niedziela, 21 lutego 2016

Samozadowolenie władzy.

   Długo zastanawiałem się nad takim pewnym zjawiskiem. Widocznie nie jestem biegły w dociekaniu prawdy lub niedouczony by szybko utrafić z diagnozą. Cóż, przyznać trzeba , że na niewielu rzeczach się znam.

    Dociekałem jednak skąd bierze się ten błogi stan samozadowolenia w ekipie sprawującej obecnie władzę. Ci ludzie mimo iż popełniają gafa za gafą, błąd za błędem, blamaż za blamażem są w pełni zadowoleni ze swoich działań.

    Totalna niekompetencja i nieznajomość dziedzin którymi się zajmują zupełnie im nie przeszkadza mieć wysokie zdanie o sobie. Przykłady? No cóż są ich już setki. Minister MSWiA mianuje Komendanta Głównego Policji, potem go odwołuje, popełnia błędy kadrowe w innych instytucjach mu podległych wywołując bałagan i paraliż służ odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo, Minister Spraw Zagranicznych nawet nie kryje swej niekompetencji przyznając w wywiadzie, że nie jest dyplomatą, pisze listy w których ośmiesza siebie i cały rząd, Minister MON wykazuje nadgorliwość w badaniu katastrofy smoleńskiej choć już dawno jest wyjaśniona, składa kwiaty na grobach bandytów i zbrodniarzy, manipuluje przy kontraktach na zakup śmigłowców dla Polskiej Armii itp., Beata co chwilę międli te same zdania bez konkretów, wygłasza mowę w Brukseli mówiąc, że nic nie mówi, Poucza doświadczonych i przychylnych Polsce polityków USA i tym samym obraza ich podważając ich ocenę sytuacji, Minister Zbigniew Z. ( od zera) mimo iż już raz pełnił tę funkcję tak naprawdę nic się nie nauczył, dalej chce pouczać wybitnych prawników, instytucje zrzeszające sędziów, adwokatów, radców prawnych wykładowców prawa, konstytucjonalistów itp. O minister Kempie to już w ogóle nie ma o czym mówić, sama mieni się prawnikiem choć prawnikiem nie jest, podobnie z p. Dudą, który bije ostatnio rekordy bufonady i narcyzmu.

    Skąd taka dobra opinia o sobie gdy wszyscy na około mówią i to coraz głośniej, że działania są złe, że szkodzą nie tylko wizerunkowi ale i realnej pozycji Polski w świecie,znowu jesteśmy krajem problemem, nieprzewidywalnym i bez wizji współpracy,  dla wszystkich innych państw w Europie. 
Przecież wyznawanie wiary smoleńskiej nie tłumaczy wszystkich ich zachowań. Owszem łączy ich ta więź religijna ale skąd to nastawienie, że wszyscy wokół są źli a jedynie oni mają licencję na prawdę i słuszność. Zero samokrytyki.

   I tak zastanawiając się nad tym zjawiskiem wpadłem na ciekawy artykuł z zakresu psychologii o tzw. efekcie Krygera- Dunninga.  

Nie siląc się na opis zjawiska zacytuję za Wikipedią: 

 „ Zjawisko to zostało opisane i udokumentowane przez Justina Krugera i Davida Dunninga z Uniwersytetu Cornella.
Kruger i Dunning zwrócili uwagę na liczne wcześniejsze badania, które zdają się sugerować, że w przypadku zdolności tak różnorodnych jak obsługa pojazdów mechanicznych, gra w szachy czy tenisa, „ignorancja częściej jest przyczyną pewności siebie, niż wiedza” (jak to ujął Charles Darwin). Postawili oni hipotezę, że w przypadku zdolności, którą każdy może posiąść w większym lub mniejszym stopniu:
1. Osoby niekompetentne zwykły przeceniać swój własny poziom zdolności.
2. Osoby niekompetentne nie potrafią ocenić prawdziwego poziomu zdolności u innych.
3. Osoby niekompetentne nie potrafią ocenić prawdziwego poziomu swoich zdolności.
4. Jeśli mogą być przeszkolone, aby znacznie poprawić swoje osiągnięcia, osoby te potrafią zauważyć i przyjąć do świadomości swoją wcześniejszą niekompetencję.”


    I tak to jest z naszymi obecnie rządzącymi u nich samoocena jest odwrotnie proporcjonalna do kwalifikacji i umiejętności. Gdy popełniają błędy i wychodzi to na jaw to zwalają winę na poprzedników lub inne ( tajemnicze ) siły. Jedyną rzeczą jaką mogliby zrobić by wyjść z tego stanu to dokształcanie ale …. no przecież oni są w swym przeświadczeniu najmądrzejsi a nikt inny nie zmusi ich do tego. Nawet prezes bo on akurat nie jest tym w ogóle zainteresowany. 

   Wychodzi na to, że ci ludzie potrafią jedynie wszystko zniszczyć. Poprzez swą niekompetencję zachowują się jak słoń w składzie porcelany, czego się nie dotkną to rozwalą, nic nie tworząc.

   Może  faktycznie hasło z kampanii wyborczej „Polska w ruinie” to nie była diagnoza stanu kraju a jedynie obietnica wyborcza, którą nota bene idealnie wcielają w życie. 

sobota, 20 lutego 2016

Na kolanie pisane.



    Jakże to miało być pięknie, jakże to miało być wspaniale.
Gęby pełne frazesów, obietnic i zapewnień. Wspaniałe przemówienia Dudy i wymachiwanie teczką ponoć gotowych ustaw przez jęczącą Beatę. Tu dygresja- wyjaśnienie. Jęcząca- myślałem na początku , że to tylko wada wymowy problem z dykcją ale tak naprawdę jak się okazało to wymowa Beaty S. jest podyktowana li tylko tym, że nie ma za bardzo nic do powiedzenia. Ot, powtarza te same sformułowania po kilka razy w ciągu swoich wystąpień a reszta to ogólniki nic nie znaczące pustosłowie. Tak faktycznie nie może ona sobie pozwolić chyba na nic konkretnego bez akredytacji prezesa więc międli w kółko to samo.

    Wracając do tematu. Sądziłem, że po konwencji programowej PiS i po buńczucznych zapowiedziach z kampanii wyborczej, że jednak formacja ta ma w zanadrzu tzn. tej słynnej teczce Beaty gotowe ustawy a przynajmniej te które realizowały bu obietnice wyborcze. Pamietam jak na zarzuty ekspertów odpowiadano, że pieniędzy na wszystko wystarczy, że wszystko jest dokładnie policzone.
   Jak się okazuje teczka była tylko chwytem marketingowym a środku pusto. To wygląda tak jakby sami nie byli przekonani o swoim zwycięstwie tak do końca.

   Dziś gdy wyszło szydło z worka i wyborcy powiedzieli „sprawdzam”, nadszedł czas na prezentacje tych niby gotowych ustaw. Nie było ich! Te projekty, które obecnie trafiają do sejmu są pisane na kolanie w pośpiechu, bez wyliczeń, bez analizy kosztów i zagrożeń dla budżetu, bez pomysłu a co najgorsze dziurawe jak ser salami.
    Program 500+ - sztandarowy dla PiS bo dał im zwycięstwo w wyborach, widać , że tworzył się dopiero po zwycięstwie wyborczym. Barak wyliczeń jego kosztów spowodował pilne szukanie pieniędzy w budżecie i oszczędności poprzez cięcie wydatków na instytucje. To okazało się za mało.     Wprowadzono podatek, choć zapowiadany w wyborach, od banków ale jak się okazuje pisana na kolanie ustawa spowodowała po zaledwie dwóch tygodniach od wejścia w życie obawy, że nie wpłynie tyle pieniędzy ile zakładano a przy okazji pogrąży się nasze rodzime banki. Zachodnie instytucje wpadły na pomysł obrotu usługami finansowymi w których klient podpisuje umowę nie z oddziałem w Polsce ale z centralą za granicą tym samym podatek nie będzie płacony w RP tylko w kraju centrali banku, bo tam jest świadczona usługa. Tym samym banki płacące w kraju podatek stają się niekonkurencyjne.
   Podatek wprowadzony od hipermarketów okazał się podatkiem ponoszonym przez wszystkie sieci handlowe w Polsce i o ile duże sieci zagraniczne dadzą sobie radę przenosząc koszty na klientów i dostawców o tyle polscy właściciele sklepików należących do sieci franczyzowych nie będą w sanie w żaden sposób konkurować ponosząc dodatkowe obciążenia.

   Ustawa niosąca pomoc tzw. frankowiczom okazuje się, że przynosi więcej szkody niż pożytku osłabiając złotego do poziomu nie notowanego od lat. To nie koniec niespodzianek.

   Projekty innych zapowiadanych zmian są odkładane ad acta jak np. obniżenie wieku emerytalnego lub przybierają karykaturalne formy np. darmowe leki dla osób 75+.

   Wszelkie działania legislacyjne są prowadzone ad hoc i duży szacunek dla ministra finansów, który co jakiś czas naraża się swoim szefom, wypowiadając swoje zastrzeżenia- ale to nic nie da.
Rząd by mógł się utrzymać musi działać, byle jak ale musi dać coś ludziom teraz, już, zaraz. 
Potem się będziemy martwić jak to poprawić i jak z tego wybrnąć- taka jest dewiza obecnych działań rządu – totalna partyzantka i chaos. A całe to zamieszanie ma jeszcze jedną dobrą dla rządzących cechę- jak to mówią „w mętnej wodzie ryby się łowi”. Gdy opozycja jest zajęta krytyką ustaw i programów PiS otoczenie nowej władzy przejmuje zarządy spółek skarbu państwa, agencje i urzędy publiczne. To nic, że przez osoby nawet skompromitowane. Jednym się uda i nikt nie zauważy a inni mają pecha i dziennikarze ( hieny lewicowe ) wyłapią delikwenta, nagłośnią i trzeba decyzję cofnąć. Nie tu to uda się gdzie indziej, przy większym zamieszaniu- taka jest obecnie polityka kadrowa władzy- upchać swoimi ludźmi wszelkie decydenckie stołki i to nic, że są niekompetentni, skompromitowani ale byli lojalni wobec władz partii więc coś im się należy. BMW- bierny, mierny ale wierny.

   Gmeranie w naszych kieszeniach , bo przecież podnoszenie podatków i opłat to nic innego jak wyciąganie pieniędzy z naszych kieszeni jest podyktowane szlachetnym i wzniosłym programem 500+. Hasło dające zwycięstwo w realizacji jest jedną wielką pomyłką. Celem tego programu jest podniesienie dzietności rodzin i ich wsparcie jednak w kształcie jak jest obecnie całkowicie rozmija się z zakładanymi celami.
   Miało być „na każde dziecko” ale jest na drugie- cóż będzie niby taniej ale to jednocześnie podważa całą idee tego programu bo przecież żeby było drugie musi być to pierwsze a na to akurat pieniędzy nie ma. Wykluczonych zostaje ponad 3 mln dzieci (?!) i to tych z najuboższych rodzin wchodzących często w życie rodzinne. Dodać należy, że pieniądze będą wydawane bez górnych kryteriów dochodowych czyli jeśli rodzina z dwojgiem dzieci posiadająca dochody nawet ponad 10 tyś miesięcznie otrzyma 500 zł podobnie jak i rodzina na skraju ubóstwa. Czy te 500 zł zmobilizuje rodzinę o wysokich dochodach do posiadania następnych dzieci? Nie. Bo ich przecież byłoby na to stać i bez programu 500+. Podobnie jak z młodymi małżeństwami, które pragną mieć dzieci ale brak im na to mieszkania, stabilnej pracy a 500 zł przy kosztach utrzymania 4-ro osobowej rodziny to kropla w morzu potrzeb. Nie zachęci raczej nikogo do dzietności.

   Aby zwiększyć przyrost należy podejść do sprawy systemowo. Te same pieniądze wyłożone w sprawny system spierania dzietności rodzin, w pomoc młodym ludziom decydującym się na potomstwo i pomoc w jego wychowaniu dałaby większy efekt. Można by wykorzystać już istniejący program KARTA DUŻEJ RODZINY jako bazy wyjściowej dla wspierania rodziców w wychowywaniu potomstwa. Wystarczyło poszerzyć krąg adresatów programu i wprowadzić dalesze udogodnienia dla osób należących do programu. Prawdopodobnie byłoby lepiej i efektywniej. A tak w ogóle to czas by zając się podniesieniem poziomu życie ludzi. Bo nikt nie zdecyduje się na dziecko jeśli wiąże koniec z końcem pracując po 180-200 godzin miesięcznie za 1400 zł. Musiałby być chyba masochistą i człowiekiem nieodpowiedzialnym- nawet te 500 zł nie poprawią jego poziomu życie by żyć godnie bo czasu na wychowanie i tak mu będzie brakować. Czy nie lepiej byłoby wprowadzić stawki minimalne -10 zł netto, podnieść płacę minimalną do godziwego poziomu, zwiększyć kwotę wolną od podatku ( Trybunał Konstytucyjny już dawno się o to upominał) , stworzyć system wspierania powstawania nowych miejsc pracy. Te same pieniądze byłyby efektywniej wykorzystywane. Jest jeszcze inne kwestia gdzie mają wychowywać swoje dzieci (beneficjenci Programu 500+) obecni trzydziestolatkowie bo jak na razie większość z nich mieszka jeszcze z rodzicami ( Roczniki statystyczne z ostatnich dwóch lat)? Państwo PiS mówi – Rodźcie dzieci my wam damy 500 zł i martwcie się sami co dalej. Nie jest to żadna zachęta.

   Gdy wszystkie braki tego programu zaczęły wychodzić na jaw a inne działania rządu okazały jedną wielką lipą to co władza robi?

Zaczyna się powrót do IV RP czyli walka hakami , teczkami, pomówieniami.

   Podgrzewa się emocje ludzi, dzieli, skłóca. Najgorsze jest w tym wszystkim to że nie szanuje się żadnego autorytetu, żadnych wartości, żadnego poświęcenia – niszczy się, gnoi, opluwa.
Robi się z Polski jedno wielkie bagno. Cały świat patrzy na to ze zdumieniem. O co chodzi?
Chodzi o to by przykryć własną niekompetencję, nieudacznictwo i zaciąganie długów przez budżet- to już od stycznia 20 MILIARDÓW ZŁOTYCH! 
   Gdy obcina się budżety instytucji broniących praw obywatela daje się lekką ręką pieniądze na Świątynię Opatrzności Bożej ( Bóg już dawno się jej wyrzekł), na zwiększenie Funduszu Kościelnego ( który dawno powinien zostać zlikwidowany a KK utrzymywać się winien z podatków wiernych jak w normalnym cywilizowanym świecie) na chore pomysły Ojca Imperatora z Torunia i ŚDM w Krakowie.


   I tak dla doraźnych celów wewnętrznych zniszczono, to już się stało w przeciągu zaledwie 3 miesięcy) cały dorobek ostatnich lat. Tyle wyrzeczeń społeczeństwa, lat zaciskania pasa by żyć w lepszym kraju i być dumnym z niego – to wszystko zostało zaprzepaszczone w rekordowo krótkim czasie. Ale do władzy to nie dociera oni prezentują Efekt Krugera- Dunninga.
Tylko tak można wyjaśnić ich samozadowolenie z tworzenia tego bagna.
Smutne to. 

piątek, 19 lutego 2016

Lech Wałęsa- SZACUN.

Dziś krótko i na temat.

   Piszę dziś tą swoją opinię bo szum informacyjny jest duży a przyzwoitość nakazuje mi zabrać głos tej sprawie. Nie można przejść obojętnie obok niszczenia człowieka i to człowieka symbolu jakim jest dla całego świata Lech Wałęsa.

   Nigdy nie byłem jego zwolennikiem. Uważałem go za bufona i narcyza co przy jego wykształceniu powodowało śmieszność ale…
To co obecnie dzieje się wokół tego człowieka to nagonka zmierzająca do zdyskredytowania go jako przewodniczącego Solidarności, jako człowieka który stanął na czele i „porwał” 10 mln Polaków w ruchu sprzeciwu społecznego dla bądź co bądź władzy totalitarnej- komunizmu.
To nie „w kij dmuchał”, on stał się wtedy symbolem walki w władzą, która czasem w bezwzględny sposób obchodziła się z oponentami a pamiętać należy, że obok tego, że był związkowcem był też i ojcem, miał rodzinę na utrzymaniu i za swoich bliskich ponosił odpowiedzialność ( nie to co Jarosław Polskęzbaw).

   Dla mnie Wałęsa to symbol zmian, symbol przeprowadzenia Polski przez transformację ustrojową, upadku komunizmu i nic tego nie zmieni. Jest większym symbolem niż JP II ze swoją polityką zamiatania pod dywan pedofilii i afer finansowych.

Czy Lech podpisał lojalkę czy też nie – NIE MA TO DLA MNIE ŻADNEGO ZNACZENIA!

   Swoją droga wiem jak powstawały akta osobowe TW. Byli tacy co faktycznie donosili, byli tacy co nie wiedzieli, że donoszą i że mają teczki założone, byli tacy którym zakładano teczki TW choć nigdy nie mieli nic wspólnego ze SB a informacje które rzekomo przekazywali pochodziły od innych źródeł a byli i tacy, którzy donosili ale nic nie podpisywali i nie zakładano im żadnych teczek ( informacje od nich przypisywano innym ). T wszystko nie jest takie proste jak się wydaje, zwłaszcza, że służby prowadziły grę, swoją grę o istnienie.

   Czy nikogo nie zastanawia fakt, że niby Wałęsa współpracował z SB i był internowany a Jarosław Polskęzbaw, który nie współpracował – nie? To może dlatego dziś mamy taką swoistą zemstę po latach.

   Dodatkowym aspektem całego tego szumu jest przykrycie nieudolnych rządów. Co rusz to wpadka, blamaż i totalna niekompetencja. Trzeba rzucić coś ludziom „na pożarcie” a gdy zajmą się sporami wobec tematu budzącego emocje, można dalej uprawiać swoją amatorszczyznę.



    Lech Wałęsa to może nie Człowiek z Żelaza, może nie Człowiek z marmuru ale człowiek z krwi i kości- człowiek- symbol! I takiemu należy się SZACUNEK I UZNANIE dla tego co zrobił w swym życiu.   

niedziela, 7 lutego 2016

Na zachód- tam jest cywilizacja!

   Nie tak dawno, przy okazji wyborów parlamentarnych, na jednym z portali zgorzeleckich pokazało się zdjęcie mapy Rzeczpospolitej Obojga Narodów gdzie niby sięgała od morza do morza z komentarzem jakoby p. Premier Kopacz była przeciw powrotowi Polski do potęgi kraju sprzed wieków. Hmm… fajnie by było gdyby faktycznie tak było( chodzi o obszar kraju). Prawda jednak była zupełnie inna- wystarczy zajrzeć do podręczników historii.
Twórca wpisu zapomniał jednak dodać, że mapa ta jest dziwnie pokolorowana w różnych rejonach tejże „potęgi” , gdyby zechciał to wyjaśniać to okazałoby się, że część tych terenów to jedynie państwa składające hołd lenny lub uznające zwierzchność Rzeczpospolitej. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują gdy zaczniemy dociekać na ile ta zwierzchność była faktyczna a na ile służyła tylko doraźnym celom politycznym lenników. Bo jak się okazuje, Korona nie miała żadnego pożytku z tego wasala.

  Pamiętam jak byłem na wykładzie dotyczącym Unii Lubelskiej na UJ. Ja świeżo upieczony maturzysta z wiedzą naładowaną w liceum usłyszałem z ust wykładowcy tezę że unia lubelska doprowadziła do upadku I Rzeczpospolitej.
   Jak to? O co chodzi? Przecież powiększyliśmy swoje terytorium, pokonaliśmy zakon krzyżacki, stworzyliśmy jedną z największych w Europie dynastii, byliśmy mocarstwem!
Powoli w czasie trwania wykładu całość zagadnienia i problemu zaczęła pojawiać się w innym świetle.
   
    Wykładowca ( nie pamiętam już nazwiska profesora bo to przecież minęło 32 lata) krok po kroku rozwiewał moje i innych słuchaczy wątpliwości.
Jaka to dynastia? Jagiellonowie dziedziczyli w Wielkim Księstwie litewskim tron natomiast w Koronie musieli zabiegać o to u magnatów i szlachty ( przywileje Koszyckie) a to nie było już takie łatwe bo za każdym razem pojawiały się żądania coraz większych przywilejów i korzyści.
Powiększył się obszar, ale ten że obszar to w większości nie zamieszkane puste przestrzenie, należy przy tym dodać, że Księstwo Litewskie było uboższe i ekonomicznie doprowadziło do rozproszenia ekonomicznego Korony. Na puste tereny, żyzne ziemie zaczęła ściągać polska szlachta ze swoją tradycją, religią i ludźmi co doprowadziło do zubożenia miast w Koronie i wzrostu wyzysku chłopstwa. Szlachcie litewskiej i ruskiej nadano podobne przywileje jak polskiej. To doprowadziło do dramatycznych napięć pomiędzy rdzennymi mieszkańcami a przybyszami z Korony. Zasiedlone tereny to urodzajne ziemie które dostarczały zboża, owszem staliśmy się „spichlerzem Europy” ale jednocześnie szlachta czyli rycerze i obrońcy stali się rolnikami. Wyrastały majątki, bogactwo i możnowładztwo zainteresowane obroną tylko wtedy gdy chodziło o ochronę ich własności. Stać ich było na własną milicję, własnych żołnierzy ale do obrony przed zakusami sąsiadów lub poborców podatkowych. Nie jeden raz zdarzało się z z obozu pospolitego ruszenia rejterowano bo zbliżały się żniwa czy sianokosy. „ Nie zginie Rzeczpospolita przez te dwa tygodnie” to zdanie wypowiedziane przez Kmicica w „Potopie” obrazuje jak bardzo zmieniła się świadomość polskiego rycerstwa- szlachty. Cóż z tego ze dysponowaliśmy bitną armią, później słynną husarią, przed siłą której drżały największe potęgi ówczesnego świata, gdy na jej utrzymanie nie miał kto łożyć. Król prze każdą wojną musiał zabiegać o daninę do królewskiego skarbca.
   Unia Lubelska i następne wciągnęły Polskę w orbitę działań na wschodzie, w niekończąca się wojnę o granice w Tatarami, Turcją, Rosją. To ciągły drenaż majątku i sił ekonomicznych Korony. Zapomniano wtedy o zachodnich ziemiach słowiańskich na pomorzu, na Śląsku gdzie wymierająca dynastie piastowskie zastępowano czeskimi i niemieckimi. Żadnego wsparcia dla Słowian zachodnich wypieranych ekonomicznie przez żywioł niemiecki i duński.
    Polska powoli odwracała się od Europy zachodniej a pogrążała się na wschodzie i południu.
Jedynie królowa Bona starała się przywrócić blask tronu królewskiego ale jej wysiłki niestety nie spotkały się ze zrozumieniem- chyba wyprzedzała swoje czasy. Nie była w stanie pokonać typowo polskiego myślenia „tu i teraz a po nas choćby potop”. Jako przedstawicielka zachodu nie rozumiała, jak można działać na niekorzyść państwa i króla w obronie tylko swego majątku. Jej działania na rzecz wzmocnienia pozycji króla ( Zygmunta Starego ) a więc odbieranie królewszczyzn, usprawnienie aparatu podatkowego, wsparcie mieszczaństwa zakończyło się „wojną kokoszą” i upadkiem jej ambitnych planów. Ona miała świadomość, że tzw. Hołd Pruski (1525r. ) jak i pozostałe hołdy lenne to tylko wybieg polityczny przed silniejszym sąsiadem ale nie rodzi w sumie żadnych konsekwencji. 
   Cóż z tego, że lennicy oddawali cześć Koronie jak z daninami już bywało różnie a o wsparciu orężem gdy zachodziła potrzeba to już w ogóle można było wróżyć z fusów czy nadejdzie. Polska od morza do morza to pięknie brzmi ale fakty są takie, że w utrzymanie takich granic Rzeczpospolita angażowała swoje siły nad miarę- to był początek końca. Kolos na glinianych nogach. Do tego wszystkiego Kościół katolicki prowadzący misję nawracania rdzennej ludności prawosławnej prowadził do buntów chłopstwa i szlachty ukraińskiej wyznającej prawosławie. Brak spokoju na granicach i wietrzne spory wewnętrzne – to faktyczny obraz Rzeczpospolitej międzymorza. Nic to, że zdobyliśmy Moskwę (1612r.) gdy nie byliśmy w stanie jej utrzymać. Coraz częściej stać nas było jedynie na chwilowy zryw a nie na kształtowanie jakiejś długotrwałej polityki. Odrzucano wzory docierające do nas z zachodu a pogrążano się we wschodniej modzie na zwyczaje, stroje , broń. Stworzono nawet mitologię by móc utrzymać status quo – sarmatyzm i ideę przedmurza chrześcijaństwa. Choć niczemu praktycznemu nie służyły ale poprawiało to samopoczucie pogrążającej się w warcholstwie szlachcie.
   To jak bardzo glinianym był ten kolos może świadczyć Potop Szwedzki, kraj zalały obce wojska, zdemolowały go ograbiły a król „niby mocarstwa” nie był w stanie przeciwstawić się temu. 

   Wyparliśmy Szwedów, choć tak naprawdę to oni byli zainteresowani jedynie łupami i zrzeczeniem się praw do tronu Szweckiego. Szlachta polskim zwyczajem odśpiewała „ Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało” i wróciła do swoich przywar. Żadnej nauki, żadnego zastanowienia. Już wtedy czas było na wyciągnięcie wniosków ale… nie dotarły do świadomości nowinki techniczne, nowa broń i nowe strategie. Czas husarii się kończył ale … panowie szlachta tego nie widziała bo to zachodnie to jakieś i takie nie nasze.

   Gdy ktoś pokazuje mapy potęgi Polski to trzeba zawsze mieć na uwadze, że mamy manierę do wielkości ale … patrzeć trzeba pod nogi, po czym się stąpa. Choćby największe imperium upadnie gdy brak mu fundamentów. Dodam, że fundamentami na pewno nie są wartości chrześcijańskie- tak dla przypomnienia dodam.
   Fundamentem musi być siła ekonomiczna i wizja racjonalna mierzona na miarę możliwości.
Na nic pozorna potęga i przewodnictwo nad innymi krajami gdy nie ma się argumentów by swą pozycję uzasadniać. Mitologia to za mało zdecydowanie.

   Obecnie słyszę o powrocie do polityki jagiellońskiej. Jakiej??? Ten ktoś kto wygasza takie poglądy to chyba ma jakieś omamy. Nie ma takiej drogi. Nie ta rzeczywistość. Nie jesteśmy w stanie zainteresować taką wizją ani Ukraińców, ani tzw. Trójkąt Wyszehradzki. Nie ma takiego odzewu a i pozycja Polski od października ub. roku gwałtownie się obniża.
   Coraz mniej mamy do zaoferowania, przestajemy być graczem w polityce Europejskiej a stajemy się znowu problemem Europy. Odsuwamy się od niej. Mamy do wyboru wschód lub zachód. Innego wyjścia nie ma- czy ta prosta alternatywa jest zbyt skomplikowana intelektualnie dla rządzących?
Polityka balansu jaką chciał uprawiać Lech Kaczyński to mrzonka, blef intelektualny i szkodliwy dla interesu kraju.
   Balansować można gdy jest się graczem mającym asy, karty przetargowe a my ich nie mamy a te które mamy rzuciliśmy niedawno na stół, bo się rządzącym nie podobały czyli demokracja, sojusz i dobra współpraca z Niemcami. W chwili obecnej nie mamy nic.
    Polityka balansu poniosła już raz klęskę w 1939 roku, też tylko dlatego, że byliśmy za słabi. Nie można popełniać znowu tego samego błędu.


    Cały ten dzisiejszy tekst ma pokazać, że jedynym i właściwym kierunkiem w jakim winna podążać Polska to kierunek zachodni, bo tylko tam jest nasza szansa na rozwój i trwałość państwa. Musimy znowu odzyskać wiarygodność państwa przewidywalnego by być graczem w tym gronie a jak na razie … od zaledwie kilku miesięcy tracimy to co uzyskaliśmy przez parę ostatnich lat. Czy ktoś zrozumie, że nic nam się nie należy tylko dlatego, że „jesteśmy”. Musimy współpracować, musimy coś zaoferować by też i otrzymywać- to taka prosta wymiana. Niby prosta ale jak się okazuje nie dla wszystkich. Wolimy warcholić, jątrzyć, dzielić społeczeństwo, obrażać sąsiadów, wypominać im krzywdy z przeszłości i oczekiwać, że cała Europa i USA będą tym zachwyceni i będą zabiegać o nasze względy- śmieszne.

sobota, 6 lutego 2016

Bieszczady, ach...

Bieszczady! - PIĘKNE BIESZCZADY!

   Wspaniała kraina, zapierające dech w piersiach widoki, urokliwe przysiółki pośród porośniętych lasem gór. Dziewicza przyroda nie zadeptana jeszcze przez turystów. Ustronia gdzie cisza taka, że można słyszeć własne myśli oraz POŁONINY- coś unikatowego na miarę całej Europy- tam człowiek czuje się wolny. Magia połonin powoduje, że wspinając się na nie gdzieś po drodze zostawiamy wszystkie swoje problemy, „wszystko co nas męczy”- Tego nie znajdziemy w Tatrach, Karkonoszach, Fogarach ( to znam z autopsji) czy innych górach.

   Często przeglądam zdjęcia umieszczane przez znajomych na fb przedstawiające to piękno.
Tak ciagle tęsknię za Bieszczadami, ale …
Nasuwa się jednak powiedzenie Naczelnika Piłsudskiego „ … piekny kraj, tylko ludzie k...wy”. No nie tak drastycznie bym to opisywał bo tak drastycznie w rzeczywistości nie jest a i kontekst nie ten. Jednak to co sprawia, że mimo wszystko cieszę się, że wyjechałem z Bieszczad to fakt, że tam można się „udusić”.
Tam wciąż króluje świadomość I poł. XX wieku. Tam pan, wójt i pleban rządzi.

   Pan- ktoś bogatszy, który zatrudnia ludzi jest swego rodzaju władcą i dysponentem życia swoich pracowników. Bardzo mała ilość firm powoduje, że ludzie muszą się podporządkować pracodawcy- pełna dyspozycyjność, minimalne wynagrodzenie ( nawet poniżej minimalnego), zgodność przekonań politycznych i … chodzenie do kościoła.

   Wójt- czyli przedstawiciel władzy. Toż to Pan i Władca, nie ważne czy samorządowiec czy urzędnik państwowy. To przed nim trzeba czapkę zdejmować, kłaniać się mu i o jego względy zabiegać, bo przecież nie wiadomo kiedy trzeba będzie się w jakiejś sprawie udać do NIEGO by coś załatwić.

   Pleban- Ten to już ma wszystkich „pod sobą” ( czasem w cudzysłowie a czasem dosłownie). Tak naprawdę to przedstawiciel kościoła rządzi tam na wszystkich szczeblach. Ma przewagę nad  Panem i Wójtem- bo to on co niedziela wygłasza kazanie i to on wskazuje co jest „słuszne” a co nie, co należy pochwalić a co nie, kto jest dobry a kto wróg. Z plebanem nikt nie zadrze, owszem zdarzają się przypadki, że zazdrosny mąż obije twarz plebana gdy ten sypia z jego żoną- ale to „cicho sza”- ot, takie „porachunki między facetami”. Wszyscy wszystko wiedzą ale nikt głośno nie powie, lokalna prasa nie napisze, a gdyby nawet to wierne kobieciny w podeszłym wieku staną murem za swym plebanem.

  Gdy pleban sprawuje swą niepodzielną władzę to ni jak by inna niż PiS opcja miała coś do gadania.
Musi rządzić, musi być we wszystkim i musi mieć rację! To nic, że szpital zamkną za długi ale to przecież szpital rządzony przez PiS czyli „właściwy” a lewacy nie chcą dalej ładować pieniędzy w źle zarządzaną jednostką. Drżyjcie – pleban i wójt już idą w odsiecz!
Dziwne, to układy. Pleban rządzi tam całym światem.
A przecież nie tak daleko, bo tylko 30 min. drogi ze stolicy Bieszczad, przez Radoszyce” wjeżdża się do Słowacji a tam świat już inny. Słowacja przeżyła boleśnie rządy plebana. To ksiądz Tiso zainicjował powstanie pierwszej Republiki Słowacji , która nota bene w 1939 razem z III Rzeszą najechała na Polskę i jej wojska dotarły do Sanoka. - w Bieszczadach o tym „cicho sza”. Słowacy po tychże rządach plebana mają taki uraz, że dziś więcej obywateli wierzy w UFO niż chodzi do kościoła.
Ten przykład do czego prowadzi zwierzchnia władza plebana nie dociera do ludzi w Bieszczadach i nie tylko bo to przecież jest problem całej „ściany wschodniej”.

   Mam wielu znajomych ( może miałem do dziś) w Bieszczadach, rozmawiam z nimi i wiem, że tak faktycznie myślą inaczej ale… Mam też rodzinę, ale oprócz niej to trudno jest znaleźć kogoś kto nie tylko prywatnie może deklarować inne preferencje polityczne a oficjalnie „musi mieć inne stanowisko”. „ No, wiesz Marek ja  tu żyję, mam dzieci, dom do spłacenia- muszę” - tak często słyszę. Fakt- środowisko małe – w jednym końcu miasta kichniesz a w drugim krzykną „ na zdrowie”. Nie da się być TAM niepokornym a jeśli nawet to trudno, bardzo trudno! Chyba, że jest się jest bogatym jak jeden z moich naprawdę bliskich znajomych, który kwituje wszystko „ mam ich w d...e , żyję swoim życiem a innym wara od tego”- ale on sobie może na to pozwolić.

   Czyja wina, że „ściana wschodnia” to taki zaścianek? To wina Tuska!
Ach, chciałoby się powiedzieć ale nie jest to takie oczywiste. To raczej długoletnich zaniedbań. Źródła ich to już czasy zaborów i nierównomiernego ich rozwoju. II Rzeczpospolita próbowała to nadrobić budując COP ale nie zdążyła. Komuniści też jakoś zbagatelizowali ten rejon kraju zajmując się „ziemiami wyzyskanymi” a III RP to już różnie bywało. Jednak różnice w rozwoju przekładają się również na mentalność mieszkańców i ich preferencje polityczne. Zgnuśniałymi i „zaczadzonymi” środowiskami łatwiej sterować- wystarczy dobra ambona i radio RM.

   Jednak cywilizacji nikt nie powstrzyma i wolna , swobodna myśl dotrze i tam w te malownicze tereny a gdy się to stanie- będą one perłą w koronie naszego kraju, bo na razie jest tam duszno.
Trzeba tylko przetrwać te cztery lata manipulacji. Bo pierwsze sygnały już z dochodzą, że „Nie tak miało być.” Cóż, dotarło, że pleban nie ma racji?

    Ludziska z Bieszczad! Macie coś co Was uleczy! POŁONINY!

Zbliża się wiosna a gdy nastanie idźcie na Połoninę, usiądźcie na kamieniu, odetchnijcie pełną piersią, rozejrzyjcie się wokół i zobaczycie- BÓG i pleban to zupełnie inne rzeczy nie mające nic ze sobą wspólnego.