poniedziałek, 23 listopada 2015

Facet co z RYNKI je....

   Ciekawy tytuł? A jeśli chodzi o „rynkę” to nie ma nic wspólnego (chyba) z ręką. Choć powiedzenie „Jadł z ręki” czyli był posłuszny, uległy jest bliskie fonetycznie ale nie ma nic wspólnego z uległością a raczej z okazem niezależności, ekstrawagancji czy też buntu wobec obyczajów i dobrego wychowania. Może trochę nie do końca bo przecież są restrauracje gdzie podaje się dania w garnkach czy też na patelniach klientowi do spożycia.
Mam czasem taki zwyczaj , że końcówkę przygotowanego posiłku, gdy jest w garnku lub na patelni, lubię sobie podgrzać i bez przekładania na talerz zjadam prosto z naczynia.

Feee, nie ładnie! Nie kulturalnie! No ,jakże tak można!

Przyznaję się bez bicia- czasem to zwykła lenistwo- nie trzeba myć tyle naczyń.
Bzdura! Przecież mam zmywarkę.
No to już nie wiem, ale chyba lepiej mi tak smakują odrzewane dania.- Niech tak będzie.

   Sęk w tym, że po zamieszkaniu z moją Małgorzatą, kiedyś bardziej lub mniej świadomie podgrzałem obiad dla niej, wracającej po całodziennym dyżurze. Gdy ona sobie nałożyła na talerz swoją porcję ja wziąłem pozostałą część gulaszu wraz z patelnią i zajadam smacznie- zadowolony z siebie.
Małgorzata przyjrzała się mi raz, drugi i rzecze:
- Chłopie, ty z rynki jesz?
- Tttaaak. - wydukałem.
- To nie możesz sobie nałożyć na talerz?
- Powtórz Kochanie jeszcze raz … z czego ja jem?
- No .. z rynki to znaczy z patelni!- nie rozumiejąc o co mi chodzi odpowiedziała moja ukochana.
- No, właśnie z RYNKI.
- A co to jakieś złe określenie? No wiem, że może nie tak powinnam powiedzieć, ale u nas mamusia tak zawsze mawiała -RYNKA, więc mi się wymsknęło.
- To bardzo dobrze. Super! Takiego określenia nie słyszałem prawie od kilkunastu lat.

   Moja babcia zawsze mawiała „rynka” na określenie małej głębokiej patelni z długa rączką, lub na mały garnek do mleka- ot , takie trochę uniwersalne określenie pasujące do małych naczyń kuchennych, które jak sądzę po skojarzeniach z „ręką” maja być poręczne, podręczne czyli niewielkich rozmiarów. U nas w domu rodzinnym nie pamiętam by takie słowo padało, może ale widać było ono sporadycznie używane. Tym samym w moim domu i mojej rodzinie ten wyraz był nieobecny.
Aż tu naraz pojawia RYNKA. A niech to!

   Zaraz zaczęliśmy porównywać niektóre znane nam nazwy rzeczy czy czynności, które są już dziś mało spotykane ale gdzieś tam w domach z długoletnimi tradycjami się uchowały.
Co tak naprawdę oznacza słowo RYNKA to nie wiem i tak na prawdę niewiele mnie to interesuje. Ważne, że w życiu spotkałem kogoś Kto ma te same korzenie, kto ma podobne słownictwo. Choć nie znałem określenia „ pies znowu wytarpał dziurę pod piwonią” to jednak większość ciekawych „słówek” znamy i rozumiemy się. Wiemy co to znaczy „przynieś cebrzyk”, „już śniadałem” lub na przykład „wyplewiłam” czy też „ jest w nakastliku”.

   Ciekawe są takie regionalizmy a jednocześnie archeologizmy, bo świadczą o naszej przeszłości jak na przykład nazwy hebel czyli strug to pochodząca z j. niemieckiego nazwa świadczy, że pochodzimy z zaboru niemieckiego lub austryjackiego. To spuścizna naszych przodków a zarazem i bagaż z jakim żyjemy bo w tych słowach zawiera się często też jakość i sposób postrzegania świata.
Inną sprawą jest to, że gdy spotkamy na swej drodze życiowej kogoś o bliskiej nam przeszłości to jakoś łatwej nam nawiązać kontakt a i kontekst spraw postrzegany przez nas jest podobny.
Tak było ze mną i Małgorzatą.

   Szkoda, że takie pojęcia językowe odchodzą w przeszłość, nasze dzieci już ich nie znają lub udają,że ich nie rozumieją. Zatracamy tym samym swą indywidualną przeszłość i tym samym budować przyszłość jest trudniej ale oni (dzieci)jeszcze o tym nie wiedzą. Kiedyś może przy jakiejś okazji wspomną o tych dziwacznych nazwach jakimi posługiwali się ojciec, matka,babcia czy dziadek…. Może kiedyś.
   Na historię składają się różne rzeczy: wielkie wydarzenia, polityka, nurty społeczne ale też i życie każdego człowieka, jego obyczaje, mowa i doświadczenie życiowe. Z ilości pojedynczych historii życiowych tworzy się historia narodów i świata.

Od małej RYNKI doszedłem do historii globalnej ale tak to chyba wygląda.

   Puki co, nadal jestem facetem, który czasem wyjada z rynki bo tak mi smakuje. Trudno.
Jakoś dobre wychowanie i obycie kulturalne mi w tym nie przeszkadzają a wręcz odwrotnie. Twierdzę, że ważne jest to kim jest się tak naprawdę, a nie tym za kogo nas inni uważają i nie pomaga tu całowanie po rękach kobiet pod gołym niebem jak słoma z butów wystaje bo nie rozumie się prostych zasad.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz