Sobotni poranek.
Małżeństwo po przebudzeniu zasiada do kawy.
Aromat świeżo
zaparzonej kawy rozchodzi się po mieszkaniu i miło łechcąc zmysły
wprowadza nastrój relaksu i miłego nastroju. On siedząc naprzeciw
swej lubej popijając łyk aromatycznego napoju spogląda na swą
ukochaną wpatrując się w jej oczy. Idylla.
Na jej twarzy maluje
się lekki uśmiech. Naraz pod wpływem jakiegoś impulsu, jej twarz
się zmienia, uśmiech staje się bardziej wyrazisty a oczy wpatrzone
bezpośrednio w jego oczy.
- Kochanie… -
zaczyna nieśmiało. Jemu przychodzą do głowy myśli dość
bałamutne. Może to pod wpływem nastoju przyszła ochota na „coś
więcej” niż tylko wspólne picie kawy. Ach. Rozmarzył się i już
był gotów do działania, ale nastąpił ciąg dalszy zdania.
- Zbliża się
wiosna i tak sobie pomyślałam, że potrzebuję nowego płaszczyka.
Wiesz, ten stary już trochę się zużył, a poza tym Irenka
(koleżanka z pacy- modnisia) już sobie kupiła. Co ty na to?-
dokończyła swoją wypowiedź umilając ją swoim najsłodszym
uśmiechem.
Jemu, no cóż,
opadły emocje ( i nie tylko emocje) a myśli zaczęły przebiegać w zupełnie innym
rejonie ciała to znaczy w okolicach gdzie przeważnie nosił
portfel. Szybko rachuje posiadane zasoby. No coś by się wyskrobało, wymiana oleju i kabli w samochodzie muszą poczekać
– pomyślał.
-Tak, Kochanie-
powiedział tonem raczej pytającym niż potwierdzającym. Intuicja
podpowiadała mu, że to niebezpieczne wyrywać się z jakąś inną
odpowiedzią.
Miał rację. Powoli
zaczął być wciągany na pole minowe- zakupy.
- Może dziś
pojechałabym pochodzić po sklepach i zobaczyć. - zaczęła
nieśmiało acz tonem podkreślającym, że nie wchodzi w rachubę,
żadna alternatywa.
- Dobrze kochanie.
Dziś faktycznie wolne, żadnych gości się nie spodziewamy ani też
nic pilnego nie ma do roboty. Dobrze więc rozejrzyj się. -
pojednawczo odpowiedział nie przeczuwając lub raczej usuwając
przeczucie niebezpieczeństwa na dalszy plan.
- Fajnie! To może
byśmy tak razem pojechali ( to był już cios bezpośredni) i
doradziłbyś.- rozwiała wszelkie nadzieje na spokojny dzień.
Teraz myśli
porzuciły już określanie stanu konta, na szybkie szukanie wymówki.
No ale co tu wymyśleć tak na poczekaniu. Niestety nie da się.
- Ok. - wyszeptał.
To oznacza już tylko jedno- KŁOPOTY.
Tak to w jednej
chwili z idylli zaczął się powoli rozwijać wątek tragedii.
Ta sama para trzy
godziny później. Po przejściu 4 sklepów i stoisk, przerzuceniu
kilkudziesięciu płaszczy i płaszczyków- ten ma zły fason, ten za
małą stójkę, ten- „ no sam widzisz, dla kogo oni to szyją”,
ten kolor ma nie taki. W końcu jest. O ten to muszę przymierzyć!-
i jak powiedziała tak zrobiła udając się w kierunku
przymierzalni. Facet stoi i kombinuje jak tu się wyłgać od
odpowiedzi na sakramentalne pytanie- I jak wyglądam?.
On już wie, że
jest skazany na porażkę, bo na takie pytanie nie ma dobrej
odpowiedzi. Każda jest zła.
Powie- Dobrze.
Natepuje riposta- Dla Ciebie to nawet gdybym ubrała worek po
kartoflach to powiesz „dobrze”. Nie widzisz, że tu odstaje a tu
za ciasny?
Powie – Źle. To
od razu usłyszy- No tak tobie to się nic nie podoba. Pewnie
żałujesz pieniędzy bo dla ciebie samochód ważniejszy niż ja.
Itd.
Spróbuje wybrnąć
wymijającą odpowiedzią – No , właściwie może być. Nie to
nie jest dobre rozwiązanie. Zaraz usłyszy, że nie wiadomo po co go
zabierała ze sobą jak w niczym nie może jej pomóc, na niczym się
nie zna i w ogóle. Przecież to gołym okiem widać, że na nią nie
pasuje ( lub pasuje) a on by tylko chciał mieć święty spokój
zamiast jej doradzić, wykrzesać trochę zaangażowania.
Stoi ten biedaczysko
przed przymierzalnią i kombinuje jak by tu przy najmniejszych
stratach emocjonalnych wybrnąć z problemu.
Naraz zasłona się
odsuwa i wychodzi jego kobieta w płaszczyku
- No i co o tym
myślisz?- rzecze. Czy nie pogrubia mnie? - tu już dobija
nieszczęśnika ( w tym przypadku wiadomo, że wyrok to już kwestia
czasu)
- Co myślę? Ano
myślę, że tak wspaniale się dzień zapowiadał.
Ciąg dalszy już
dopiszcie sobie sami na podstawie własnych doświadczeń choć
wiadomo, że on tj. mężczyzna znowu poległ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz