziałem, że jestem ze Zgorzelca od razu powiedziano, że wszystko jest chyba dobrze zrobione co potem potwierdziły badania, próby wysiłkowe. Oddział Kardiologiczny z naszego szpitala jest oceniany jako jeden z najlepszych ( wyżej ceniony niż nawet szpitale wrocławskie).

   Wszędzie gdzie jestem pytany o nasze miejscowe lecznictwo twierdziłem, że jest ono na wysokim poziomie, ale pojawiają się jednak skazy na tym obrazie.
Moje obawy dotyczą sposobu zarządzania.

   Szpital nasz rozwija się, pozyskuje środki, rozbudowuje, przejmuje placówki sąsiednie czyli niby wszystko jest na najlepszej drodze. Niedawna akredytacja postawiła naszą placówkę wśród najlepszych palcówek w kraju, na poziomie szpitali klinicznych. Czego się czepiam?- mógłby ktoś zapytać.

   Mnie niepokoi jedna zasadnicza rzecz- czy nie jest to przypadkiem „wydmuszka” czyli przeinwestowanie na zasadzie kreatywnej księgowości. Skąd moje podejrzenia?

   Biorą  się one z informacji jakie do mnie zaczynają docierać i co sam powoli zauważam obserwując sytuację w szpitalu.
Przejmowanie placówek, otwieranie nowych poradni i oddziałów to mi przypomina bardziej sposób na zwiększenie kontraktów z NFZ niż dbałość o zdrowie mieszkańców naszego powiatu bo za rozwojem z sferze materialnej nie idzie zwiększenie ani obsady kadrowej ani jej wynagrodzenie. Rozwój następuje kosztem załogi. Etatowe pielęgniarki nie otrzymały podwyżek wynagrodzenia od paru lat, liczba lekarzy spada- emigrują do pracy do pobliskiego Görlitz. Dodajmy do tego wzrastającą liczbę pacjentów spoza naszego powiatu. Pacjenci przybywają z Jeleniej Góry, Żar, Żagania, Wrocławia – ma się wrażenie, że braknie miejsc dla mieszkańców naszego powiatu.

   Dziwna rzecz jaka ostatnio się pojawia to pacjenci szczególni tzw. VIP-y. VIP- ami są „dobrodzieje szpitala” - wystarczy prowadząc firmę przekazać środki na szpital i tym sposobem uzyskuje się dla siebie i rodziny specjalny status (chyba nieoficjalnie) a więc badania poza kolejnością, przepustki. Fakt, że czasem VIP jest nie jest VIP-em bo lekarze nie chcą traktować ich inaczej ze względu, że nie chcą się narażać na ewentualne konsekwencje w przypadku komplikacji- a więc nie zawsze warto być tym „specjalnym” pacjentem.

   Zwiększenie liczby pacjentów, nowe zakresy działania przy pozostawieniu i tak nielicznej kadry powoduje, że spada jakość opieki. Docierają coraz bardziej niepokojące informacje. Wystarczy poczytać komentarze w naszych lokalnych portalach zinfo.pl i zgorzelec.info by przekonać się , że to już nie tylko hejterzy zabierają głos.

 Nie da się utrzymać na dłuższą metę wysokiej jakości opieki przy obecnym stanie zatrudnienia.

   Nie sztuka - obiecywać, sztuką jest zapewnić poziom ponad zapewnienia. Gonitwa za pieniądzem nie może przesłonić dobra pacjenta (choćby tego trudnego). Szukanie pieniędzy poprzez inwestowanie a nie patrzenie na bieżącą sytuację może skończyć się katastrofą.
Takie są moje obawy.
  Nie robię zarzutów, bo nie znam faktów, na ile Pani Dyrektor ma pokrycie w środkach na realizację zamierzeń i planów inwestycyjnych.

Zwracam jedynie uwagę, że sygnały wskazują na niepokojące przyczynki do obaw o stan naszego szpitala.

Na koniec życzę zdrowia.

środa, 24 września 2014

Rosja i Świat- dwie rzeczywistości a sprawa polska.

   Nie tak dawno pisałem o rosyjskiej propagandzie w artykule „Putin gieroj” aż tu dzisiaj czytam http://natemat.pl/117443,rozmawialem-z-rosyjska-dziennikarka-o-putinie-czulem-sie-jak-w-innym-swiecie i jakbym miał de javu.

Widać, że nie tylko zwykli Rosjanie ale i dziennikarze uważający się za niezależnych mają przeświadczenie o dobrej woli Putina i złych zamiarach zachodu Europy i prezydenta USA.

   Zgadzam się w pełni z panem Świderskim – oni żyją jakby w innej rzeczywistości. Takie zderzenie dwóch światów to jest coś co warto przeżyć. Zaczyna się człowiek zastanawiać czy jego osąd i źródła informacji są prawdziwe i czy w ogóle może wierzyć swoim własnym zmysłom skoro jego doświadczenie jest negowane u podstawy przez kogoś innego z taką pewnością i żarliwością godną najprawdziwszej prawdy.
Niesamowite.

   Myślę sobie, że może dobrze by było gdyby jednak Polska miała za przywódcę kogoś podobnego do Putina. Pogoniłby do roboty związkowców, którzy pasożytują na przedsiębiorcach a interesy robotnicze interesują ich tylko gdy ich własne posady są zagrożone. Wprowadziłby w końcu prawdziwa reformę ZUS i zlikwidował KRUS- na co nikt nie chce się zdecydować bo ryzykowne politycznie. Wzmocniłby przemysł zbrojeniowy poprzez niezależny handel bronią oraz zakupy dla własnej armii. Mógłby wprowadzić reformy finansów państwa, służby zdrowia, sądownictwa, administracji itd. czyli tych wszystkich obszarów gdzie reformy są pilnie wymagane ale żadna siła polityczna tak naprawdę nie jest zainteresowana ich wprowadzeniem gdyż groziłoby to przegraną w następnych wyborach bo nie byłoby to przyjemne dla wielu środowisk, które czerpią kolosalne zyski z tego bałaganu jaki jest teraz. 
Mógłby wprowadzić gdyby nie liczył się z nikim a władzę trzymał tak - jak Putin.

   Może przydałby się ktoś na miarę Piłsudskiego po Zamachu Majowym, gdy skończył „dupokrację” czyli zamieszanie w sejmie i niemoc parlamentarną. Prawda, że w Berezie Kartuskiej zamroził co niektórych polityków, którym stawia się dziś pomniki ale chyba nie było innego wyjścia.
To właśnie zmiany po przewrocie postawiły na nogi rozchwianą gospodarkę (choć nie od razu) i skierowały kraj na tory rozwoju. Nie było to łatwe w dobie kryzysu i konieczności scalenia w jeden organizm trzech zaborów, gdzie różnie były ukształtowane społeczeństwa. Tak na dobrą sprawę do dziś widoczne są różnice pomiędzy regionami zaborów.
Może właśnie ktoś taki nie tylko przywróciłby właściwy kierunek rozwoju gospodarki i tym samym zmniejszył emigrację młodych, najbardziej aktywnych i przedsiębiorczych ludzi. Może powróciłaby na stałe nasza duma narodowa, która cierpi czasami gdy Polska traktowana jest li tylko jak rynek zbytu, dostawca żołnierzy walczących i narażających życie w imię obcych im interesów ale i dla idei „Za Waszą i Naszą Wolność.”

Może taki ktoś już jest ale go nie widać, bo choć J. Kaczyński ma aspiracje ale jest zbyt małym a może małostkowym politykiem a tu potrzeba MĘŻA STANU.

Jakby ktoś takiego zobaczył niech da znać.

P.S.

Lwowski Batiar na stanowisku szefa MSZ to chyba pomyłka.  

piątek, 19 września 2014

Plaża kontra brzuch.

Miało być o plaży i kompleksach, no i jest.

   O romantycznych i reumatycznych aspektach spacerów plażą, brzegiem morza napisano już chyba tomy. Zdrowotne zalety pobytu nad morzem czytać możemy godzinami i każdy już chyba o tym wie. Ja zaś opiszę terapię psychologiczną jaką może przejść każdy człowiek mający kompleksy na temat własnej figury, wyglądu itp.

   Jako prawie 50-cio letni facet zacząłem nabierać kształtów... kobiety w ciąży. Nie pocieszało mnie powiedzenie „Nic tak mężczyzny nie upiększa jak samara coraz większa”. Mięsień piwny jak barwnie określa się zwykły brzuch większych rozmiarów, to coś co pojawia się u facetów i niestety nie upiększa. Każdy facet obarczony takim „bagażem” planując wyjazd nad morze zaczyna się zastanawiać jak się tego balastu pozbyć i podejmuje różne postanowienia- będę biegać, chodzić na siłownię, ćwiczyć - by gdy przyjdzie czas wyjazdu znowu mieć marsowy tors i smukłą sylwetkę przyciągającą wzrok kobiet. Postanowienia postanowieniami a życie jak to życie weryfikuje naszą silną wolę. Praca, obiadki u rodzinki, piwko, grille.

   Przychodzi czas wyjazdu i zastanawiamy się, patrząc w lustro – co poszło nie tak.
Brzuszysko nie tylko nie zmalało a czasem nawet wydaję się większe. Cholera.
Trudno, wczasy opłacone- jedziemy. A na miejscu dylemat – jak tu wyjść na plażę. Pierwsze nieśmiałe kroki i … im bliżej plaży tym bardziej pryskają nasze obawy.

Okazuje się, że:
- po pierwsze- takich brzuchatych facetów jest na pęczki,
- po drugie- otyłość na polskich plażach to widok jakby powszechny, cechuje mężczyzn, kobiety i nawet i to już niepokojące nastolatki,
- po trzecie- widzimy ludzi którzy mają o wiele bardziej poważne problemy ( zdrowotne- blizny ) i nie wydają się być tym jakoś napiętnowani ( bo i nie mają tak naprawdę powodów).

   Tak więc, nie warto patrzeć na swą sylwetkę pod tym kontem bo tak naprawdę, nie w samej sylwetce tkwi wabik na towarzystwo na wczasach ale przede wszystkim w chęci do wspólnego wypoczynku i zabawy.
I ja będąc na plażach w Międzyzdrojach pozbyłem się obaw co do mojego brzucha, choć dalej uważam, że coś z tym „śmietnikiem” warto byłoby zrobić.

   I na koniec jeszcze jedna uwaga co do Polskich plaż – dziwne to jakieś, poogradzane parawanami kawałki plaży i to tak gęsto, że ciężko dojść do morza by się kąpać. Na naszych plażach nie widziałem żadnej pani toples – może to i dobrze, może...
Nad Morzem Czarnym gdzie bywałem to raczej kobiety pozasłaniane były w mniejszości co nie zawsze było dobre i apetyczne.
Nawet nad naszym Bersdorfersee można spotkać stroje toples jak i kobiety kąpiące się całkiem nago- nikomu jakoś to nie przeszkadza. Czyżby nasza Polska pruderyjność daje o sobie znać, czy jeszcze nie jesteśmy gotowi na idee z czasów renesansu – nic co ludzkie nie jest nam obce.
Ja zawsze powtarzam- Nie możemy być przeciw nagości bo przecież pod ubraniem wszyscy jesteśmy nadzy. :-)

I tym optymistycznym akcentem kończę i zapowiadam następny wpis poświęcony Zgorzelcowi.

czwartek, 18 września 2014

Krótko na pytania.

Dziś znowu o wszystkim po trochu.
Dziękuję wszystkim co czytają i pytają.
Chciałbym odpowiedzieć na parę pytań.

 Dlaczego bieszczadnik?

   To, że jestem z Bieszczad już pisałem. To nie jest tak, że wyjeżdża się ze „swoich stron” po ponad czterdziestu latach życia i zapomina. Tam w pięknych krajobrazach kształtowała się moja osobowość, a jak pisał Kasprowicz – góry zwiększają wrażliwość, to i potrzeba obcowania z pięknem i sztuką tam właśnie się budziła. Bieszczady są jakże piękną krainą, zwłaszcza teraz jesienią gdy lasy na stokach gór mienią się kolorami a trawy na połoninach złocą szczyty gór. Ten kraniec Polski to też i trudny rejon do życia, to nie Tatry czy też Karkonosze. Kto odwiedził te góry, to wie jak duża jest różnica. Kilometry dzielące osady w zimie są czasem możliwe do przebycia tylko pieszo lub skuterem śnieżnym. Za czasów mojej młodości z opowiadań kolegów wiem, że w zimie w niektórych osadach robiło się zakupy żywności na tydzień, dwa bo nie wiadomo było kiedy nastanie czas odcięcia os świata. Dziś mimo postępu, rozbudowy dróg i dostępności różnych środków transportu nadal jest to teren trudny. Daleko do teatrów, kin. Daleko do marketów. Zakładów pracy jest mało a z turystyki przecież nie wszystkim uda się utrzymać.
Mimo tych cieni to jest taka magiczna kraina, to miejsce, które zauroczy każdego kto wejdzie na Tarnicę czy też Połoninę Wetlińską.  Tych zauroczonych, powracających co jakiś czas są tysiące w całej Polsce a nawet za granicą.
Jesienią tęsknię za moimi Bieszczadami , ale w zimie cieszę się, że mieszkam w rejonie gdzie zimy prawie nie ma.

Dlaczego popieram Ukrainę, dlaczego stoję po stronie banderowców?

   Nie popieram żadnych nacjonalizmów, banderowców w szczególności. Pochodzę jak już wspomniałem z krainy gdzie jeszcze żywa jest pamięć zbrodni dokonywanych przez bandytów i zbrodniarzy spod znaku UPA. Mój ojciec pochodzi z Sokala i tam też UPA dokonywała masowych zbrodni. Brat mojego taty był ranny w potyczce z bandą UPA gdy jako członek patrolu „Samoobrony”  jechał do płonącej wsi na ratunek tym co jeszcze żyli. To moi dziadkowie z Sokala uciekali przed UPA do Hrubieszowa. Jednak jak już Ukraina powstała i postanowiła iść swoją drogą do demokracji, gdy obrała jakąś wersję rozwoju ( pro zachodnią a nie prorosyjską) to winno się to uszanować. Nie można wprowadzać swoje wojska na teren obcego bądź co bądź państwa, wywoływać walki tylko dlatego , że nie chce uznać czyjejś zwierzchności. Gdy USA podobnie wtrąca się w wewnętrzne sprawy innych państw, też jestem przeciw.

Co z tym „uśmiechem” czy też ubiorem? Czyżby jakiś ukryty kompleks?

   Nie. Właśnie, że to chcę przekazać by częściej się uśmiechać. Przecież z uśmiechem każdemu do twarzy. A ubiór męski? No, cóż jakoś tak się ze mną dzieje, że z biegiem lat coraz bardziej mi się podoba mundur jako idealny strój dla mężczyzny. Mój mundur jak się okazało … niestety już trochę zrobił się przyciasny. Jeszcze olimpijka jako tako się dopina ale spodnie to w pasie niestety o zapięciu to mogę jedynie pomarzyć. Stąd też pojawiła się już zapowiedź wątku plaży i kompleksów jaki zamierzam już niedługo opublikować.


I to na razie tyle. Czekam na następne pytania i uwagi.

P.S. Dlaczego piszę choć to nie za bardzo mi wychodzi? Na to pytanie odpowiem już niedługo.

środa, 17 września 2014

Zdrowie średniego szczebla- na zdrowie.

   Pielęgniarka (w odniesieniu do mężczyzn stosuje się formę pielęgniarz) – samodzielny zawód z grupy specjalistów do spraw zdrowia. Sprawuje opiekę medyczną nad pacjentem (m.in. pielęgnacja pacjenta, podawanie leków, wykonywanie zastrzyków, wlewów dożylnych), asystuje lekarzowi w czasie zabiegów, operacji, wykonuje samodzielne działania w zakresie diagnostyki, leczenia i rehabilitacji medycznej, a także wykonuje zlecenia lekarskie. W przypadku, gdy pielęgniarka uzna zlecenie za błędne zobowiązana jest odmówić jego wykonania. Zajmuje się także szeroko rozumianą edukacją zdrowotną i promocją zdrowia.

   Tyle definicja z Wikipedii, ale według mnie to najbardziej zdeprecjonowany zawód w Polsce.
Czytałem wczoraj wywiad z pielęgniarką umieszczony na fb
 http://www.ozzpip.com.pl/z-prasy/855-pogarda-pacjentow-i-lekarzy-glodowe-pensje-doswiadczona-pielegniarka-zdradza-nam-ciemne-strony-swojego-zawodu.html

   Jako, że ze środowiskiem pielęgniarskim jestem blisko związany to potwierdzam w całej rozciągłości sytuację pielęgniarek w polskiej służbie zdrowia.
Ten zawód jak żaden inny jest związany z powołaniem. Można być lekarzem, policjantem czy nawet księdzem bez powołania ale pielęgniarką się po prostu nie da. Nią się jest lub nie a nie da się bywać. To rodzaj poświęcenia siebie dla idei niesienia pomocy, ulgi z sytuacjach trudnych gdzie ból, choroba czy też czy też zwykła ludzka niemoc paraliżuje większość z nas.
Siostry jak potocznie je nazywamy ( nazwa ta też o czymś świadczy ), pracujące w szpitalach, na pogotowiach to najczęściej pierwsza osoby, które zajmują się przybyłym chorym, pielęgnują, podają leki, wykonuje zabiegi zlecone przez lekarza.
To z nią tj. pielęgniarką pacjent ma najczęstszy kontakt ( przecież lekarzy na oddziałach ciężko zastać),ona jest na każde zawołanie.

   Oprócz zwykłych najczęściej spotykanych czynności z którymi każdy nas kojarzy pielęgniarkę mało wiemy o tym, że w polskich szpitalach myją pacjentów, karmią, transportują na diagnostykę, sprzątają łazienki i sale, zamykają oczy zmarłym pacjentom i często też transportują do prosektorium. Dlaczego aż tyle zajęć, bo szpitale najczęściej oszczędzają na salowych.
   Polityka zatrudnienia w naszych szpitalach to jakieś dziwne pomieszanie pojęć. Oszczędza się na salowych a potem płaci odszkodowania za zakażenia, bo jest niezbyt sterylnie, oszczędza się na zatrudnieniu pielęgniarek choć zarabiają miesięcznie tyle co lekarz w jeden dyżur, oszczędza się na zatrudnieniu lekarzy bo ich płace są wygórowane.
  No, może nie tyle wygórowane bo tak faktycznie lekarze powinni zarabiać, pielęgniarki ok. połowę tego co lekarz. Jednak na warunki Polskie są to jednak duuże pieniądze.
Wracając do lekarzy to przez ich brak na oddziałach szpitalnych ( są na konsultacjach na innych oddziałach, w poradniach lub też w swoich prywatnych gabinetach ?!) pacjent jest skazany na pomoc od pielęgniarki, ale też nie zdaje sobie sprawy, że ona nie może praktycznie wiele zrobić bez zlecenia lekarza.

   To pielęgniarz lub pielęgniarka są pomiędzy lekarzem a pacjentem i w tej sytuacji najczęściej obrywa z obu stron.
" Co ona znowu ode mnie chce, nie może sobie sama poradzić?" ( zapomina, że bez jego podpisu leku nie wolno podać) – marudzi lekarz wzywany z gabinetu na oddział, a w tym samym czasie pacjent łaje siostrę za to, że nie chce mu pomóc.

Trudna jest to rola, praca umysłowa bo przecież ciąży nad nią duża odpowiedzialność- zła dawka leku, pomyłka przy podaniu krwi – może skończyć się zgonem ale też i ciężka praca fizyczna- dźwiganie pacjentów ważących często po 100 kg. Nie każdy pacjent jest sprawny i sam się porusza.
Za tą ciężką i odpowiedzialną pracę płaca na pograniczu najniższej krajowej stawki.
Tak dalej panowie dyrektorzy i NFZ. Za niedługi czas braknie pielęgniarek na oddziałach. Co z tego, że będą lekarze- oni nie umyją pacjenta w biegunce, oni nie podadzą obiadu łyżeczką. Więc kto to zrobi?
   Dlaczego braknie personelu średniego szczebla? Bo już za granicą przy najniższych stawkach zarobią kilka razy więcej za mniejszą pracę i będą szanowane. Wiem, że tak jest bo znam kilka dziewczyn, które przeniosły się do pracy w niemieckich szpitalach .

   Tak więc życząc dużo zdrowia pozostawiam parę tych słów do przemyślenia. O tyle jest to ważne, że Ministerstwo Zdrowia w swych planach skrócenia kolejek znowu chce dołożyć obowiązków pielęgniarkom nie dając nic w zamian.

wtorek, 16 września 2014

Putin gireoj! Uraa...

   Dziś miało być o plażowaniu a raczej o tym jak pozbyć się kompleksów ale jak to w życiu bywa ( zgodnie z tytułem bloga) nowy temat zaprzątnął mi głowę.

   Wczoraj miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu i dyskusji, która nasunęła mi taką myśl- dobra propaganda to klucz do sukcesów.
W spotkaniu na płaszczyźnie przyjaźni lub znajomości brała udział Rosjanka od lat przebywająca z rodziną w Polsce. Pewnie posiada polskie korzenie bo tak płynnie mówi po naszemu, że trudno byłoby wychwycić lekko wschodni akcent. Jej mąż to co innego, mimo lat nadal mówi łamaną polszczyzną.
Byłem u nich kilka razy i wiem, że oglądają programy telewizji rosyjskich co akurat nigdy mnie nie dziwiło, przecież Polacy na obczyźnie też oglądają nasze kanały TV – to już taka tęsknota za ojczyzną.

   Wracając do tematu, jak to zwykle bywa przy lampce wina tematów nie brakuje i o politykę zawsze się „zahaczy”. To jednak, co tak po wtrąconej uwadze na temat ostatnich wydarzeń na Ukrainie się stało to przeszło moje najśmielsze oczekiwanie.
Takich peanów na cześć Putina to nie słyszałem jak żyję. Wypowiadane z takim zaangażowaniem, że trochę z żoną osłupieliśmy. Dopiero po chwili nie wytrzymałem i zaprotestowałem.
Nie uważam, że najazd na terytorium państwa sąsiedniego to działalność na rzecz pokoju.
I wtedy się dowiedziałem, że to co oglądamy w naszej telewizji i przekazach zachodnich mediów to szkalowanie i zwykła propaganda a tak naprawdę to Ukraińcy walczą sami ze sobą. Samolot pasażerski to oczywiście strącili Ukraińcy by wywołać zamieszanie. Tak w ogóle to wszystko jest perfidną grą Obamy. To wszystko opisuję w duuużym skrócie.

   Momentami szczęka opadała i nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.

   Silne jest oddziaływanie propagandy. Zwłaszcza rosyjskiej- w końcu to przez dziesięciolecia zdobywane doświadczenia w urabianiu zbiorowego myślenia. Goebbels chyba jednak musiałby się uczyć by dorównać.

Po załagodzeniu sytuacji ( bo my Polacy przecież nie lubimy Ruskich) i po całej imprezie odetchnąłem z ulgą, że jednak u nas takie pranie mózgów raczej nie ma szans na powodzenie. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie pasuje. Może to wada, a może czasem i zaleta narodowa.
I z tym, optymistycznym (chyba ) wnioskiem Państwa pozostawiam i zapraszam na następne spotkanie na necie. ;-)

niedziela, 14 września 2014

Nie tylko uśmiech.

   Poprzedni mój wpis dotyczył Uśmiechu ale po jego publikacji doszedłem do wniosku, że temat wyglądu z perspektywy 50- cio letniego mężczyzny wart jest rozszerzenia i o inne elementy.

   Mając już swoje lata zauważyłem jak ważną rzeczą jest wygląd i to nie tylko kobiety. Poznając kogoś często pierwsze wrażenie jakie odnosimy rzutuje na naszą znajomość, niekiedy dopiero bliższe poznanie pokazuję jak bardzo się myliliśmy nie doceniając lub lekceważąc nowo poznaną osobę.

Nie sam ubiór stanowi o wyglądzie, co często błędnie jest tak traktowane. Ubiór jest ważny - schludne ubranie ( o czystości nawet nie wspomnę )  niekoniecznie drogie ale ważne by z gustem dobrane. Mężczyzna w mundurze zawsze robił dobre wrażenie, a jak nie mundur to garnitur bądź marynarka to podstawa oficjalnych wyjść i spotkań. Kobiety mają niby więcej możliwości ale i więcej błędów popełniają. Można by pisać godzinami o niedostosowaniu ubioru do sylwetki, do pory dnia bądź do miejsca i charakteru spotkań.

   Bardziej mi chodzi o samą sylwetkę i sposób bycia. Mężczyzna winien być jednak facetem, zdecydowany w ruchach , wyprostowany, z energią i pasją. Takt i szarmanckość to podstawa w obcowaniu mężczyzny z kobietami. Ważny by nie mylić tego ze zniewieścieniem.  Jak widzę przedstawicieli firm medycznych kręcących się po naszym szpitalu to niestety mam ochotę przyznać rację tym co uważają, że prawdziwych facetów już nie ma lub są w mniejszości.
Widząc tych mężczyzn wydelikaconych, w wymuskanych garniturach, z fryzurami w żelu to bardziej męskim wydaje się być hydraulik w kombinezonie roboczym po całym dniu pracy. To zdanie nie tylko moje ale i kobiet, które jak mówią „zmuszone są” do kontaktów z tymi panami.

   W ogóle „męski styl” to coś co trochę zostało chyba zaniedbane. Styliści zapędzili się tworząc z mężczyzn wypindrzone manekiny. Dbałość o wygląd i czystość oraz ubiór nie może być przesadzone. Złoty środek to coś, do czego każdy winien dążyć.
Własny styl, elegancja i gust wynosi się z domu lub nabywa obserwując tych, którzy to już posiadają. Snobizm w tym wypadku nie jest wadą lecz zaletą.

   Ciekawą rzeczą jest, że czasami spotyka się ludzi i od razu widać, że to człowiek z tzw. klasą. Kobieta jest Damą i to niezależnie od ubioru, sytuacji czy okoliczności spotkania a facet jest Mężczyzną choćby widziany w stroju sportowym czy rekreacyjnym. Szkoda, że zdarza się ich spotykać rzadko i chyba coraz rzadziej, więcej jest „podróbek”.

   Na koniec więc życzę aby spotkań z Damami i Mężczyznami było jak najwięcej bo obcowanie z nimi jest nie tylko przyjemne ale i zawsze przynosi satysfakcję.

czwartek, 11 września 2014

Uśmiech- klucz do życia.

   Na wstępie muszę przeprosić za tzw. literówki. Po napisaniu publikuję bez czytania tekstu. Dlaczego? Ponieważ gdybym zaczął czytać i poprawiać, znowu poprawiać to prawdopodobnie nie tylko zmieniłaby się pisownia lecz i treść a więc i sens wypowiedzi. Nie chcę by dochodziło do niezamierzonej konfabulacji a to znając siebie musiałoby się tak skończyć.

   Kiedyś na warsztatach dziennikarskich uczono mnie, że pisanie artykułów polega na wykreślaniu zbędnych informacji z tekstu. Tak kiedyś robiłem ale dziś …. to już nie działa ( przynajmniej na razie). Chcę by to co piszę było pisaniem „ na gorąco” czyli tak jak myślę w tej chwili.


   Wracając do tematy „Uśmiech” to mam pytanie czy oglądacie serial „Mentalista”?
Normalny serial kryminalny klasy C lub może nawet i D ale nie fabuły są tu interesujące dla mnie ale postać tytułowego bohatera. Człowiek  ten ma prawie zawsze uśmiech na twarzy. Jego optymistyczne nastawienie do otoczenia i ten uśmiech – powoduje, że oglądam ten serial i chciałbym na swej drodze spotykać równie uśmiechniętych ludzi.

  Uśmiech na twarzy oznacza nie tylko radość ale i pozytywne nastawienie do spotykanych ludzi. Kiedyś już sam zauważyłem, że uśmiechniętym ludziom żyje się lepiej a na pewno łatwiej. Pozytywne nastawienie przyciąga ludzi, przecież przyjemniej nam przebywać w towarzystwie ludzi optymistycznych i radosnych niż ze smutasami, którzy zadręczają nas swoimi problemami, zmartwieniami. Łatwo zrobić sobie test i samemu sprawdzić jak działa uśmiech nawet z trudnych sytuacjach. Spróbować załatwić jakąś sprawę w urzędzie wchodząc do biura z uśmiechem na ustach i radosnym powitaniem „Dzień dobry” - no, oczywiście nie może to być zbyt przesadzona mina, by nie wyjść na idiotę. Urzędnik lub urzędniczka na pewno nie pozostanie obojętny (a) nawet gdy nie odwzajemni naszej euforii ze spotkania to jednak pozostanie zapisany w podświadomości pozytywny, emocjonalny zapis pierwszego wrażenia. Zresztą sami wiemy jak trudno odmówić jakiejś prośbie skierowanej do nas z uśmiechem. Uśmiech to taki załącznik. Oczywiście trzeba znać granicę i miarę naszej radosnej postawy.

    Amerykanie już dawno odkryli siłę uśmiechu i doprowadzili to do aż do przesady. Powiedzenie „ Uśmiechnij się” jako lek na każdą chandrę, kłopot, zmartwienie to pewnie przesada i doprowadzić może do napięć emocjonalnych. Amerykanin nawet gdy stracił pracę, żona go rzuciła, samochód „nawalił” , dom zajął komornik na pytanie- co u ciebie? - odpowiada z uśmiechem „Wszystko OK”.

   Może nie w aż takim stopniu nie na taką skalę ale przydałoby się i u nas trochę więcej uśmiechu na ulicach, pozytywnej energii i optymizmu w postrzeganiu przyszłości – i tego na koniec Wam wszystkim życzę.

środa, 10 września 2014

Pisać jak Balzac ciąg dalszy i nie koniecznie ostatni.

Sposób na pisanie postów jest prosty. Ułożyć sobie plan i do roboty.
1. Wstęp.
2. Rozwinięcie
3. Zakończenie.

Teraz trochę szczegółów.
Wstęp rozwinąć należy na wstęp do wstępu, rozwinięcie wstępu z postawieniem tezy, zakończenie wstępu z przejściem do wstępu rozwinięcia itd., itd.
Proste!

   Tylko co zrobić gdy szybkość pisania nie nadąża za gonitwą myśli? Jak utrzymać wątek nie rozdrabniając się na zbędne szczegóły a jednocześnie wyrazić w pełni swe zdanie? Jak argumentować swą tezę by nie zagubić właściwego sensu wypowiedzi? To właśnie jest sztuką.
Tyle tematów wokół, tyle zdarzeń i tyle opinii tylko czasu brakuje by zająć się tym wszystkim i nadążyć z opisywaniem, recenzowaniem i wyrażaniem swego zdania w tych sprawach.

   Pisanie jak Balzac to dyscyplina pisarska.
Tego mi bardzo brakuje. Gdy już wiem co napiszę i jakie zdanie wyrażę, wydarza się bardziej emocjonującego. Układam sobie w głowie swą wypowiedź by po chwili zderzyć się z innym faktem, który odsuwa w cień poprzednie.
 Dyscyplina nie tylko w warsztacie pisarskim ale też w doborze tematów no i znalezieniu czasu aby myśli zapisać w formie pisanej.

   Ciągle zmagam się ze skarbówką więc zaangażowany jestem w to czasowo i emocjonalnie.
Afera goni aferę, giną zapasy wojskowe, przewałki warte miliony złotych rzadko schodzą z pierwszych stron gazet a ja tymczasem muszę tłumaczyć się z wydatki 9 zł na bilet, wpływ na moje konto 200 zł od siostry i tego typu drobiazgi. No ale cóż, gdy słyszę w jednym wydaniu wiadomości telewizyjnych o wyroku na szefa aresztu  w Koszalinie za to, że wpłacił 40zł za skazanego, który w ogóle nie powinien być skazany a za chwilę informację o wypuszczeniu przez sąd z aresztu gangsterów, których przez długie miesiące rozpracowywała z narażeniem życia policja.

   Pan minister Sienkiewicz miał rację chyba mówiąc, że „ państwo Polskie nie istnieje, jako państwo. Tu każda jednostka, każdy element sam „ sobie rzepkę skrobie” nie patrząc na ogół sprawy. Policja jedno, prokuratura drugie a sąd swoje. ZUS sobie, fiskus sobie, przedsiębiorca sobie a potem się dziwimy, że firmy padają lub brną w długach.

 Barak jest w naszym kraju jakiejś wspólnej polityki, współpracy organów państwa dla DOBRA Obywatela. Uczciwy człowiek to podmiot istnienia instytucji państwowej a nie jej wróg.

I to by na dziś było na tyle, ciąg dalszy nastąpi.

niedziela, 7 września 2014

Rozejm (?) na Ukrainie.

Wczoraj media ogłosiły z wielkim entuzjazmem – jest rozejm na Ukrainie.

   Dziś te same media pokazywały zdjęcia i relacje z walk i ostrzału artyleryjskiego. Przecież tak na dobrą sprawę wiadomo było z góry, że ten rozejm nie będzie przestrzegany.
Przedstawiony plan OBWE to parę punktów mających doprowadzić do zapanowania pokoju które tak naprawdę nie dają szans na wejście w życie.
Pozostanie obwodów donieckiego i ługańskiego w granicach Ukrainy i nadanie im większej autonomii nie satysfakcjonują żadnej ze stron więc nie ma szans na dłuższe utrzymanie tego stanu.
Przerabialiśmy taki układ na Bałkanach przed I wojną światową – przytaczam ten przykład z uwagi na rocznicę- stan, który był tylko krótkotrwałym rozwiązaniem i tak naprawdę tylko spotęgował siłę z jaką wybuchł konflikt.

   Ukraina jeśli chce być liczącym się gospodarczo partnerem Unii Europejskiej, a także dla stabilizacji gospodarczej potrzebuje utrzymania Donbasu w swoich granicach. Zbyt łakomy kąsek by z niego zrezygnować. Zachodnia Ukraina to raczej tereny rolnicze i niezbyt bogate w złoża naturalne (trochę ropy, węgla ). Spichlerz Europy jak nazywano dawniej te ziemie to przy obecnej nadprodukcji żywności w Europie nie będzie w stanie utrzymać gospodarki zwłaszcza, że rolnictwo jest zaniedbane i nisko wydajne.
   Z drugiej strony separatyzm nie wziął się znikąd. Donbas to przede wszystkim Rosjanie. Sztandarowe inwestycje ZSRR – kopalnie, huty, elektrownie- przyciągały do pracy ludność z różnych regionów kraju rad. Nie było z tym problemów aż do rozpadu Związku Radzieckiego i powstania wolnej i niepodległej Ukrainy, która „ nabyła” rejon Donbasu z całym dobrodziejstwem inwentarza a więc i mniejszościami narodowymi. Problemy z integracją tego rejony zresztą państwa nigdy nie był podejmowany- wydawało się, że sam z czasem się rozwiąże ale tak się nie działo, a wręcz odwrotnie. Mieszkańcy Doniecka czuli się wyzyskiwani, odnosili wrażenie, że więcej wkładają do budżetu Ukrainy niż z niego korzystają. Nie powinno więc nikogo dziwić, że gdy pojawiła się szansa i wsparcie ujawniły się siły dążące do połączenia z Rosją traktowaną tam jako naturalną alternatywę. Tym bardziej, że Rosja jawi się jako lepiej zarządzany kraj oferujący większe płace, większy socjal i prestiż.

   Zresztą, sam nie rozumiem trochę działania władz Ukrainy. Krym – oddany bez walki. Jak można liczyć na wojsko, które daję się rozbroić bez oporu. To niby kto ma bronić terytorium kraju jak jej jednostki oddają „zielonym ludzikom” magazyny broni?
Najbardziej aktywne w walce z separatystami są jednostki ochotnicze. Czemu skoro władze w Kijowie ogłosiły rosyjską agresję i wojnę to nie wezwały pod broń rezerwistów? Naturalną reakcją na atak na terytorium jest choćby częściowa mobilizacja, uruchomienie rezerw finansowych, przestawienie gospodarki na tory wojenne i prowadzenie działań obronnych.
Ogłoszenie częściowej mobilizacji co prawda rozdrażniłoby Putina ale też świadczyłoby o zdecydowanej postawie, a opinii światowej dałoby jasny sygnał, że wojna jest FAKTEM a nie tylko domysłem.


   To tylko moje rozmyślania na ten temat. Najbliższe dni przyniosą dalsze doniesienia o ustępstwach Ukraińców i dalsze ofiary. Niestety.

sobota, 6 września 2014

Pisać jak Balzac...

Tak, pisać jak Balzac!

