niedziela, 17 kwietnia 2016

Obcy czyli nie taki diabeł straszny.

   Wczoraj robiłem zakupy w Kauflandzie, tutaj w Gotha. Polski język jest obecny na każdym stoisku, prawie 1/3 kupujących to Polacy. To jednak nie wszystko słychać język rosyjski, rumuński inne języki słowiańskie a także język arabski.
Czyli tzw. multikulti w praktyce. Nikomu to nie przeszkadza, nikogo nie dziwi, nikogo nie oburza.

Takie niby proste zdarzenie skłania do przemyśleń.

   Przecież tak naprawdę gospodarka Niemiec, jej siła jest budowana pracą gastarbeiterów, czyli nas obcokrajowców przybywających tutaj w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy. Gdy pracuje się w mieszanych pod względem narodowości zakładach to widać jak na dłoni, że wydajność pracowników-obcokrajowców jest dużo wyższa za tą samą lub niższą płacę. Niemcy jako pracownicy „oszczędzają się” lub inaczej, można to nazwać jako „szanowanie pracy”. Niemiecki pracownik ma na wszystko czas, ma swoje tempo, nie zrobi nic co przekracza jego obowiązki na jego stanowisku. Obcokrajowcy zaś pracujący krótko i przeważnie na umowach tymczasowych  robią wszystko szybciej, dokładniej i czasem nie patrząc na bezpieczeństwo pracy.

   No cóż, takie prawa gospodarzy (pojęcie "prawo" rozumiem jako zwyczaj nie zaś normę prawną). 
   W Polsce jest przecież podobnie, Ukraińcy czy Rosjanie pracują więcej i wydajniej niż Polacy.
Jest jednak istotna różnica w podejściu do pracowników z zagranicy. W Niemczech jest większa świadomość społeczna tego, że przybysze wypracowują dochód narodowy państwa, że wypracowują emerytury dla Niemców, że płacą podatki robiąc tu zakupy, tu mieszkając. To nic, że część pieniędzy wypływa z gospodarki jeśli na trwałe pozostaje wypracowane jakieś dobro, usługa.
U nas zaś jest jakaś dziwna cisza w tym zakresie. Czasem pojawi się jakiś artykuł w prasie o tym ale ogólnie raczej straszy się przybyszami twierdząc , że zabierają miejsca polakom choć tak naprawdę podejmują się oni pracy tam gdzie Polak nie zatrudni się ze względu na ciężkie warunki lub niską stawkę.
    Ani słowa nie ma o tym, że obcokrajowcy pracując legalnie w Polsce i płacąc składki czy to zdrowotne, czy też ZUS nie odbiorą ich przecież- czyli de facto pracują na nasze państwo, na nasze emerytury ( choć śmieszne) a kupując żywność, płacąc czynsz za mieszkanie płacą podatki.
Nie, u nas o tym cisza, a nawet wrogość.

     Ostatnio coraz więcej demonstracji przeciw przybyszom.
    Taka już u nas moralność Kalego. Gdy my jeździmy za pracą po Europie to Ok, ale gdy do nas ktoś zawita tu już nie jest ok. pamiętajmy, że ksenofobia jaką hodujemy tu u nas uderzy w nas pośrednio i możemy obudzić się już nie długo w sytuacji gdy i nam Polakom powiedzą za granicą- STOP.

   Zresztą jak widać po tym co wyprawiają nasi rządzący to może stać się już niedługo. Działania PiS- u już spotkały się ze zdecydowanym potępieniem w Unii Europejskiej i USA. Gdy idzie się uparcie pod prąd, gdy z kraju partnerskiego w UE stajemy się krajem- problemem to mogą nam podziękować. Nikt nas nie będzie na siłę trzymać w Europie, staniemy się, ba nawet już stajemy się krajem peryferyjnym a to rodzić może takie konsekwencje jak wykluczenie ze wspólnej polityki równoważenia wzrostu, czy też wprowadzone zostaną ponownie kontrole graniczne, zaostrzone zasady przepływu ludzi i zasobów. Zresztą nasi włodarze, biorą to niejako pod uwagę i nawet wspominają, że wystąpienie z UE jest przez nich rozważane. 
To chyba jakiś żart!
    Z nimi jednak wszystko jest możliwe, bo żyją w jakimś wyalienowanym świecie, oderwani od rzeczywistości.
Swoim działaniem promują ideę państwa opartego kryteriach z początku XX wieku czyli sprzed 100 lat. Nie zauważyli, że świat idzie dalej i to coraz prędzej i nic go nie powstrzyma.

   Swoją drogą, otwarte granice to w sumie nic nowego. To przecież dopiero w XX wieku zaistniały granice takie jakie znamy- z kontrolą graniczną, wyznaczonymi przejściami. Wcześniej granice były raczej rzeczą umowną, żaden najmita udający się z Galicji do Włoch czy Babci Austrii nie potrzebowała paszportu czy dowodu osobistego. Ludzie odbywali pielgrzymki piesze, konne do Rzymu bez dokumentów, bez kontroli granicznych. Udający się za chlebem Polacy do Francji do kopalń również nie posiadali wiz, zezwoleń na pracę.

I
     tak jak zatoczyliśmy pewne koło w historii otwierając nasze granice teraz ponownie wracamy do czegoś co wydawało się odejść w niechlubną przeszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz