niedziela, 12 października 2014

Zasadnicza służba wojskowa dziś- tak czy nie?

   Nie tak dawno poruszono w mediach temat zasadniczej służby wojskowej. Temat ten pojawił się chwilowo na fali zagrożenia konfliktem ukraińsko-rosyjskim. Dyskusja została ucięta przez MON dementujący wszelkie pogłoski o powrocie do tego systemu obrony.

   Wiadomo, że system oparty na powszechnym poborze jest przestarzały, nieefektywny i mało skuteczny. Nie marzy mi się powrót do tego ale mam też i uwagi co do zalet tego minionego systemu.

   Gdy otrzymałem kartę powołania na pewno nie byłem zadowolony, ale dziś gdy zastanawiam się nad tym jak służba zasadnicza przebiegała jestem zadowolony, że jednak tego doświadczyłem.

Co takiego dawało odbycie służby wojskowej młodemu człowiekowi?

   Za starych komunistycznych czasów młody mężczyzna miał do wyboru studia lub wojsko. Nielubiana służba w WP była traktowana jako wymazanie dwóch lat z życia. Każdy wolał iść do pracy, bo taka była i czekała niż marnować  swój czas.
   Trafiając jednak do wojska młody człowiek poznawał siebie, granice swojej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Doświadczenia jakie przynosiły zajęcia w terenie, na poligonie gdy trzeba było wykonywać rozkazy do granic wytrzymałości, do upadłego pozwalały na poznanie swej wytrzymałości. Sam byłem zdziwiony ile potrafiłem znieść. Czołganie się po kałużach zastygłego błota czołgowego z maską pgaz na twarzy na zamianę z biegiem w tyralierze, chodzenie non stop w mokrych mundurach ( bo mundur może być mokry ale musi być czysty) przez trzy miesiące, alarmy, nocne wymarsze -   to pokazuje na ile można liczyć na swój organizm i na ile pozwala silna wola.
Trzeba było czasem mocno zacisnąć zęby ale dało się wytrzymać.

   Kształtowanie charakteru to również „odcięcie od pępowiny”. Nie było rodziców na których pomoc można zawsze liczyć- tu było się samemu z grupą rówieśników i tylko na nich można było polegać ale też nie zawsze.  Także nauka samodzielności i odpowiedzialności za swe czyny.
Warunki ekstremalne potrafią wydobyć właśnie te cechy charakteru jakie się ma oraz szlifować pozytywne cechy.

   Nie twierdzę, że było tylko wspaniale- były przypadki patologiczne jak np. fala, długość służby i czasem nieracjonalność szkoleń.

   Podsumowując ja swej służby nie uważam za czas stracony i jak widzę czasem niektórych młodzieńców to moim zdaniem przydała by się im taka szkoła życia.
„Wymoczkowaci”  młodzieńcy młodzieńcy potrafią wymądrzać się na temat życia ale gdy sobie wyobrażę ich na zajęciach z taktyki na poligonie to śmiem twierdzić, że po tygodniu przeszłoby im to znawstwo.
Taki to potrafi złapać rewolwer leżący w szufladzie i nie pytając o nic nikogo, nie sprawdzając czy naładowany oddać strzał. Dobrze , że był to ślepak ale gdyby to była ostra amunicja to idiota mógłby narobić nieszczęścia.
Taki młodzieniec nie ma pojęcia o broni, o taktyce, materiałach wybuchowych i w przypadkach kryzysowych to oni stwarzają zagrożenie dla innych zamiast stanowić oparcie dla słabszych.

   Czasem żałuję, że nie ma półrocznych ćwiczeń rezerwy gdzie młodzież przeszłaby przeszkolenie wojskowe ale i też poznałaby swój charakter.
   Mężczyźni nie mają teraz okazji sprawdzić się w swej odwiecznej roli samców- wojownika, dlatego mamy może tyle poszukiwań adrenaliny w burdach kiboli, ustawkach, bandyckich napadach.

 O roli mężczyzny w dzisiejszym świecie napiszę jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz