środa, 27 sierpnia 2014

Rzucanie palenia.

Dziś przeczytałem tekst p. T.Lisa

http://tomaszlis.natemat.pl/114751,los-mnicha

   I parę uwag jaki mi się narzuciły po przeczytaniu.

Jako, że przeszedłem zawał serca to wiadomo - palenie w kąt.
Pierwsze pytanie kardiologa - tak na powitanie- Pan pali?
No, tak- odpowiedziałem.
- To wszystko jasne. Rzucić palenie bo może był to ostatni dzwonek.

 Rzucić palenie. Jakie to proste.

   Wytrzymałem 4 dni w szpitalu- nawet nie ciągnęło mnie ale w domu, przy kawie... strasznie. Kawa nie smakuje bez dymu.
   Wytrzymałem miesiąc rehabilitacji w Karpaczu. Potem wróciłem do pracy.
Mam inne widać potrzeby niż Tomek. Ja muszę kawę wypić rano na start, bez kawy nawet jazda samochodem to dla mnie ryzyko. Po prostu muszę dostarczyć poweru organizmowi a wiadomo, że jak kawa to i papieros.
Potem w pracy dwie kawki ( no i dymek). Jak ktoś podniesie ciśnienie to też muszę sobie " dać w płuco".
Po powrocie do domu też kawka i papierosek. Przed snem... też wyjście na dymka.
   Nie mam silnej woli do rzucenia nałogu. Przy alkoholu i kawie tym bardziej. Tu się diametralnie różnimy od TL.  Sportu nie uprawiam no chyba, że spacery z psem to sport. Wydolność organizmu w normie. W marcu wyszedłem na wieżę Eiffla wyszedłem pieszo wyprzedzając młodzszych, na Tarnicę również- więc nie jest źle.

   Tylko to gęstnienie krwi pod wpływem nikotyny niepokoi trochę.

Jak mówili starożytni Gruzini - Na coś w końcu trzeba umrzeć.

I to by było na tyle (chyba).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz