Nie tak dawno, przy
okazji wyborów parlamentarnych, na jednym z portali zgorzeleckich
pokazało się zdjęcie mapy Rzeczpospolitej Obojga Narodów gdzie
niby sięgała od morza do morza z komentarzem jakoby p. Premier
Kopacz była przeciw powrotowi Polski do potęgi kraju sprzed wieków.
Hmm… fajnie by było gdyby faktycznie tak było( chodzi o obszar
kraju). Prawda jednak była zupełnie inna- wystarczy zajrzeć do
podręczników historii.
Twórca wpisu
zapomniał jednak dodać, że mapa ta jest dziwnie pokolorowana w
różnych rejonach tejże „potęgi” , gdyby zechciał to
wyjaśniać to okazałoby się, że część tych terenów to jedynie
państwa składające hołd lenny lub uznające zwierzchność
Rzeczpospolitej. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują gdy
zaczniemy dociekać na ile ta zwierzchność była faktyczna a na ile
służyła tylko doraźnym celom politycznym lenników. Bo jak się
okazuje, Korona nie miała żadnego pożytku z tego wasala.
Pamiętam jak byłem
na wykładzie dotyczącym Unii Lubelskiej na UJ. Ja świeżo
upieczony maturzysta z wiedzą naładowaną w liceum usłyszałem z
ust wykładowcy tezę że unia lubelska doprowadziła do upadku I
Rzeczpospolitej.
Jak to? O co chodzi?
Przecież powiększyliśmy swoje terytorium, pokonaliśmy zakon
krzyżacki, stworzyliśmy jedną z największych w Europie dynastii,
byliśmy mocarstwem!
Powoli w czasie
trwania wykładu całość zagadnienia i problemu zaczęła pojawiać
się w innym świetle.
Wykładowca ( nie
pamiętam już nazwiska profesora bo to przecież minęło 32 lata)
krok po kroku rozwiewał moje i innych słuchaczy wątpliwości.
Jaka to dynastia?
Jagiellonowie dziedziczyli w Wielkim Księstwie litewskim tron
natomiast w Koronie musieli zabiegać o to u magnatów i szlachty (
przywileje Koszyckie) a to nie było już takie łatwe bo za każdym
razem pojawiały się żądania coraz większych przywilejów i
korzyści.
Powiększył się
obszar, ale ten że obszar to w większości nie zamieszkane puste
przestrzenie, należy przy tym dodać, że Księstwo Litewskie było
uboższe i ekonomicznie doprowadziło do rozproszenia ekonomicznego
Korony. Na puste tereny, żyzne ziemie zaczęła ściągać polska
szlachta ze swoją tradycją, religią i ludźmi co doprowadziło do
zubożenia miast w Koronie i wzrostu wyzysku chłopstwa. Szlachcie
litewskiej i ruskiej nadano podobne przywileje jak polskiej. To
doprowadziło do dramatycznych napięć pomiędzy rdzennymi
mieszkańcami a przybyszami z Korony. Zasiedlone tereny to urodzajne
ziemie które dostarczały zboża, owszem staliśmy się „spichlerzem
Europy” ale jednocześnie szlachta czyli rycerze i obrońcy stali
się rolnikami. Wyrastały majątki, bogactwo i możnowładztwo
zainteresowane obroną tylko wtedy gdy chodziło o ochronę ich
własności. Stać ich było na własną milicję, własnych
żołnierzy ale do obrony przed zakusami sąsiadów lub poborców
podatkowych. Nie jeden raz zdarzało się z z obozu pospolitego
ruszenia rejterowano bo zbliżały się żniwa czy sianokosy. „ Nie
zginie Rzeczpospolita przez te dwa tygodnie” to zdanie
wypowiedziane przez Kmicica w „Potopie” obrazuje jak bardzo
zmieniła się świadomość polskiego rycerstwa- szlachty. Cóż z
tego ze dysponowaliśmy bitną armią, później słynną husarią,
przed siłą której drżały największe potęgi ówczesnego świata,
gdy na jej utrzymanie nie miał kto łożyć. Król prze każdą
wojną musiał zabiegać o daninę do królewskiego skarbca.
Unia Lubelska i
następne wciągnęły Polskę w orbitę działań na wschodzie, w
niekończąca się wojnę o granice w Tatarami, Turcją, Rosją. To
ciągły drenaż majątku i sił ekonomicznych Korony. Zapomniano
wtedy o zachodnich ziemiach słowiańskich na pomorzu, na Śląsku
gdzie wymierająca dynastie piastowskie zastępowano czeskimi i
niemieckimi. Żadnego wsparcia dla Słowian zachodnich wypieranych
ekonomicznie przez żywioł niemiecki i duński.
Polska powoli
odwracała się od Europy zachodniej a pogrążała się na wschodzie
i południu.
Jedynie królowa
Bona starała się przywrócić blask tronu królewskiego ale jej
wysiłki niestety nie spotkały się ze zrozumieniem- chyba
wyprzedzała swoje czasy. Nie była w stanie pokonać typowo
polskiego myślenia „tu i teraz a po nas choćby potop”. Jako
przedstawicielka zachodu nie rozumiała, jak można działać na
niekorzyść państwa i króla w obronie tylko swego majątku. Jej
działania na rzecz wzmocnienia pozycji króla ( Zygmunta Starego ) a
więc odbieranie królewszczyzn, usprawnienie aparatu podatkowego,
wsparcie mieszczaństwa zakończyło się „wojną kokoszą” i
upadkiem jej ambitnych planów. Ona miała świadomość, że tzw.
Hołd Pruski (1525r. ) jak i pozostałe hołdy lenne to tylko wybieg
polityczny przed silniejszym sąsiadem ale nie rodzi w sumie żadnych
konsekwencji.
Cóż z tego, że lennicy oddawali cześć Koronie jak
z daninami już bywało różnie a o wsparciu orężem gdy zachodziła
potrzeba to już w ogóle można było wróżyć z fusów czy
nadejdzie. Polska od morza do morza to pięknie brzmi ale fakty są
takie, że w utrzymanie takich granic Rzeczpospolita angażowała
swoje siły nad miarę- to był początek końca. Kolos na glinianych
nogach. Do tego wszystkiego Kościół katolicki prowadzący misję
nawracania rdzennej ludności prawosławnej prowadził do buntów
chłopstwa i szlachty ukraińskiej wyznającej prawosławie. Brak
spokoju na granicach i wietrzne spory wewnętrzne – to faktyczny
obraz Rzeczpospolitej międzymorza. Nic to, że zdobyliśmy Moskwę
(1612r.) gdy nie byliśmy w stanie jej utrzymać. Coraz częściej
stać nas było jedynie na chwilowy zryw a nie na kształtowanie
jakiejś długotrwałej polityki. Odrzucano wzory docierające do nas
z zachodu a pogrążano się we wschodniej modzie na zwyczaje, stroje
, broń. Stworzono nawet mitologię by móc utrzymać status quo –
sarmatyzm i ideę przedmurza chrześcijaństwa. Choć niczemu
praktycznemu nie służyły ale poprawiało to samopoczucie
pogrążającej się w warcholstwie szlachcie.
To jak bardzo
glinianym był ten kolos może świadczyć Potop Szwedzki, kraj
zalały obce wojska, zdemolowały go ograbiły a król „niby
mocarstwa” nie był w stanie przeciwstawić się temu.
Wyparliśmy
Szwedów, choć tak naprawdę to oni byli zainteresowani jedynie
łupami i zrzeczeniem się praw do tronu Szweckiego. Szlachta polskim
zwyczajem odśpiewała „ Nic się nie stało, Polacy nic się nie
stało” i wróciła do swoich przywar. Żadnej nauki, żadnego
zastanowienia. Już wtedy czas było na wyciągnięcie wniosków ale…
nie dotarły do świadomości nowinki techniczne, nowa broń i nowe
strategie. Czas husarii się kończył ale … panowie szlachta tego
nie widziała bo to zachodnie to jakieś i takie nie nasze.
Gdy ktoś pokazuje
mapy potęgi Polski to trzeba zawsze mieć na uwadze, że mamy
manierę do wielkości ale … patrzeć trzeba pod nogi, po czym się
stąpa. Choćby największe imperium upadnie gdy brak mu fundamentów.
Dodam, że fundamentami na pewno nie są wartości chrześcijańskie-
tak dla przypomnienia dodam.
Fundamentem musi być
siła ekonomiczna i wizja racjonalna mierzona na miarę możliwości.
Na nic pozorna
potęga i przewodnictwo nad innymi krajami gdy nie ma się argumentów
by swą pozycję uzasadniać. Mitologia to za mało zdecydowanie.
Obecnie słyszę o
powrocie do polityki jagiellońskiej. Jakiej??? Ten ktoś kto wygasza
takie poglądy to chyba ma jakieś omamy. Nie ma takiej drogi. Nie ta
rzeczywistość. Nie jesteśmy w stanie zainteresować taką wizją
ani Ukraińców, ani tzw. Trójkąt Wyszehradzki. Nie ma takiego
odzewu a i pozycja Polski od października ub. roku gwałtownie się
obniża.
Coraz mniej mamy do zaoferowania, przestajemy być graczem w
polityce Europejskiej a stajemy się znowu problemem Europy. Odsuwamy
się od niej. Mamy do wyboru wschód lub zachód. Innego wyjścia nie
ma- czy ta prosta alternatywa jest zbyt skomplikowana intelektualnie
dla rządzących?
Polityka balansu
jaką chciał uprawiać Lech Kaczyński to mrzonka, blef
intelektualny i szkodliwy dla interesu kraju.
Balansować można
gdy jest się graczem mającym asy, karty przetargowe a my ich nie
mamy a te które mamy rzuciliśmy niedawno na stół, bo się
rządzącym nie podobały czyli demokracja, sojusz i dobra współpraca
z Niemcami. W chwili obecnej nie mamy nic.
Polityka balansu
poniosła już raz klęskę w 1939 roku, też tylko dlatego, że
byliśmy za słabi. Nie można popełniać znowu tego samego błędu.
Cały ten dzisiejszy
tekst ma pokazać, że jedynym i właściwym kierunkiem w jakim winna
podążać Polska to kierunek zachodni, bo tylko tam jest nasza
szansa na rozwój i trwałość państwa. Musimy znowu odzyskać
wiarygodność państwa przewidywalnego by być graczem w tym gronie
a jak na razie … od zaledwie kilku miesięcy tracimy to co
uzyskaliśmy przez parę ostatnich lat. Czy ktoś zrozumie, że nic
nam się nie należy tylko dlatego, że „jesteśmy”. Musimy
współpracować, musimy coś zaoferować by też i otrzymywać- to
taka prosta wymiana. Niby prosta ale jak się okazuje nie dla
wszystkich. Wolimy warcholić, jątrzyć, dzielić społeczeństwo,
obrażać sąsiadów, wypominać im krzywdy z przeszłości i
oczekiwać, że cała Europa i USA będą tym zachwyceni i będą
zabiegać o nasze względy- śmieszne.