środa, 1 października 2014

Wsiąść do pociągu... lub samochodu byle jakiego.

W życiu jak to w życiu. Raz jest lepiej raz gorzej.

Złe wieści docierają do mnie z Bieszczad. Do tego jesień, brak konkretnego zajęcia- nie nastraja to optymistycznie.

   Trzeba by chyba zrobić jakiś wypad, gdzieś na chwilę. Oderwać się od tego co w tej chwili mnie otacza. Odreagować.

   Kiedyś gdy miałem wszystkiego już dość, zapętliłem się w obowiązkach, sprawach pilnych i skomplikowanych, gdy czułem, że brakuje już oddechu wsiąść do samochodu i … jechać.
Jechałem wtedy na Słowację przez Radoszyce, tj. przez góry niezamieszkane, gdzie zwierzyna jedynie przebiega przez drogę. Jechałem przed siebie mijając małe wioski zamieszkane przez cyganów, przez wyludnione miasteczka. Czasem docierałem już do granicy węgierskiej (akurat to nie jest tak daleko).
Po drodze „gubiłem stres” nieśpiesznie pokonując kilometry. Zatrzymywałem się czasem gdzieś przy stadninie koni lub fermie strusi i miałem czas by zastanowić się nad tym co akurat teraz jest dla mnie tak naprawdę ważne. Mogłem sobie poukładać sprawy wg kolejności. Często okazywało się , że to co wydawało mi się najważniejsze, takie na już, super pilne bywało tak naprawdę nieistotne lub co najmniej mogło poczekać. Dzięki takiemu poukładaniu sobie spraw uniknąłem parę razy kłopotów nie pakując się w nieprzemyślane sprawy.

   Podobnie odpoczywałem w górach, gdzie przy ognisku siedząc i nasłuchując odgłosów zwierzyny, trzasków palących gałęzi można było wsłuchać się w siebie. Usłyszeć to co w duszy gra a w czasie codziennej bieganiny jest zagłuszane bełkotem informacji.

   Jeszcze inną formą ucieczki jest dla mnie sztuka. Oglądając sztukę teatralną, operę czy też zwiedzając galerie przeżywam swego rodzaju katharsis. Może to już nie to samo co jazda w siną dal bez celu ale podobnie relaksuje duszę.

   Teraz jeszcze związany jestem remontem i skarbówką ale jak to zakończę to chyba gdzieś ruszę, choćby na parę godzin. Nie mam już swego amerykańca z solidnym silnikiem którego odgłos jak muzyka działa kojąco na organizm – ale zawsze to jazda. Amerykanie mówią „wolność ma benzyny smak” i to chyba jest prawda. A może ja jestem zakamuflowanym jankesem? :-)

I to by było na tyle. Na dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz