poniedziałek, 24 listopada 2014

Jesienne byle co.


   Jesień zrobiła się bardziej jesienna, wręcz paskudna.
 Brzydko na dworze, zimno i nie chce się wychodzić z domu. Zresztą i tak nie miałem czasu na łażenie – kończę przyśpieszony remont pokoju. Wymiana drzwi, szpachlowanie i malowanie ścian. Położyłem też panele. Jeszcze tylko zamocować karnisz i wprowadzić lokatora.

Jutro mam ważne spotkanie. Od tego będzie zależeć moje następne kilka miesięcy a może i lat.
Kiedyś praca była nie tylko prawem ale i obowiązkiem. Państwo zmuszało do pracy. Dla opornych były organizowane wyjazdy na Żuławy do pracy przy budowie lub odnowie kanałów.
„Niebieskie ptaki do paki!”- jak śpiewał Rudi z Wałami Jagiellońskimi.
Dziś młodzieniec wysyła swoje CV na lewo i prawo w nadziei, że ktoś odpowie. Biega, załatwia prace na kilka tygodni lub kilka dni.
No cóż, takie mamy czasy.

   W polityce też jakby karłowatość, Jarek znowu niezadowolony robi zamieszanie. Czy nikt nie jest w stanie mu wytłumaczyć, że jest szkodnikiem i psuje państwo? Przecież powtórka z wyborów pod względem prawnym jest nie możliwa a tak naprawdę sam pomysł jest bez sensu. Będziemy robić powtórki aż do skutku? Aż Pan Prezes w końcu wygra?
Przy tak małym zainteresowaniu wyborami, każde takie zamieszanie jak mamy obecnie utwierdza wyborców w przekonaniu, że nie warto chodzić do urn. Nic tak nie podważa zaufania jak stwierdzanie bez żadnych dowodów, że doszło do fałszowania wyników.

Bałagan z liczeniem głosów, zła organizacja wyborów, brak należytej informacji to fakt. Za to ktoś musi odpowiedzieć, ale insynuacje o fałszerstwie to już inna sprawa. Od tego są sądy.

Wyprowadzanie ludzi na ulice, organizowanie manifestacji to objaw albo nieodpowiedzialności albo … żądzy władzy i bycia wiecznie na czele ( tylko czego?).

Na koniec apel- Zostawcie w spokoju Misia Puchatka! 

 Niech zostanie towarzyszem dzieci i niech niesie im radość. Nie sprowadzajmy do poziomu bruku na jakim znajdują się co poniektórzy lokalni działacze.

Pozdrawiam.

piątek, 21 listopada 2014

Komentarz do ..komentarza.


„ładnie napisane ,z tym, że każdy może powiedzieć o sobie ,że rozmawiał a drugie nie rozmawiało ,lub tylko głosiło monologi lub nie umiało rozmawiać..... i temat się dalej kręci....trzeba sobie samemu zadać pytanie ,czy sam zaczynam taką rozmowe jak jest problem i jak sam taką rozmowę prowadzę....przyjrzeć się sobie ,może nie zgłasza się problemu i druga strona nawet nie wie ,że taki problem istnieje....”

   Na wstępie dziękuję za komplement i przepraszam, że dopiero odpisuję na ten komentarz ale uznałem, iż wymaga on trochę więcej niż jedno zdanie odpowiedzi.

Zgadzam się z autorką (podejrzewam, że to kobieta)- trzeba zacząć zawsze od siebie i zadać sobie pytanie czy sam zrobiłem wszystko by sytuację wyjaśnić, czy sygnalizowałem problem i na ile jasno określiłem swoje oczekiwania.

   Rozmowa to wymiana zdań, opinii ale i też słuchanie ze zrozumieniem. Niby to takie oczywiste, gdy ktoś mówi to my słuchamy. Pytanie- czy słuchamy, czy też słyszymy to co ktoś do nas mówi?

Ileż to razy słuchanie odbywa się tylko pobieżnie tj. rejestrujemy słowa, zdania ale umyka nam przesłanie wypowiedzi. Jakże często zdarza się paść ofiarą niezrozumienia lub opacznego zinterpretowania wypowiedzi rozmówcy.

    Niedawno oglądałem ciekawy odcinek „Pułapek umysły” ( polecam ten cykl programów) na NG gdzie w jednym z wątków były różnice pracy mózgu kobiety i mężczyzny.
No tak. Ktoś powie, że idę pod prąd gender ale taka jest prawda, że nasze mózgi inaczej pracują. Wśród tychże różnic pokazywano jak mężczyźni określają pewne rzeczy i jak kobiety. Mężczyznom wystarczało 1, 2 słowa kobiety te same rzeczy opisywały używając większej ilości słów. To taki atawizm z czasów gdy mężczyźni polując lub walcząc musieli określać w sposób szybki i precyzyjny zagrożenie bo od tego zależało ich życie.

   Teraz wracając do sedna – często sygnalizujemy swoje myśli, oczekiwania i opinie ale nie spotykamy się ze zrozumieniem i to nie w złej wierze, lecz po prostu czasem nie rozumiemy drugiej strony i nasz mózg by ułatwić sobie sprawę podsuwa taką interpretację jaka jest mu najbliższa zrozumienia co nie zawsze jest zgodne z intencją interlokutora.
Kobiety mają czasem coś takiego, że poruszając jakiś problem nie oczekują od nas rozwiązania lecz wysłuchania, gdy roztrząsają kwestię same dochodzą do rozwiązania. Wtrącanie się taki tok słów ze swoją radą traktują jak ingerencję, nie chcą pomocy lecz słuchacza który wyrazi jedynie zainteresowanie lub zrozumienie. Nic nad to.

Ciekawe są to zagadnienia i warte zgłębienia.

Rozmawiać, wyjaśniać- trzeba. Nie wolno bać się zacząć rozmawiać, trzeba oczywiście umieć – o też sztuka.

środa, 19 listopada 2014

Młodzież przyszłością ... ale nie u nas.


   W moim poprzednim wpisie wspomniałem o młodzieży w kontekście głosowania na PiS w ostatnich wyborach.

Nawiasem mówiąc stwierdziłem tam, że taki wybór samorządów to głos ludzi uczestniczących w tym akcie demokracji ale po tym całym zamieszaniu uznać chyba należy, że bardziej to wynik złej organizacji wyborów, braku informacji i skandalicznego działania systemu informatycznego jaki nam zafundowała PKW.

   A wracając do tematu młodzieży to pisałem o tym, jak poszukuje ona swoich reprezentantów.
Temat ten zauważył również i p. Tomasz Lis na swoim blogu ale prześliznął się po tym temacie, podobnie jak robią to i politycy.
Trochę się nie dziwię dziennikarzowi , z perspektywy Warszawy to może inaczej wygląda, ale przyszłość młodzieży na prowincji nie przedstawia się już tak różowo.

   Młodzież przyszłością narodu- takie hasło-slogan widniał na transparentach „przewodniej siły”. Może wtedy rzeczywistość była siermiężna i szara ale młodym ludziom wchodzącym w dorosłość niosła swego rodzaju pewność. Była to pewność zatrudnienia, wykształcenia czy też jakiegoś wyższego lub niższego statusu społecznego. Taka mała stabilizacja. Nic wielkiego nie dało się osiągnąć ale i też dla zaradnych była szansa na dostatnie życie. Nie było wyrobów luksusowych a na mieszkania czekało się latami ale też i nie było paroletniego oczekiwania na pracę, życia na koszt rodziców.

   Gdy kończyłem szkołę to nie myślałem o tym jak znaleźć pracę tylko jaką pracę. Owszem na dobrą posadę potrzeba było mieć znajomości ale i dziś jest podobnie.

Co obecny absolwent liceum, studium ma zrobić po uzyskaniu dyplomu szkoły? 

Zarejestrować się w pośredniaku lub wyjechać za granicę.
Szkoły średnie „produkują” bezrobotnych. Zaniedbano a wręcz polikwidowano szkoły zawodowe z zapleczem warsztatowym. Dziś pracodawcy poszukują wykwalifikowanych pracowników ale okazuje się że mamy dużo młodych ludzi z dyplomami licencjata, magistra zarządzania a brak nam ślusarz, tokarzy, spawaczy itp. Magistrów z dziedziny reklamy, marketingu spotykamy pracujących na kasach w marketach. Informatyków,inżynierów budownictwa sprzedających usługi telekomów za psie pieniądze itp.- to naprawdę tak się dzieje.

    Co ambitniejsi, dynamiczni emigrują za granicę wpisując się w drenaż mózgów jakie kraje rozwinięte stosują wobec uboższych państw.

Nie ma co się obruszać na tę opinię, jesteśmy ubogim krajem, nasz PKB i jego wzrost następuje nie poprzez sprzedaż technologii, wysoko przetworzonych produktów, zbycie patentów lub licencji lecz dzięki taniej sile roboczej.

   Co młody człowiek może oczekiwać od naszego Państwa? Bezpłatnej edukacji?-Nie, Mieszkania dla nowo założonej rodziny?- nie, Rozwiniętej infrastruktury przemysłowej oferującej dobrą i popłatną pracę? - nie, uproszczonej i przyjaznej otoczki dla założonej działalności gospodarczej? - nie. To czemu się dziwimy, że młodzież radykalizuje swoje poglądy i popiera coraz to radykalniejsze ugrupowania polityczne? Czemu odrzucają polityków, którzy uczestniczyli już w rządzeniu i nic nie zrobili by poprawić start młodych?

Mówi się że obecnie młodzież ma szansę, większe możliwości niż za komuny. Tak i dlatego wyjeżdża za granicę i tam zakłada rodziny, tam rozpoczyna działalność gospodarczą, tam rodzi się więcej polaków niż w ojczyźnie.

Warto się zastanowić nad losem młodzieży.

   Nie wykrzykiwać chmurne i durne hasła lecz na poważnie przemyśleć co można jej zaoferować, czym zagospodarować jej energię, mądrość i ambicje.

poniedziałek, 17 listopada 2014

No i stała się jasność ( w temacie).

Taka jasność to jakby półmrok, no ale cóż taka jest wola wyborców.

   Teraz jest czas na analizy tego co się stało i wyciągnięcie wniosków przed wyborami parlamentarnymi.

   Zwycięstwo PiS jakby zaskoczyło nie tylko nas ale i samego prezesa. Jego przemówienie było tak bełkotliwe i pozbawione sensu, oparte na jakiś insynuacjach to wynik albo zmęczenia albo zaskoczenia. Normalnie to bredzi, ale to co pokazał wczoraj to już całkowity odlot.
Niemniej jednak radość PiS- owców niech nie będzie przedwczesna, dlatego, że te wyniki ani w pełni w pełni nie oddają stanu faktycznego poparcia ani też w przeważającej części oparte na elektoracie stałym.

Wielu kandydatów na burmistrzów, radnych mimo że przynależą do PO do wyborów stanęło w komitetach lokalnych, samorządowych. Teraz jak oceniać zwycięstwo tych ludzi? Czy jako niezależnych choć będą reprezentować w radach polityczne oparcie w PO? Czy też jako poparcie dla PO choć tak naprawdę z obawy przed niskim poparciem dla tej partii odłożyli swą przynależność partyjną na bok? Na ile zwycięstwo PiS jest wynikiem poparcia a na ile wolą zmiany układów władzy lokalnej.

   Władza deprawuje, to jest prawda. W wielu przypadkach zmiana włodarzy to reakcja na korupcje, układy czy też szemrane interesy. Tylko czy i na ile to poprawi sytuację? Czy nowa władza nie będzie budowała nowych układów opartych na „swoich” , czy nie będzie odgrywała się na rywalach niezależnie od ich kompetencji i wkładu?

Podejrzewam też, że duże poparcie dla PiS wśród młodzieży to wynik przejścia lektoratu Korwina-Mikke po błazenadzie jaką odstawia w europarlamencie.

   Młodzi ludzie poszukują ugrupowania, które zagospodarowało by ich energię, inicjatywę. Partii która będzie reprezentowała ich interesy. Ruch Palikota był wsparty przez młodzież i dzięki niej wszedł jak burza do sejmu ale po wejściu tej partii w różne układy,  młodzi ludzie wycofali się a niedawno obdarzyli zaufaniem lub tylko głosem prawicę JKM. Teraz poparli PiS.

Może ktoś w końcu dostrzeże tą energię i potencjał do zagospodarowania. PiS nie utrzyma ich bo to ugrupowanie zejściowe, tzn. oparte na XX -wiecznym pojęciu partii. Takie skostniałe struktury i anachroniczne hasła nie utrzymają młodzieży.

Może przygarnąć ich lewica, ale tu też niestety brak jest pomysłów "co z tym fantem dalej zrobić".

   PO po tych wyborach musi dużo popracować nad wizerunkiem, bo jak widać kolejne afery choćby zamiecione pod dywan to czasem odbijają się czkawką. Pani Premier ma siłę i ambicję by oczyścić tę stajnię Augiasza, tylko czy aparat pozwoli na to, gdy poczuje wiatr przemian i zacznie łapać co się da, załatwiać dla siebie póki rządzą?
Poza tym nie sztuka działać czysto, ale wyjść z tym przekazem do ludzi tak by uwierzyli, i zaufali na następne cztery lata.

To dziś tak po słów kilka na temat tego co się wydarzyło wczoraj.

sobota, 15 listopada 2014

Cicho wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie...

„Na ulicach cichosza,
Na chodnikach cichosza,
Nie ma Mickiewicza i nie ma Miłosza”

  Nie wiem czy to tylko cisza wyborcza ma taki wpływ, czy też są inne jakieś przyczyny ale dzień minął jakoś tak cicho, bez jakiś większych wydarzeń.

Chyba rozumiem teraz Czechów- oni są tacy spokojni i nijacy- bo u nich nic się nie dzieje. Nic nie podnosi temperatury, adrenaliny. Może i żyją dłużej bo spokojniej ale nudno.

Przyszedł raz pacjent do lekarza i pyta co ma robić by długo żyć.
- Nie palić, nie pić alkoholu, nie używać życia i będzie pan dłuuugo żyć...... tylko po co?

  Tak jakoś dziwnie spokojnie w mediach, na fb też jakby mniejszy ruch, może to tylko jesień i sobotnio-weekendowy stan umysłów internautów.

A gdyby taki stan wyciszenia trwał przez cały rok? No, nie. To nam raczej nie grozi.

Już jutro po 21-ej ruszy ponownie nasz chocholi taniec, porównania, rankingi, komentarze i opinie sprawią, że nadrobimy tą stagnację.

piątek, 14 listopada 2014

W niedzielę - do urn! Parę słów przed ciszą wyborczą.

   Od dziś zaczyna się cisza wyborcza więc parę słów o polityce.
 Te wybory, do których pójdziemy w niedzielę, choć naznaczone piętnem polityki to jednak wybór ludzi którzy będą nas reprezentować na szczeblu lokalnym. Nie gra tu zbyt wielka rola skąd kandydaci na radnych pochodzą, z jakich ugrupowań startują, ważne kim są jako uczestnicy życia społeczności lokalnej. Ważne co sobą reprezentują. Chyba ciągle nie doceniamy rangi tych właśnie wyborów.
Samorządy w dużym stopniu decydują o jakości życie w naszej gminie, naszym mieście i dlatego nie można sobie odpuścić i „olać” wyborów. Musimy iść i zagłosować na najlepszych, ważna partia do jakiej należy ale co potrafi i co umie zrobić. Gdy oddamy głos to bierzemy udział w decydowaniu, gdy nie pójdziemy nie będziemy mogli mieć pretensji do nikogo za złe zarządzanie naszą małą społecznością.
Dlatego też namawiam:
 

Idźmy w niedzielę do urn, oddajmy ważny głos!

A teraz moja subiektywna ocena sceny politycznej w Polsce na dziś.

Platforma Obywatelska
- od dawna nie jest obywatelska a raczej gra interesów przedsiębiorców,lobbystów i reprezentuje raczej bogatych. Niby ma zamiar budować średnią klasę i na niej się opierać- ale to tylko deklaracje. Partia jest na tyle nowoczesna, że przyciąga młodych ludzi w miastach i to oni tak naprawdę mają szanse na realizacje swej wizji państwa. Jej program jest atrakcyjny na biznesu i pacodawców, lecz niestety zwykły obywatel na prowincji został jakby zapomniany- szkoda.

Prawo i Sprawiedliwość-  szacunku dla prawa ani dla sprawiedliwości tam się nie da dopatrzeć. Szczytne hasła okazują się zwykłą obłudą. Prawicowa retoryka narodowo- chrześcijańska jest pomieszana z lewicowymi hasłami socjalnymi. Trudno dopatrzeć się logiki w godzeniu niektórych postulatów jak na przykład wspieraniu przedsiębiorczości i z drugiej strony oparcie się na związkowcach, wyciąganie ręki po pomoc od państw zachodnich przy jednoczesnym dążeniu do polityki mocarstwowej i stawianiu warunków naszym sąsiadom. To jest partia ze stygmatem żądzy władzy jej przywódcy.
 
Twój Ruch- to nie jest „ mój ruch” ani jak przypuszczam „twój ruch” drogi Czytelniku. Roztrwonione zaufanie jakim był obdarzony Ruch Palikota powoduje, że coraz mniej ludzi utożsamia się z tym ugrupowaniem. Nieprzemyślane działania, nierozsądne wypowiedzi lidera spowodowały odwrócenie się elektoratu i zaprzepaszczenie szansy na budowę nowoczesnego państwa świeckiego, gdzie religie są prywatną sprawą obywateli a nie „wiodącą siłą narodu”.
 
Polskie Stronnictwo Ludowe- też raczej z ludem nie ma wiele wspólnego, często słyszy się opinie, że struktury stronnictwa to swoiste biura pracy dla rodzin działaczy. To ugrupowanie wejdzie chyba do koalicji z każdym kto zaoferuje stanowiska. Reprezentuje raczej grupy Agro-biznesmenów i farmerów a nie zwykłych rolników, dlatego poparcie na wsi jest raczej tradycją niż przemyślanym działaniem.
 
Sojusz Lewicy Demokratycznej- partia niby lewicowa ale o programie często bardziej prawicowym niż PO. Przewodniczący podobnie jak i elektorat to raczej beton polityczny. Millera jako polityka cenię za instynkt i umiejętność gry politycznej. Raz mnie tylko rozczarował zadając się Samoobroną, ale po takim upadku potrafił się podnieść i ponownie stanąć na czele ugrupowania. Partia trochę niezdecydowana kogo ma tak naprawdę reprezentować, czy ludzi pracy, bezrobotnych czy też pracodawców- chętnie ze wszystkimi zawarli by pakt ale tak się nie da i stąd trudności w zdobyciu władzy samodzielnej.

   Pozostaje jeszcze plankton polityczny ale ich przywódcy, jak choćby Gowin czy Ziobro to ludzie bez charyzmy i wizji na przyszłość. Brak im zdolności politycznych, instynktu politycznego by odgrywać znaczącą rolę jako samodzielni liderzy. Korwin-Mikke, choć to postać barwna i o niezmiennych poglądach, człowiek ten jednak prezentuje w kwestiach obyczajowych styl nawet nie XX – wieczny a raczej XIX- wieczny co czyni z niego raczej egzotykę polityczną niż jakiś znaczący nurt. Szkoda bo w kwestiach gospodarczych niektóre jego pomysły wcale nie są takie głupie.

Jest jeszcze siła polityczna największa ale nie liczebnie, lecz najbardziej łakoma władzy – to Kościół Katolicki ale to już temat na inny wpis.

czwartek, 13 listopada 2014

J-23 znowu nadaje.


  Cytatem ze „Stawki większej niż życie” zaczynam pisać.

W piątek wróciłem do Zgorzelca, ale natłok roboty dopadł mnie. Trochę zaległości się porobiło więc nie było za bardzo czasu na pisanie.
Tematów przez czas mej nieobecności objawiło się co niemiara- Sejm Travel, wybory samorządowe, marsz niepodległości (celowo z małych liter) organizowany przez narodowców i kiboli itd.

    Jak zwykle PiS daje pokaz swej obłudy- gęba pełna szczytnych haseł a poziom etyczny sięga bruku.

    Wybory to już zupełnie inny temat. Chyba najważniejsze wybory, bo decydujące o tym jak kształtować się będzie najbliższe nasze otoczenie. Jednocześnie trwa walka o to kto dobierze się do „konfitur” na lokalnym rynku. Haseł i obiecanek co niemiara, tylko uwaga- nie sztuka obiecywać „złote góry” lepiej byłoby pokazać co już do tej pory się osiągnęło a więc gwarancję, że obiecanki maja szanse na realizację. Krytykować obecną władze zawsze łatwiej niż samemu coś zrobić. Że obecna ekipa popełniła jakiś błąd? Błędów nie popełnia ten co nic nie robi. Zawsze można powiedzieć, że można robić lepiej , więcej ale … no właśnie,a co sam tak naprawdę zrobisz?
W wielu przypadkach trzeba usunąć stare układy, ludzi uwikłanych w różne biznesy i powiązania pomiędzy j.s.t. a firmami prywatnymi. Często wybrać należy nowych ludzi lub takich co mają wizję  przyszłości naszej  „małej ojczyzny”.

Patrzmy na kogo głosujemy, kim on jest, co osiągnął i czym się kieruje idąc do samorządu.

   O marszu a raczej tradycyjnej zadymie w Nasze święto narodowe to już tyle zostało powiedziane w mediach, więc tylko wyrażę zdziwienie, że nadal są tacy co bronią tego rodzaju zadym.
Niby nie można ograniczać swobody zgromadzeń, ale niestety to nie są zgromadzenia pokojowe, to zwykła „ustawka”. Jeśli organizatorzy nie potrafią zapanować nad tym co i kto dołącza się do marszu to niech nie biorą się za to.

Patriotyzm i te burdy w Warszawie nie maja ze sobą nic wspólnego – to chyba jasne. Zresztą o miłości do ojczyzny świadczyć winno nie wygłaszanie płomiennych mów, wycieranie gęb dobrem ojczyzny, rzucanie szczytnych haseł ale normalna obywatelska postawa na co dzień.

Częściowo zgadzam się z Anną Muchą i jej wypowiedzią na temat naszego patriotyzmu.

I to na dziś tyle.

sobota, 1 listopada 2014

Asertywność ?!

   Kilka tygodni temu pisałem, że przychodzi na mnie czas by zrobić remanent ostatnich miesięcy życia i zastanowić się co dalej.

   Teraz mam trochę czasu spędzanego samotnie by zastanowić się nad sobą i swoim postępowaniem.
Jednym z wniosków do jakich doszedłem, to określenie jednego z problemów z jakim muszę się zmierzyć, bo on doprowadził mnie do stanu obecnego.

Asertywność – to coś co w jakiś dziwny sposób stał się moim problemem, a właściwie jej brak.

Mam prawo do błędów, Mam prawo do bycia niedoskonałym. Mam prawo chcieć to co chcę. Mam prawo do odmowy.

   Nie agresja i nie uległość. To właśnie asertywność pozwala człowiekowi w sytuacjach stresowych podejmować decyzje w zgodzie z samym sobą.
Pamiętać należy przy tym o starej zasadzie, że moje prawa kończą się tam gdzie zaczynają się prawa innych. Gdyby wszyscy stosowali się do tej zasady życie byłoby łatwiejsze, ale niestety, tak nie jest.

   Człowiek asertywny potrafi w sposób spokojny i zdecydowany określić swój cel, podjąć działania i uzasadnić go krótko acz stanowczo. Bez agresji i bez uległości.
Bez uległości. To jest właśnie klucz do tego co mnie się przytrafiło i na co sam w sumie zapracowałem.

    Prowadząc firmę, żyjąc nowym życiem starałem się zadowolić wszystkich na około nie patrząc jakie skutki przyniesie takie postępowanie dla mnie.
W firmie owszem, wszyscy byli w jakiś sposób zadowoleni z takiego obrotu sprawy, każdy z moich pracowników i współpracowników osiągał jakieś korzyści, nie patrząc na stan ogólny firmy. Wszystko było pięknie i wspaniale, gdy zaś w końcu, patrząc do czego to zmierza powiedziałem dość, okazało się jaki to ja jestem niedobry. Wszystko było takie piękne a ja to wszystko popsułem.
Fajnie było zarabiać nic nie robiąc, fajnie było korzystać z biura by zarabiać za nic nie płacąc, fajnie była otrzymywać pieniądze za dostarczane sprawy nie wykładając ani złotówki na pozyskanie tych spraw. Wystarczyło, że wycofałem się ze sponsoringu by po czterech miesiącach po moim odejściu firma de facto padła.

   Brak asertywności zastąpiona uległością to problem za który muszę teraz zapłacić. To również zadanie jakie stoi przede mną by przywrócić właściwe nawyki zachowania.
Przez te ostatnie lata moja uległość w zachowaniach zaczęła również dotyczyć i pozazawodowych spraw. Czując pewnego rodzaju presję czy „obowiązek” robiłem często coś, czego potem żałowałem. Nie stać mnie było na szczerą odmowę w niektórych kwestiach, ulegałem i starałem się w jakiś inny sposób nadrobić braki.

   Nie da się długo tak żyć. Taki stan powoduje frustrację, czasem budzi agresję a czasem depresję.
Nie da się wszystkich zadowolić na około, niestety choćby chciało się im nieba przychylić, ale często jest to niemożliwe.  Gdy się kogoś kocha, gdy człowiekowi na kimś zależy stara się by wszystko było ładnie, pięknie i tak po jego myśli.
Jednak ani agresją i wymuszeniem ani uległości i zagłaskiwaniem rzeczywistości daleko się nie da zajść. Zawsze gdzieś w końcu musi zazgrzytać źle ustawiona machina życia. Musi przyjść czas na analizę błędów i naprawę sytuacji.
Analiza już za mną, teraz naprawa. Firma zamknięta, powoli sprzątamy z żoną bałagan po niej. Układamy plan naprawczy tego całego zamieszania.
Ja zaś mam przed sobą trudny czas ponownych ćwiczeń z asertywności.

Errare humanum est ale trwanie w błędzie jest już tylko głupotą.

I to by było na tyle.