   Jedni nazywali go wyrobnikiem pióra inni utalentowanym pisarzem. Pisał dużo … bo musiał. Jego barwne życie powodowało, że nawiedzali go prawie stale wierzyciele domagając się swoich pieniędzy. Te zaś były traktowane przez niego instrumentalnie, nie stanowiły celu jego działania lecz narzędzie pozwalające na życie. Życie na poziomie, trochę hulaszcze lekko awanturnicze- barwne.

Jego wierzycielom własnie zawdzięczamy bogatą twórczość.
Balzac pisał lekko, miał bogatą wyobraźnię, talent i warsztat. Z tezami jakie stawiał w swych powieściach zdarzało mi się nawet polemizować, gdyż były zbyt „łopatologiczne” i aż mnie korciło żeby nawet dla zwykłej przekory mówić – nie, to nie tak.

   Powieści Honoré czyta się do dziś dobrze, nie straciły na lekkości, przystępności języka, wciągającego sposobu narracji.

   Mnie zaś frapuje zupełnie coś innego.
Systematyczność pisania. Nie czekał na wenę twórczą tylko jak rzemieślnik siadał codziennie do pisania. Nie czuć w jego prozie, że to jest pisanie wymuszone.
Chciałbym też mieć ten dar-talent pozwalający na codzienne przelewanie myśli na papier (!?) a raczej na … monitor czy też serwer, w sposób interesujący i wciągający.

 I tu Was zaskoczę

Ciąg dalszy nastąpi...

piątek, 5 września 2014

O wszystkim po trochu.

Witam wszystkich co czytają.

   Nie pisałem przez parę dni, bo i „głowy nie miałem” do tego. Za dużo się dzieje wokół mnie.
Kontrola skarbowa z trzech lat w jednym czasie absorbuje mnie całkowicie i nie ukrywam, że nerwów też trochę kosztuje. Wnikanie w takie drobiazgi i analizowanie czemu tak, czemu nie inaczej, czy takie wydatki uzasadnione ( a chodzi o „aż” 9 zł na bilet) co to jest porada prawna a co obsługa prawna, co reprezentacja sądowa itp. Wyjaśnienia na piśmie. To i nie dziw, że pisać się nie chce wieczorami.
Poza tym zamknąłem działalność gospodarczą a więc i w związku z tym trochę zamieszania się porobiło.

   Czas szukać innego zajęcia.
Wspomnę o tych poszukiwaniach pracy bo to dość interesujące i jednocześnie irytujące. Ogłoszeń mnóstwo ale większość ogłoszeń to poszukiwanie przedstawicieli handlowych. Super to wygląda w  anonsie ale gdy już zaczynają się rozmowy o szczegółach to wychodzi na to że poszukiwani są frajerzy do zarabiania na tych „na górze”. Przykład? Wynagrodzenie prowizyjne 5% od umowy. Umowa wartości 1900 zł. Firma zarabia brutto 820 zł a przedstawiciel 80 zł ( też brutto). Niech więc koszty firmy będą ok. 200 zł to daje firmie zysk  620 zł. Wyzysk czystej wody.
Podaję to tylko jako ciekawostkę dla tych co nie bardzo mają kontakt z ludźmi poszukującymi pracy a widzącymi liczne ogłoszenia o rekrutacjach.

   Po tym wstępie przyznam z satysfakcją, że miałem rację powątpiewając w przyśpieszone wybory, typując Panią Kopacz na kandydata na premiera, oraz w przegraną Ukrainy.
Pisząc już na swoim blogu ( na WP) przewidywałem, że Ukraina bez wsparcia konkretnego od zachodu jest skazana na porażkę. Trochę znam Ukrainę i wiem jak zaniedbany ten kraj, nie stać go było na większe wydatki na armię, bałaganiarstwo, korupcja i powoduje, że kraj ten nie jest w stanie dać opór zdyscyplinowanej ( w porównaniu do Ukraińskiej), regularnej armii Rosyjskiej. Samym entuzjazmem i patriotyzmem można było walczyć skutecznie z separatystami ale nie z wyszkolonymi żołnierzami uzbrojonymi w sprzęt bojowy nowszej generacji.

   Przewidywałem też, że zachód oprócz dyplomatycznych ruchów i straszenia nie zrobi dosłownie nic. A i owszem przyznano pomoc finansową na uzbrojenie w wysokości równej dwóm czołgom Leopard- śmiech na sali. Amerykanie tak naprawdę zainteresowani są jedynie aby Rosja nie urosła bardziej w siłę i była zaangażowana militarnie jak najdłużej na Ukrainie by mieć swobodę ruchów w rejonie Iraku i Syrii gdzie chyba będą musieli posprzątać bałagan, którego wcześniej narobili obalając Saddama.

   Zobaczymy co przyniesie życie w ciągu najbliższych dni, choć przełomu raczej bym się nie spodziewał.

   No i jeszcze na koniec uwaga na temat p. Bieńkowskiej i jej wyjazdu do Brukseli. Jeśli taki bądź co bądź fachowiec odejdzie z rządu to kto zostanie? Można mieć za złe tej pani arogancję („sorry taki mamy klimat”) ale uznać należy, że jest sprawnym i kompetentnym urzędnikiem a kiepskim politykiem. Nam w Polsce brakuje właśnie sprawnych urzędników znających się na swojej robocie natomiast cierpimy na nadmiar polityków na stanowiskach urzędniczych.

I to by było na tyle.